Nie można zbyt długo
przebywać w jednym miejscu. Bowiem jak pisał Kavafis „miasto dostrzeże cię z
tyłu.” Wałęsać się w przyzwyczajeniu codzienności i oddychać powietrzem
zadyszanego polis, ignorując
wewnętrzne przynaglenie do wyruszenia na jakiś czas w drogę. „Od pierwszych
pięknych dni zaczynamy się dusić w tych kamiennych trumnach, jakimi są wielkie
miasta.” Człowiek potrzebuje oderwania- ucieczek w miejsca nieznane,
zaskakujące, pozbawione prasowego zachwytu turysty i zgiełku ciekawskich –
nastawionych jedynie na konsumowanie przelotnych wrażeń i szeleszczących kart
opadających bezwiednie na wysuwane terminale z płatnością. „Wędrówką jedną
życie jest człowieka”(E. Stachura). Przed wakacjami nie przeglądam uparcie
przewodników, czy promocyjnych ofert biur podróży, podsycających leniwą
wegetację w luksusowych hotelach, czy „bajkowych” kurortach, wznoszonych dla
uatrakcyjnienia na wyraz pretensjonalnego życia bogaczy. Sukcesywnie usuwam z
poczty spam i nie tracę czasu na promocyjne wabiki biur podróży. Ekosystem
przepychu niech zostanie dla złaknionych zauważenia i dopieszczenia. Prości i
zwyczajni ludzie kalkulują inaczej, postrzegają zgoła odwrotnie i
nieceremonialnie, wyglądają przez okno pragnień i potrzeb inaczej. Spoglądają w
głębie portfela i z figlarnym uśmiechem wybierają niestandardowe formy
odpoczynku. Nie planują i nie rachują zysków oraz możliwie zaskakujących strat.
Wyruszają w podmuchu chwili, obłaskawieni promieniami słońca lub strugą deszczu
kształtującymi krajobrazy wnętrza. Podążać przed siebie drogą której mapy nie wykreślają,
a nawigacje się plączą w chaosie niemożliwości określenia docelowego miejsca. Zawiera
się w tym akcie radość biblijnego pielgrzyma, zdanego na kaprysy czasu, pogody
i podszeptów Boga – milcząco wytyczającego zapętlony szlak przygody. Dźwięczy
mi w głowie pełne poetyckiego żaru, pouczenie Herberta: „Jeżeli wybierasz się w
podróż niech będzie to podróż długa. Wędrowanie pozornie bez celu błądzenie po
omacku. Żebyś nie tylko oczami ale także dotykiem poznał szorstkość ziemi i
abyś całą skórą zmierzył się ze światem.” W czasach gdy wszystko jest podsycone
reklamą i nudną rekomendacją ciągle młócących słowa ust, wyjście w drogę z
plecakiem spakowanym pośpiesznie, staje się jedną najcudowniejszych euforii
istoty prawdziwie wolnej. Mieć odwagę pozostawienia telefonu i komputera na
dnie szczelnie zbitej szuflady z której nie wyłoni się żaden dźwięk, czy
nachalne przynaglenie do sprawdzenia, czy świat jest ciągle na swoim miejscu i
wykrzykuje swój ogłupiały bunt przeciwko Stwórcy. „Dramatyczna walka z
produktami własnego geniuszu”(G. Friedmann). Mieć odwagę narazić się na
zagubienie. Przerwać fabrykowanie świata. Pozostawić na chwilę przestrzeń
rzeczy i przekonanie, że bez nich nie można już żyć. Wyzwolić się z presji
nieustannego komunikowania się z innymi, tej natychmiastowości odebrania i odesłania
wiadomości. Myślę, że wielu chętnie
utożsami się z tak radośnie i odważnie artykułowanymi marzeniami: O ciszy lasu
kołysanego przytuleniami wiatru. Schowanych na peryferiach szlaków
wzniesieniach, po których to urwistych zboczach i kamiennym podłożu, stąpa człowiek
zagubionego w świecie rzeczy Raju. Poczuć na twarzy bryzę powietrza której nie
przeszywają kłęby spalin i hałas samochodów usadowionych w wielokilometrowych
korkach. Zanurzyć się w rzece, niczym Chrystus w wodach Jordanu lub jogini szukający
oczyszczenia w Gangesie. Człowiek szuka miejsc w których może śpiewać z ptakami
ich odwieczną pieśń uwielbienia, tulić się do ziemi i przykrywać piaskiem,
którym na pustyni Beduini myją twarz i dłonie. Uciec od przestrzeni w których
człowiek się psuje- degraduje duchowo- poprzez nieustaną presję dopasowywania
się do świata w którym wolność popycha ludzi do duchowej śmierci. „W czasach
kiedy wszystko ulega zatracie, wszystko również jest do odzyskania”- pisała S.
Weil. Bycie w drodze przywraca równowagę, pozwala z dystansem spojrzeć na
sprawy trudne o które ludzie roztrzaskują się jak statki o rafy w czasie sztormowej
nocy. „Kiedy doświadczenie Boga jest żywe, człowiek delektuje się tym
spotkaniem; jeśli Bóg wydaje się nieobecny, człowiek szuka znaków i śladów, aby
go odnaleźć”(M.M. Davy). Pątnik z Opowieści
pielgrzyma zapytany, dokąd idzie, odpowiada bez namysłu: do Nieba. Ziemska
droga staje się metaforą tej niebiańskiej, po której następuje wyjaśnienie
wszystkiego i blask prawdy. Odpoczynek w
Nim !