czwartek, 15 czerwca 2023

 

Popatrzcie na ptaki na niebie: nie sieją, nie żną, nie gromadzą w magazynach, a wasz Ojciec niebieski je żywi. Czy wy nie więcej znaczycie niż one? (Mt 6, 26). W wytartym łożysku myśli pozostaje chropowaty posmak piasku który człowiek mimowolnie zbiera reflektując świat na wszelkie możliwe sposoby. Dźwięczą mi w uchu niegdyś przeczytane słowa: „Bądź cierpliwy. Zadziwienie jest początkiem wiedzy.” W przestrzeni natarczywych odpowiedzi podsuwanych automatycznie przez sztuczne inteligencje, bardzo łatwo można przestać się dziwić- delektować światem w jego przepastnych wymiarach życia. By uderzyła nas cudowność świata, najpierw musimy do niego wejść, porzucając komfort leniwego zatrzymania w miejscu. Jedni podążają za marzeniami, a inni wędrują aż do utraty tchu, do zdarcia stóp które od nadmiaru drogi zaczynają pękać i krwawić. Bułgakow twierdził, że przez „człowieka świat powinien być humanizowany i stawać się przejrzysty.” Jakże to trudne zadanie do wykonania. Pomimo odczuwalnego bólu, wędrowcy towarzyszy uczucie spełnienia i szczęście z obficie przeżytego czasu. Każdego dnia telefonuję do mojej mamy, dźwigającej na swoich barkach trud starzenia się i samotności. W jej oczach zapisana jest moja historia, od pierwszego okrzyku – po dorosłość i symboliczne odcięcie pępowiny. Jak scalić ze sobą dwa miło brzmiące słowa: „dzisiaj” i „do jutra” ? Być może pomiędzy jednym i drugim jest nieuchwytna granica, tylko na chwilę muśnięta przeźroczystością czasu. Aż nazbyt mocno poślubiamy świat, nie dostrzegając za jego progiem wschodów słońca, zwiastujących nasze larwalnie pojęte zmartwychwstanie. Odczucie przemijania i strachu przed byciem zapomnianym i porzuconym w miłości. Tylko bliskość przywraca równowagę, pozwala mozolnie przekraczać determinizmy zachłannego losu. Człowiek chciałby nauczyć się maskować swój ból. Chować go szczelnie, kamuflować przez innymi, a szczególnie tymi na których twarzach intensywnie się tli płomień życia. Przeszłość, zapętlona w teraźniejszości i ogrzana światłem tego, co przyszłe- w domniemaniu wieczne- to alternatywa dla rozpaczy i zwątpienia. „Ale kto wznosi katedrę, choćby ją sto lat budował, sto lat przeżyje, bogaty w swoim sercu- pisał Exupery- Bo rośniesz tym, co dajesz, i rośnie nawet twoja zdolność dawania. I jeśli, jak rok długi, wędrujesz, budując swoje życie, szczęśliwy jesteś, bo szykujesz sobie święto, a nie zbierasz zapasów. Bo rośniesz tym, co dajesz z myślą o świecie…” Obok tak przedłożonej mądrości, kiełkuje potężny szept słów Chrystusa w Dialogu Katarzyny ze Sieny: „Światło mej boskości jest światłem zjednoczonym z barwą waszego człowieczeństwa.” Intrygująca definicja boskiej harmonii, zespolonej z kruchością ludzkiego bytu. Perspektywa końca zawsze otwiera na ocean nadziei i wyzwala z tragizmu śmierci o której z tak plastyczną wrażliwością szkicował św. Grzegorz z Nazjanzu: „Przy zmartwychwstaniu odzyskamy pierwotne piękno i za jeden pierwszy kłos rozmnożymy się w tysiące ziaren.”