W kalendarzu liturgicznym przypada szczególne wspomnienie
najbardziej rozpoznawalnej i nietracącej nic ze swojej popularności męczenniczki
starożytnego kościoła rzymskiego św. Cecylii. Pragnę poświęcić tej niezwykle
barwnej postaci słów kilka. Zacznę od ozdobników: piękna, czysta, odważna,
utalentowana Muza Kościoła. Żyła na przełomie II i III wieku. W dość młodym
wieku postanowiła złożyć ślub czystości i oddać się na szczególną służbę Bogu. Pomimo
rozlicznych prób i nacisków ze strony najbliższego Jej otoczenia, aby zmusić ją
do małżeństwa z poganinem Walerianem, nie złamała swego postanowienia, lecz
jeszcze nawróciła swojego męża i jego brata, Tyburcjusza. Wszyscy troje ponieśli
śmierć męczeńską przez ścięcie. Ich śmierć jest datowana na okres panowania
cesarza Aleksandra Sewera. Ciało Cecylii odnaleziono w nienaruszonym stanie w
katakumbach św. Kaliksta i przeniesiono je do Bazylii NMP na Zatybrzu,
wybudowanej już w IV wieku na prawdopodobnym miejscu domu świętej. Wpisała się
na dobre w historię Kościoła- Jej ślady odnajdujemy w tekstach Sakramentarza leoniańskiego z V wieku, w
modlitwie eucharystycznej powszechnie zwanej Kanonem Rzymskim, jak również w rozlicznej hagiografii, hymnografii
i sztukach plastycznych. W średniowieczu bardzo mocno związano postać świętej
Męczenniczki z Ars Musica, a dokonało
się to dzięki błędnemu odczytaniu jednej z liturgicznych antyfon: Cantibus organis Coecilia Domino decantabat.
Błogosławiona pomyłka nie tylko rozsławiła urodziwą niewiastę, ale
wytworzyła cały szereg atrybucji, których przypisanie świętej postawiło Ją w
roli patronki muzyki kościelnej. Teologią i mistyką tajemniczej świętej nie są
opasłe i zarozumiałe tomy teologii, ale partytura zapisanych dźwięków wynosząca
prostaczków ku rozwierającym się bramą Nieba. „Każda sztuka dąży do tego, by
stać się muzyką”- pisał teoretyk sztuki Walter Pater. Można zgrabnie przekręcić
te słowa i wypowiedzieć zgoła inaczej: Teologia dąży do tego by stać się
muzyczną opowieścią o cudownym świecie Boga. Czym byłby Kościół bez muzyki-
niczym ciało bez duszy. W ułożonych harmonijnie dźwiękach wibrujących w duszy
człowieka odkrywamy coś na kształt niezgłębionej doskonałości będącej już w
samym Bogu. „Muzyka stenografia uczuć” (L. Tołstoj), ponadziemska wędrówka
naznaczona uwodzącym pięknem dnia ósmego. Najbardziej zachwycająca jest
świadomość, że potrzeba było męczeństwa ślicznej dziewczyny- aby śmiałkowie
rozmaitych muzycznych sztuk wypełnili wnętrza świątyń eksplozją niespotykanych
dotąd dźwięków i pełnych wirtuozerii kompozycji. Przeszywający ściany gotyckich
sklepień chorał gregoriański, mistyczna wielogłosowa muzyka Palestriny, toccaty
i fugi Bacha, skończywszy na utkanych z kilku fraz śpiewów z Taize. Cecylia
zdaje się ciągle wyglądać z zaświatów i dyrygować wielką symfonią Kościoła.
Czasami rozpościera chwile ciszy, tylko po to- aby zagrać roztańczonemu w ekstazie
nagiemu Dawidowi. Zakończę trafnym spostrzeżeniem św. Augustyna: „Nie szukaj
słów, jak gdybyś był wstanie wyrazić to, w czym Bóg znajduje upodobanie.
Śpiewaj z okrzykami radości. Śpiewać pięknie Bogu, to znaczy śpiewać z
radością. Co znaczy śpiewać z radością ? Znaczy to, aby rozumieć, ze nie można
wyrazić słowami tego, co śpiewa się sercem”.