Ap 4, 1-11
Ja,
Jan, ujrzałem: oto drzwi otwarte w niebie, a głos, ów pierwszy, jaki
usłyszałem, jak gdyby trąby rozmawiającej ze mną, powiedział: «Wstąp tutaj, a
to ci ukażę, co potem musi się stać». Doznałem natychmiast zachwycenia: A oto w
niebie stał tron i na tronie Ktoś zasiadał. A Zasiadający był podobny z wyglądu do jaspisu i do krwawnika, a tęcza dokoła
tronu – podobna z wyglądu do szmaragdu. Dokoła tronu – dwadzieścia cztery
trony, a na tronach dwudziestu czterech siedzących Starców, odzianych w białe
szaty, a na ich głowach złote wieńce. A z tronu wychodzą błyskawice i głosy, i
gromy, i płonie przed tronem siedem lamp ognistych, które są siedmiu Duchami
Boga… A ilekroć Istoty żyjące oddadzą chwałę i cześć, i dziękczynienie Zasiadającemu na
tronie, Żyjącemu na wieki wieków, upada dwudziestu czterech Starców przed
Zasiadającym na tronie i oddają pokłon Żyjącemu na wieki wieków, i rzucają przed tron wieńce swe, mówiąc: «Godzien jesteś, Panie i Boże nasz,
odebrać chwałę i cześć, i moc, bo Ty stworzyłeś wszystko, a z woli Twojej
istniało to i zostało stworzone».
Apokaliptyczna kontemplacja
Przedwiecznego, zasiadającego na tronie- utkanym z błyskawic i niemożliwej do
ogarnięcia wzrokiem iluminacji, koresponduje wyraźnie z artykułem Credo w którym Kościół obwieszcza wiarę
w zrodzonego z Ojca przed wszystkimi wiekami Syna Bożego. Wcielenie i
Odkupienie- niczym dwa skrzydła tryptyku ekonomii zbawienia, uchylają się na
oścież obwieszczając triumfalne nadejście Logosu. „Bóg z Boga, Światłość ze
światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego”. Ikonografia wschodnia w całej
rozciągłości malarskiej wizji potrafi unaocznić przemienione oblicze
Zbawiciela. Mają rację mistycy i teologowie ortodoksyjni, kiedy mówią o
charyzmatycznej i teurgicznej roli sztuki; dotkniętej niewidzialnym palcem
ożywczego działania Ducha Świętego. „Ujrzałem ludzką postać Boga i zbawiona
jest dusza moja”- powie pełen ekscytacji św. Jan Damasceński. A cóż dopiero
zobaczyć oślepiającą światłem postać zasiadającego na tronie Żyjącego na wieki
? Totalnie niewyobrażalna sceneria do której jedynie po omacku-intuicyjnie podprowadzić
może jedynie pokorna wiara i niewyobrażalna tęsknota człowieka ( zdolna do
wzniesienia ponad jakiekolwiek oczekiwania czy projekcje obrazów). Jednak
chrześcijaństwo „domaga się wizerunków” jak powie Malraux. Chrystus z Santa
Pudenziana może i jest podobny do jakiegoś Jowisza, ale takiego, którego nikt
nie namalował… Ten Chrystus jest stworzony, aby należeć do świata, którego
poganie kompletnie nie rozumieli i pewnie potrzebowali światła wiary, aby
przyjąć i pojąć tajemnicę Niepojętego, wypowiedzianą za pomocą kruchej
malarskiej materii świata. Mnie osobiście fascynuje coś o wiele głębszego i jako
człowieka wiary jakby uchwytnego. Eschatologiczna perspektywa spotkania z Kimś
najbardziej wyjątkowym, podnosi mnie z kolan i kieruje mój wzrok ku górze. Ten
wertykalizm odkrywam dzięki subtelnie wypowiedzianej w barwach ikonografii
chrześcijańskiego Wschodu. Gdy człowiek zachodu wkracza do wnętrza kościoła
bizantyjskiego, jego spojrzenie w płaszczyźnie wertykalnej przyciąga kopuła nad
główną jej częścią. Jej usytuowanie wyznacza kosmiczne centrum świata który
wychodzi ku kontemplacji Boga. „Kopułę zamieszkuje Chrystus, który jako
wszechwładca z najwyższego punktu przestrzeni niczym ze sklepienia niebieskiego
spogląda w dół jakby przez okno, jak to wyrażają teksty bizantyjskie”(H.
Belitnig). Temu obrazowi zawsze będzie towarzyszyło poczucie niepoznawalności
istoty Bożej. Wszystko nosi znamiona misterium ! Metropolita Makary pisał, że
Bóg „objawił wszystko, co powinniśmy wiedzieć, ale przemilczał to, czego nie
możemy ogarnąć”. To uświadamia mi całą skomplikowaną rozciągłość
niepoznawalności. Poznanie Boga nie jest takim stanem, w którym możemy się
zatrzymać, ale ruchem ku dalszemu i głębszemu poznaniu, które objawi się w
całej pełni wraz z przychodzącym triumfalnie Synem Człowieczym. Nie mogę się
doczekać tego momentu, a rozmyślanie o tym wydarzeniu będzie mnie absorbować do
końca moich dni. Marana Tha !