Najmilsi:
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi
Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie
poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło,
czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo
ujrzymy Go takim, jaki jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca
się, podobnie jak On jest święty.
Uroczystość Wszystkich
Świętych- określiłbym jako dzień Nieba. Wszystko powinno być przeniknięte
euforią radości, a odpryski tego szczęścia powinny wypisywać się na twarzach współczesnych
chrześcijan. Niestety cień cmentarnego gwaru i prześcigania się w
świeczkomanii, skutecznie oddala nasze myśli od rozmyślania nad osobistą
świętością. Ile mądrych przesłań i cudownych ludzkich tropów przebiega gdzieś
obok nas- a człowiek głuchy i ślepy. Stają przed nami rzesze Przyjaciół Boga-
Orędowników, utalentowanych geniuszów pięknego człowieczeństwa, a wielu ludzi
nie chce o nich słuchać- zamykając ich sylwetki w pobożnych annałach
zamierzchłej historii. A przecież ich droga życia jest również naszą drogą
życia. Dzisiaj spowici aurą transcendentnego blasku innego świata, a niegdyś
tacy sami jak my. Spoglądają na nas z rozlicznych ikon, obrazów, rzeźbionych
ołtarzy- opowiadających apoteozę niebiańskiego Kościoła. Symeon Nowy Teolog
porównuje świętych do ogniwa złotego łańcucha: „Przenikając każdego, od
pierwszego po ostatniego, od stóp do głów, Trójca Święta łączy ich wszystkich w
jedno… połączeni z tymi, którzy odeszli wcześniej i podobnie jak oni napełnieni
światłem, święci każdego pokolenia stają się częścią złotego łańcucha, w którym
każdy święty jest oddzielnym ogniwem, zjednoczonym wiarą, uczynkami i miłością.
Tak oto w Jednym Bogu tworzą oni jeden łańcuch, którego nie da się tak łatwo
rozerwać”. Dalecy, a zarazem niesamowicie nam bliscy. Nosimy ich imiona,
zmagamy się z tymi samymi dylematami, przeżywamy religijne rozterki i podobne
uniesienia serca. „Jakże więc nie czcić tych, którzy byli i są oddanymi
sługami, przyjaciółmi, synami Boga ? Bo cześć, jaką się okazuje najlepszym
współsługom, jest dowodem miłości względem wspólnego Pana. Byli oni też
skarbnicami i czystymi mieszkaniami Boga i stali się miejscem Jego przebywania,
jak sam powiedział: Zamieszkam w nich i będę z nimi przebywał, i stanę się ich
Bogiem” (św. J. Damasceński). Doktrynalne podstawy kultu świętych, mają swoje
źródło od początku chrześcijaństwa w przekonaniu, iż świętość jest celem
wyznawców Chrystusa. Wiara w skuteczność świętych modlitwy świętych była tak
powszechna i oddolna w Kościele starożytnym, że przeszła do liturgicznych
celebracji. „Udając się na grób męczennika lub innych zmarłych, chrześcijanin
myśli o pomocy, jaką mógłby uzyskać dzięki ich orędownictwu. Wiele inskrypcji
to prośby zwrócone do zmarłego, żeby modlił się do Boga za żyjących. Czasem
oznaczają one życzenie, by osiągnął spoczynek, spokój albo chwalebne
zmartwychwstanie. Chętnie oddawano duszę skromnego zmarłego pod niebiańską
opiekę sławnemu męczennikowi, aby stał się jego poręczycielem i wprowadził go
przed oblicze Boga” – tak opisywał wiarę we wstawiennictwo świętych w
pierwotnym Kościele M. Simon. Świadectwo życia świętych, jest nie tylko
doskonałym przykładem ludzkiej doskonałości, ale nade wszystko receptywności-
otwartości na działanie Ducha Świętego. Istota świętych i ich kultu nie może
być inaczej wyrażona jak przez fakt, że Bóg jako Duch Święty ukazuje Siebie
jako przedziwnego w swoich świętych. „W świętych czcimy przebóstwienie natury
człowieka, Bożą miłość do nich i w nich” (J. Florowski). W tych wypełnionych
miłością i łaską „naczyniach”, odkrywamy naszą przygodę wiary i ostateczne
zwieńczenie naszej drogi- Zbawienie. Zakończę to rozważanie słowami ks.
Twardowskiego: „Powoli nie prędko proszę się nie pchać. Najpierw trzeba
wyglądać na świętego ale nim nie być, potem ani świętym nie być ani na świętego
nie wyglądać. Potem być świętym tak żeby wcale tego nie było widać i dopiero na
samym końcu święty staje się podobny do świętego”. Życzę świętości !