Gdy
tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić: «To plemię jest plemieniem
przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku
Jonasza. Jak bowiem Jonasz stał się znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie
Syn Człowieczy dla tego plemienia....
Znak Jonasza- to zapowiedź
znaku ocalonego i odkupionego człowieka, dokonanego poprzez zmartwychwstanie
Chrystusa. Transcendentna rzeczywistość,
w której Bogoczłowiek zstępuje do infernalnej otchłani i wyprowadza z paszczy
Lewiatana pierwszych rodziców, a wraz z nimi czekającą na światło Paschy ludzkość.
Święty Jan Chryzostom wyjaśniał, że z chwilą przybycia Jezusa Otchłań stała się
prawdziwym rajem, gdyż tam, gdzie jest Jezus, jest niebo. Chrystus jest zatem
zwycięskim Jonaszem wdzierającym się w świat mroczny, pozbawiony nadziei, wyrywając
ze szponów zła ludzkość opłakującą własne grzechy. Justyn Męczennik pisał: „Wspomniał
Pan Bóg święty Izrael, zmarłych swoich, którzy spoczywają w ziemi grobowca,
zstąpił do nich, by im zwiastować dobrą nowinę swego zbawienia.” Mamy tu obraz
zbawienia, którego wyraźny ślad odnajdujemy w barwnej ikonografii i tekstach
liturgicznych Kościoła. „Zstąpiłeś w otchłań ziemi, skruszyłeś wieczne wrota i
uwięzionych tam, Chryste, uwolniłeś, i po trzech dniach, jak prorok Jonasz z
wnętrza ryby, wyszedłeś z grobu.” Uspieński, komentując ikonę Anastasis, mówił, że ciemność otchłani
została wypełniona światłem promieni Bożej chwały Tego, który zstąpił tam będąc
Bogoczłowiekiem. Jest to światło uobecnionego już zmartwychwstania, a sam Zbawiciel
triumfalnie stąpa po dwóch skrzydłach wrót otchłani, które wyważył siłą miłości
do człowieka. Ten ewangeliczny obraz zbawienia wtopiony w chrześcijański Symbol
Wiary, skłania do bezpośredniego pytania od którego nie może uchylić się
człowiek wiary. Gdzie jest ten Zmartwychwstały, jak można Go znaleźć, aby
zjednoczyć się z Nim w całej pełni ? Chrystus jest wszędzie, porusza się na
przodzie radosnego orszaku odkupionych, naznaczając naszą historię i czyniąc ją
świętem nowego dnia. Jest to Człowiek- Maksimum, jak mówił Nicolas de Cuise,
wyciągający ku nam swą dłoń.