poniedziałek, 30 października 2017

Ps 68 (67), 2 i 4. 6-7b. 20-

Pan przez wszystkie dni niech będzie błogosławiony,
Bóg, który nas dźwiga co dzień, Zbawienie nasze!
Bóg nasz jest Bogiem, który wyzwala,
Pan ratuje nas od śmierci.

W kontekście zbliżających się listopadowych dni, słowa psalmisty wydają się nacechowane optymizmem który zaciera poczucie lęku wobec śmierci. Zapewne wielu wcale nie myśli o przemijaniu, a na pewno o śmierci. Współczesna nauka podtrzymuje nas w przekonaniu że odchodzenie jest czymś odległym a nawet obcym, stąd nie warto sobie tym zawracać głowy. Wielu jest święcie przekonanych, że żyjemy w epoce tak wielkiego medycznego postępu iż śmierć zdaje się być oszukaną, biorąc pod uwagę wydłużenie średniej długości życia. Medialni celebryci stali się piewcami „wiecznego piękna”, witalności bez zmarszczek i skalpelowej afirmacji życia. Wszystko powinno wyglądać tak dosłownie, że może ktoś uwierzy w to zachowanie młodości. W filmie Młodość Paolo Sorrentino opowiadając o życiu z pozycji głównego bohatera- starszego kompozytora muzyki, demaskuje banalny i próżny świat elit, jakby chciał podążyć tropem starszego od siebie bliblijnego Koheleta ostatecznie wyznając: „Jest czas rodzenia i umierania...” Inny wielki reżyser Andriej Tarkowski tworząc wielkie dzieła, wskazywał na „istnienie Boga w człowieku,” nakreślając odważnie wiarę w życie nadprzyrodzone. Wracając do ludzi przekonanych o „ziemskiej nieśmiertelności” i wiary przedłużającą życie siłę pieniądza; nie wszystko można zamknąć w optymistycznych statystykach, czy socjologicznych słupkach globalizacji i przeludnienia. Na te „pozytywne” przemyślenia kładzie się cień efemeryczności ludzkiego życia. Człowiek umierający powolnie na scenie świata: zanieczyszczenie środowiska, pośpiech, nowotwory, stres... Lęk przed autentycznością jest jak wirus skracający szanse na powrót do zdrowia. Umieranie jest częścią życia, tylko głupiec nie jest wstanie tego pojąć. Chrześcijanin doskonale rozumie filozofię życia i przechodzenia. „Ciemność i mrok ludzkich dróg ustępują przed potęgą niezwyciężonej światłości, jaśniejącej na obliczu Zmartwychwstałego. Światłość ta nigdy nie wygasa w człowieku stworzonym na obraz Boży i odkupionym za cenę życia i śmierci Chrystusa”- pisał M. Bierdiajew. Człowiek nie jest samotną monadą próbującą łapczywie zasysać powietrze i wstrzymywać nieubłagany upływ czasu. Bóg wyzwala swoje umiłowane stworzenie z tego fatalistycznego poczucia lęku przed wejściem w niebyt istnienia. „Wszyscy jesteśmy, na tej ziemi wygnania, gośćmi przejazdem”- wołał św. Ambroży. Zrozumieć problem śmierci można jedynie w kontekście życia. Święty Serafin z Sarowa mówił o „radosnym umieraniu”, a każdego napotkanego człowieka pozdrawiał słowami: „Chrystus zmartwychwstał, radości moja.” Proklamował to z taką mocą, jakby śmierci odebrano władzę. Święty chodził po ziemi, ale oczami duszy kontemplował już piękno przemienionego świata w Bogu. Pozostaje nam zatem mądra wskazówka W. Rozanowa: „Żyj każdym dniem tak, jakbyś przeżywał całe swoje życie właśnie dla tego jednego dnia.”