piątek, 27 lipca 2018


Jr 31, 13

Wtedy dziewica rozweseli się w tańcu
i młodzieńcy cieszyć się będą ze starcami.
Zamienię bowiem ich smutek w radość,
pocieszę ich i rozweselę po ich troskach.

Taniec wyraża radość istnienia i pozwala odczuć limes wieczności. „Kiedy ktoś tańczy, ziemia pod nim jest święta”- pisała M. Graham. Taniec istnieje tak długo jak istnieje człowiek i jest częścią kultury która próbowała przez wieki uzewnętrznić głęboko przeżywaną sferę sacrum. „Taniec, obok ofiary, należy do najstarszych czynności kultowych- pisał M. Lurker- Taneczny ruch staje się symbolem życia, począwszy od tańca radości u ludów pierwotnych przy narodzinach dziecka aż po ostatni ziemski taniec w objęciach śmierci, jak choćby taniec śmierci przedstawiany w późnym średniowieczu.” Taniec umożliwia wprawienie ciała w ruch- tym samym przezwyciężając siły ciężkości i wszystkie determinacje które względem ciała nakreśla egzystencja z szerokim wachlarzem fizologicznych obwarowań. Drganie ciała poddane duktowi muzyki staje się symbolicznym środkiem wyrazu i medium komunikacji. Skurcz i rozkurcz mięśni zakładają coś prenatalnego i jednocześnie finalnego, znajdując swoje uzasadnienie w momencie narodzin, śmierci i zmartwychwstania. W tańcu wybrzmiewa z niezwykłą siłą radość i energia życia; miłość popychająca kochanków ku sobie, łącząca ich monolicie erotycznego zdumienia. W tym akcie zawiera się również jakiś głęboko zakorzeniony element kosmiczny. Tak jak słońce jest otoczone korowodem wirujących planet, tak ruch ciał wyraża komunię ze światem stworzonym- rozedrganym siłą wewnętrznej miłości. Pierwsi chrześcijanie potrafili poddać się paschalnemu tańcowi na grobach męczenników, wyrażając tym samym Kościół jako Oblubienicę wychodzącą naprzeciw swojego Umiłowanego- Słońca Wieczności- Chrystusa. „Mogę uwierzyć tylko w Boga, który tańczy !”, mówił F. Nietzsche. A przecież Chrystus jest Bogiem roztańczonym. Tak pokazuje Go bizantyjska ikonografia na fresku w kościele Zbawiciela w Konstantynopolu. Chrystus zstępuje do piekieł napełniając wszystko światłem i tańcząc na rozkruszonych bramach świata ciemności. Takim widzimy Zmartwychwstałego w obrazie ołtarza Mistrza z Trzeboni, czy w spotkaniu z Marią Magdaleną w ogrodzie u Fra Angelica; unosi się zwiewnie i dostojnie. Chrześcijaństwo uczyło się naśladować ten „błogosławiony taniec życia.” Święty Bazyli Wielki pisał o wprawianiu ciała w ruch jako czymś pożytecznym na wzór naśladowania na ziemi tanecznego korowodu aniołów powiązanego z modlitwą o wschodzie słońca- ku czci najdoskonalszego artysty- opromieniającego świat blaskiem piękna Stwórcy. Natchniony przez Boga taniec- znany z antycznych misteriów jako choreia pneumatike- powracał również w licznych dziełach mistyków. Methylda z Magdeburga czy Henryk Suzo wspominali o „tańcu duszy” lub „tańcu wesela pełnym niebiańskiej rozkoszy.” Zachowały się liczne świadectwa mówiące o tym jak kapłani w okresie wielkanocnym pod wpływem radosnych i skocznych melodii wykonywali tańce- niczym biblijny Dawid spontanicznie podskakując, tym samym wyrażając uwielbienie Bogu. „Taniec miał służyć mistycznemu zespoleniu z Bogiem” (M.G. Woisen), wprowadzić ciało do komnaty w której dusza smakuje fantastycznego oglądu wieczności. „Wszystko, co tańczący pobożny człowiek sugeruje gestem i muzyką- powie H. Rahner- jest tylko potajemnym wprawianiem się w tym, czego oczekuje z utęsknieniem, w tanecznym korowodzie życia wiecznego.” Również w chrześcijańskiej liturgii która zawiera w sobie element transcendentnego piękna i eschatonu, pojawia się „święty ruch ciał” wyrażając ożywcze tchnienie Żyjącego przenikającego Ciało Mistyczne – Kościół. „W liturgii człowiek uczy się stawać istotą celebrującą. Całe jego ciało, całe jego tchnienie jest przede wszystkim powołane do wielbienia” (O. Clement). Serce nowego stworzenia bije w pełnym entuzjazmu tańcu Kościoła wchodzącego w eon wieczności, aby uczestniczyć w chorus angelorum.