Wtedy dziewica rozweseli
się w tańcu
i młodzieńcy cieszyć się będą ze starcami.
Zamienię bowiem ich smutek w radość,
pocieszę ich i rozweselę po ich troskach.
i młodzieńcy cieszyć się będą ze starcami.
Zamienię bowiem ich smutek w radość,
pocieszę ich i rozweselę po ich troskach.
Taniec wyraża radość istnienia i
pozwala odczuć limes wieczności. „Kiedy ktoś tańczy, ziemia pod nim jest święta”-
pisała M. Graham. Taniec istnieje tak długo jak istnieje człowiek i jest
częścią kultury która próbowała przez wieki uzewnętrznić głęboko przeżywaną sferę
sacrum. „Taniec, obok ofiary, należy
do najstarszych czynności kultowych- pisał M. Lurker- Taneczny ruch staje się
symbolem życia, począwszy od tańca radości u ludów pierwotnych przy narodzinach
dziecka aż po ostatni ziemski taniec w objęciach śmierci, jak choćby taniec
śmierci przedstawiany w późnym średniowieczu.” Taniec umożliwia wprawienie
ciała w ruch- tym samym przezwyciężając siły ciężkości i wszystkie determinacje
które względem ciała nakreśla egzystencja z szerokim wachlarzem fizologicznych
obwarowań. Drganie ciała poddane duktowi muzyki staje się symbolicznym środkiem
wyrazu i medium komunikacji. Skurcz i rozkurcz mięśni zakładają coś
prenatalnego i jednocześnie finalnego, znajdując swoje uzasadnienie w momencie
narodzin, śmierci i zmartwychwstania. W tańcu wybrzmiewa z niezwykłą siłą
radość i energia życia; miłość popychająca kochanków ku sobie, łącząca ich
monolicie erotycznego zdumienia. W tym akcie zawiera się również jakiś głęboko
zakorzeniony element kosmiczny. Tak jak słońce jest otoczone korowodem
wirujących planet, tak ruch ciał wyraża komunię ze światem stworzonym- rozedrganym
siłą wewnętrznej miłości. Pierwsi chrześcijanie potrafili poddać się
paschalnemu tańcowi na grobach męczenników, wyrażając tym samym Kościół jako
Oblubienicę wychodzącą naprzeciw swojego Umiłowanego- Słońca Wieczności- Chrystusa. „Mogę uwierzyć tylko w Boga, który
tańczy !”, mówił F. Nietzsche. A przecież Chrystus jest Bogiem roztańczonym.
Tak pokazuje Go bizantyjska ikonografia na fresku w kościele Zbawiciela w
Konstantynopolu. Chrystus zstępuje do piekieł napełniając wszystko światłem i
tańcząc na rozkruszonych bramach świata ciemności. Takim widzimy Zmartwychwstałego
w obrazie ołtarza Mistrza z Trzeboni, czy w spotkaniu z Marią Magdaleną w
ogrodzie u Fra Angelica; unosi się zwiewnie i dostojnie. Chrześcijaństwo uczyło
się naśladować ten „błogosławiony taniec życia.” Święty Bazyli Wielki pisał o
wprawianiu ciała w ruch jako czymś pożytecznym na wzór naśladowania na ziemi
tanecznego korowodu aniołów powiązanego z modlitwą o wschodzie słońca- ku czci
najdoskonalszego artysty- opromieniającego świat blaskiem piękna Stwórcy.
Natchniony przez Boga taniec- znany z antycznych misteriów jako choreia pneumatike- powracał również w
licznych dziełach mistyków. Methylda z Magdeburga czy Henryk Suzo wspominali o „tańcu
duszy” lub „tańcu wesela pełnym niebiańskiej rozkoszy.” Zachowały się liczne
świadectwa mówiące o tym jak kapłani w okresie wielkanocnym pod wpływem
radosnych i skocznych melodii wykonywali tańce- niczym biblijny Dawid
spontanicznie podskakując, tym samym wyrażając uwielbienie Bogu. „Taniec miał
służyć mistycznemu zespoleniu z Bogiem” (M.G. Woisen), wprowadzić ciało do
komnaty w której dusza smakuje fantastycznego oglądu wieczności. „Wszystko, co
tańczący pobożny człowiek sugeruje gestem i muzyką- powie H. Rahner- jest tylko
potajemnym wprawianiem się w tym, czego oczekuje z utęsknieniem, w tanecznym
korowodzie życia wiecznego.” Również w chrześcijańskiej liturgii która zawiera
w sobie element transcendentnego piękna i eschatonu, pojawia się „święty ruch
ciał” wyrażając ożywcze tchnienie Żyjącego przenikającego Ciało Mistyczne –
Kościół. „W liturgii człowiek uczy się stawać istotą celebrującą. Całe jego
ciało, całe jego tchnienie jest przede wszystkim powołane do wielbienia” (O.
Clement). Serce nowego stworzenia bije w pełnym entuzjazmu tańcu Kościoła
wchodzącego w eon wieczności, aby uczestniczyć w chorus angelorum.