wtorek, 31 lipca 2018


Każdy dzień wakacji pomimo tak intensywnych i wyczerpujących organizm upałów jest doskonałą okazją pogłębiania swojej wiary i życia rytmem modlitwy. Poruszanie się w przestrzeni serca i intelektu, chwytaniu równowagi ducha, rewizji własnych- często ciasnych uproszeń na temat wiary i sposobów jej przeżywania. Oprócz lekkostrawnych i relaksujących książek z bieżącej beletrystyki, można wyłuskać więcej czasu na lekturę która porusza  ducha; człowiek ubogacony dziełami Ojców Kościoła i żywotami świętych dostrzega, że nie jest sam w drodze ku nie łatwo osiągalnej dojrzałości ducha. Nie można zatrzymać i zadowalać się raz pozyskaną wiedzą, ale należy ciągle szukać, pytać, młodzieńczo dociekać, konfrontować swoje myślenie z tymi którzy od nas poszybowali znacznie wyżej- osiągnęli jakiś rodzaj poznania i wewnętrznego spokoju. Nie można pozostać w bezruchu, czy stagnacji... Teologia i wraz z nią kultura winna być naznaczona twórczą dynamiką poszukiwania Boga. Porównuję to często do pływania; zaczynamy od brzegu, a po pewnym czasie znajdujemy się już na środku bezkresnego akwenu (możemy być zadowoleni z siebie, że nam się udało, albo przerażeni poczuciem bezkresnego żywiołu). Aby nauczyć się „pływać” trzeba mieć doskonałych warsztatowo instruktorów. Często powracam do dzieł Ojców Kościoła, ponieważ ich myśl nigdy się nie zdezaktualizowała; ich refleksja o Bogu ciągle zapładnia teologię świeżością i błyskotliwością postrzegania – sztukę życia i przeżywania wiary. Kiedy słyszymy o powrocie do Ojców, to nie chodzi o naiwnie sentymentalny zwrot w tył historii chrześcijaństwa, aby schować się za plecami mądrzejszych autorytetów- atletów ducha i mistrzów lotnego intelektu. Chodzi raczej o fascynację ich intuicją i charyzmatyczną odwagą do budowania sądów, a nawet zuchwałego, choć  pełnego pokory wadzenia się z Tajemnicą. Można siedzieć na plaży i czytając katechezy świętego Jana Chryzostoma lub Ambrożego, dostrzec sprawy które do tej pory były schowane pod warstwą innych, pozornie oczywistych problemów. U tych zaradnych życiowo mężów „reguła modlitwy jest regułą wiary”, a ortodoksja zawsze odnajduje się w  ortopraksji. Poznanie Boga nie leży tylko w sferze doświadczenia intelektu. Jest poznaniem koherentnym, zagarniającym całego człowieka we wszystkich jego władzach poznawczych. „Jest poznaniem, które angażuje całe istnienie; to egzystencjalne, doświadczalne, apofatyczne i doksologiczne poznanie. Poznajemy Boga, kiedy doświadczamy Jego obecności jako wypełniającej i ogarniającej nas... Poznajemy Boga nie poprzez pojęcia i idee, lecz poza i ponad nimi, gdy nasze istnienie jest z Nim zjednoczone. Poznajemy Boga, kiedy jesteśmy z Nim blisko. Poznajemy Boga, gdy „Nim oddychamy”- czujemy Jego obecność w jakimkolwiek miejscu, w którym się znajdujemy lub do którego zdążamy...” – twierdzi M. Aghiogrgoussis. W pewnym momencie wewnętrznego kotłowania odnajdujemy harmonię między tym, co duchowe i intelektualne; zatopione w misterium i wyrywające się do natychmiastowego wyjaśnienia. Ostatecznie przestrzeń poszukiwana prowadzi chrześcijanina do liturgii gdzie w całej pełni urzeczywistnia się uświęcenie i przebóstwienie człowieka. Miał rację Lev Gillet mówiąc, że „wszczepienie człowieka w Chrystusa i jego związek z Bogiem domaga się współdziałania dwóch nierównych, aczkolwiek niezbędnych mocy: łaski Bożej oraz woli człowieka.” Bóg każdego dnia wychodzi naprzeciw nas, tak jak na drodze do Emaus spotkał roztargnionych i przygniecionych balastem wspomnień uczniów. My również jesteśmy zobowiązani aby wyjść ku Niemu, aby mógł dostrzec z daleka blask naszych oczu, żar serca i wadzenie intelektu.