wtorek, 17 lipca 2018


Ps 48  

Wielki jest Pan i godzien wielkiej chwały
Święta Jego góra, wspaniałe wzniesienie,
radością jest całej ziemi.

Pomimo najbardziej wzniosłej i utkanej z mnóstwa teologicznych wywodów ekwilibrystki, zawsze najcenniejsze i najbardziej przemawiające do innych ludzi jest osobiste doświadczenie Boga. Tylko ten który wdrapał się ponad horyzont swoich wyobrażeń i sądów, widzi więcej, głębiej..., wyraźniej. Ze szczytu zdobytego w trudzie wierzchołka góry rozpościera się cudowna panorama wieczności !  Twarz wędrowca opromienia światło innego Słońca. „Kto zwraca się ku teologii, żyje w doskonałej harmonii z wiarą”- postulował św. Grzegorz z Nyssy. Chrześcijaństwo nie jest zbiorem mniej lub łatwiej przyswajalnych idei, czy odciśniętego w kulturze wieków świadectwa ocierania się o transcendencję, szamotaniny i powracającego pytania: Quo vadis Domine. To trud zrodzony z wędrówki pod gwiazdami, wydeptanymi piaskami pustyni i przemierzonymi wzdłuż i wszerz gwarnymi miastami. Pomocne w tym względzie wydają się słowa filozofa Whiteheada: „My, którzy z zawodu lub zamiłowania staramy się zrozumieć i docenić każdy fragment przeszłości, ustawicznie napotykamy przeszkody wynikające nie tylko z niedostępności wielu kluczowych świadectw, ale także z braku odpowiednich umiejętności, do odbierania sygnałów pochodzących z innych czasów i miejsc.” Nie można przejść przez chrześcijaństwo w sposób historycznie i naiwnie sentymentalny; zgłębiać sens wiary- niczym turysta, czy naukowiec posługujący się odpowiednimi ku temu instrumentami poznawczymi. Takie podejście jest banalne, nierzetelne, płytkie i skazane na porażkę. Dopiero w tym kluczu zdaje się w pełni wybrzmiewać myśl Tertuliana: „Wierzę, ponieważ to absurd.” Człowiek nie mógłby wymyślić Boga. Jeśli w człowieku powstaje myśl o Bogu, jeśli pojawia się w głębinach serca intuicja tego, co niewypowiedziane i niewyrażalne, to dlatego że Bóg jest obecny w tym procesie „poznania”- owego wzruszenia mistycznego. „Niech będzie błogosławiony Bóg, który objawił w Chrystusie tajemnicę promiennej Boskości”- wołał A. Cuttat. Aby odkryć wiarę prawdziwą- zogniskowaną na Chrystusie A i Q, trzeba podjąć trud mozolnego wdrapania się górze. Miejsce wzniesienia nie jest punktem topografii, ale miejscem duchowej wędrówki której szalki krzyżują się w sercu szukającego; w czasie gdy dokonuje się oczyszczenie spojrzenia i rozbłyskuje w duszy płomień wiary. Człowiek wiary zaczyna w pewnym momencie widzieć wzrokiem Gołębicy- Ducha Świętego, a to co do tej pory wydawało się ukrytym zaczyna się mienić niczym zdobna mozaika złożona z licznych fragmentów, ostatecznie utrwalających jeden doskonały obraz Boga wychodzącego naprzeciw człowieka. „Odnaleźć Boga to znaczy szukać Go bez ustanku- przekonywał św. Maksym- widzieć Boga to znaczy nigdy nie przestawać Go pragnąć.” Jesteśmy niczym biblijny patriarcha Jakub który we śnie ujrzał drabinę sięgającą nieba oraz „aniołów Bożych, którzy wchodzili w górę i schodzili w dół” (Rdz 28,12). Kamień na którym usnął, był betylem i znajdował się w centrum świata, tam bowiem łączyły się wszystkie sfery kosmiczne. W nim znalazł się świat Boga. Oddaję jeszcze raz głos św. Grzegorzowi z Nyssy: „Postawiwszy raz stopę na drabinie, na której opiera się Bóg, nie przestawaj wstępować... każdy krok cię wprowadza w inny wymiar.” Na szczycie „poznasz wszystko tak, jak i zostałeś uprzednio poznany.”