Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze,
że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło
ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a
nie usłyszeli”.
Na płaszczyźnie
ontologii obecność Boga jest całkowicie transcendentna i niemożliwa do uchwycenia. „Bóg jest absolutnie nieosiągalny”- pisał J. Nowosielski
próbując odsłonić subtelne paradoksy nieprzedstawialności Boga w przestrzeni
sztuki sakralnej. Jednocześnie Ten Nieprzedstawialny i nieuchwytny ludzkiej
percepcji w osobie Chrystusa stał się ikoną Boga. Po wcieleniu, Chrystus uwalnia ludzi od
bałwochwalstwa, nie w sposób negatywny, zakazując czynienia obrazów, lecz w
sposób pozytywny, objawiając prawdziwe, ludzkie Oblicze Boga. Ponieważ Bóstwo,
jako jedyne, wymyka się wszelkim wyobrażeniowym środkom wyrazu, a
człowieczeństwo w izolacji od tego, co Boskie, nie posiada żadnej wartości,
Ojcowie VII soboru w swojej mądrości orzekają, że „człowieczeństwo Chrystusa
jest ikoną jego Bóstwa”. Sztuka ma na celu obudzić naszą duchową percepcję
duszy- rozedrgać oczy i rozbudzić żar miłości w aorcie duszy. Ikona a zatem
podążająca za nią sztuka posiada charakter apofatyczny- „pokazuje
rzeczywistości niepokazywaną” jak to doskonale wyraził o. Paweł Floreński.
Dzisiejsza Ewangelia jest najlepszym komentarzem do sprowokowania dyskusji na
temat obrazu. Człowiek posiada zmysł wzroku a tym samym jest w możności do
uchwycenia Tajemnicy. Sztuka poczęła się ze „Słowa które stało się ciałem”. Praesentia- to łacińskie słowo, które
można tłumaczyć jako ujawnienie się osoby lub bycie naprzeciw niej;
najwłaściwiej oddaje fenomen poznania który „utrwala” ikona. „Ikona nie uznaje
dla siebie żadnej innej miary niż jej własna, niekończona i niezmierzona.
Podczas gdy idol mierzy boskość zasięgiem spojrzenia tego, kto następnie go
wyrzeźbi, ikona ukazuje w widzialnym nie tylko twarz, na której niewidzialne
daje się oglądać tym lepiej, że jego objawienie otwiera przepastny bezmiar,
jakiego ludzkie oczy nie zaprzestaną nigdy zgłębiać” (J. L. Marion). W tym
kluczu należy rozumieć ikonę w wymiarze epifanicznym, przekraczającym zwyczajny
język religijnej prezentacji. „Oczy są mądrzejsze od uszu, a we wczesnym Kościele
najbardziej rozpowszechnioną metaforą poznania było widzenie”. Chrześcijaństwo
poznało Boga patrząc w ludzką twarz, w rozświetloną światłem twarz Chrystusa.
Cyryl Aleksandryjski napisał w komentarzu do historii o niewidomym człowieku, że
kiedy zapytał on: „A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył ?”, Jezus nie
powiedział: „Poszukaj natury Boga przez analogie”, lecz: „Jest nim Ten, którego
widzisz i który patrzy na ciebie”. Wskazał na rzeczywistość swego ciała, którą
można zobaczyć. Rzecz jasna widzenie oznacza w tym wypadku coś więcej niż tylko
uchwycenie kogoś wzrokiem, jest również wejściem w relację z Tym który pozwala
się zobaczyć i dotknąć. Dlatego chrześcijanie wschodni nie tylko patrzą na
ikony, lecz je dotykają, całują, zapalają przed nimi kadzidło i świece,
ozdabiają kwiatami, kierują przed nimi modlitwy. Święty Jan Damasceński wielki
teolog i obrońca kościelnej sztuki napisze: „Odważnie rysuję portret
niewidzialnego Boga nie jako niewidzialnego, lecz jako Tego, który się pojawił
dla naszego zbawienia i istniał w ciele i krwi”. Zatem w obrazie Jezusa nie
jest sportretowany ani Jezus-człowiek, ani niewidzialny Bóg, lecz obraz Boga,
który stał się ciałem. Dlatego każdy chrześcijanin winien wyznać słowami
wielkiego teologa: „Widziałem Boga w ludzkiej postaci i moja dusza została
zbawiona”.