Chwal, duszo moja, Pana.
Będę chwalił Pana do końca mego życia,
będę śpiewał mojemu Bogu,
dopóki istnieję.
Będę chwalił Pana do końca mego życia,
będę śpiewał mojemu Bogu,
dopóki istnieję.
Modlitwa jest najtrudniejszą sztuką
chrześcijańskiego życia. Można całe życie poruszać się na powierzchni i tak
naprawdę nie zacząć dialogować z Bogiem. „Nie ma życia bez modlitwy- rozmyślał
W. Roznanow- Bez modlitwy jest tylko szaleństwo i horror. Dusza prawosławna
wyraża się w darze modlitwy.” Znam ludzi którzy próbują zagadać Boga, zamęczyć
swoją wylewnością upatrując w tej pomnożonej mnogości słów najdoskonalszy
sposób uwielbienia i odwrócenia się od rzeczywistości która może przytłaczać.
Jakże mylny to sposób rozmawiania z Kimś, kogo darzy się największym uczuciem.
Modlitwa to poryw duszy zrodzony w milczeniu i wyrzeźbiony w oszczędności słów.
Pamiętam świadectwo starszej samotnej kobiety. Opowiadała mi o swojej
codziennej „modlitwie światła.” Mówiła: Ojcze kiedy jest mi ciężko lub zalewa
mnie szczęście, zapalam lampkę oliwną przed ikoną i szeptam jedno wezwanie „Jezu,
kocham Ciebie.” Sam często praktykuje modlitwę Jezusową przesuwając czotki
które zawsze ma zawieszone na dłoni. Prostota i głębia tej modlitwy z czasem przynosi
upragnione owoce ducha. Modlitwa wymaga również syntezy i refleksji,
bezgranicznego zaufania i cierpliwego oczekiwania na odpowiedź lub jej brak. „Kiedy
się modlisz- mówił jeden z Ojców pustyni- musisz milczeć, niechaj modlitwa
twoja przemawia do ciebie.” Milczenie zdaje się być najtrudniejszym elementem
życia duchowego. Przywykliśmy do monologu, a oszczędność słów zamieniliśmy na
potok chaotycznie następujących jedna po drugiej myśli. Wiele razy słyszę od
znajomych pytanie: Jak się modlić skoro brakuje czasu, tyle obowiązków nie pozwala
skoncentrować się na Bogu ? Myślę, że każdy musi znaleźć swoją własną metodę.
Nie chodzi o wykradanie czasu- choć to byłoby najlepszym rozwiązaniem- raczej zabiegać
o to, aby czynić z życia modlitwę. Uduchowić świat w sobie i wokół siebie. Niech
pamięć o Bogu przenika każdą chwilę, wykonywaną czynność, myśl i pragnienie. „Rękoma
pracuj, a rozumem i sercem bądź z Bogiem”- przekonywał Teofan Zatwornik. Czasami
boimy się wejść w przestrzeń szczerej rozmowy, ponieważ On mógłby powiedzieć o
nas więcej, niż chcielibyśmy usłyszeć. W swoim życiu spotkałem wielu ludzi
rozmodlonych. Ich twarz, spojrzenie i ciepło emanujące z ciągłego przebywania
naprzeciw Boga przyciągało innych jak magnes. Modlitwa na pewnym etapie musi otworzyć
zaryglowane bramy naszej duszy- udrożnić kanały łaski przez które spłynie tchnienie
Ducha Świętego- najpotężniejszego Nauczyciela modlitwy. Indywidualna modlitwa
zawsze musi być osobistym przygotowaniem do tej liturgicznej, przeżywanej w
rzeczywistości eklezjalnej. Maksimum modlitwy znajduje swoje spełnienie w
przeżywanych misteriach przez które uzewnętrznia się dotyk, bliskość, czułość i
miłość Boga w Chrystusie. „Bosko- ludzka natura rozszerza się na Kościół i jego
środki łaski” (D. Constantelos). Wchodzimy w wielkie Misterium Zbawienia z
uwielbieniem na ustach i duszy, znajdując spełnienie w Eucharystii-
przeobfitemu i udzielającemu się nam życiu Trójosobowego Boga.