Bracia: My wszyscy, którzy otrzymaliśmy
chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć.
Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani
po to, abyśmy i my postępowali w nowym życiu – jak Chrystus powstał z martwych
dzięki chwale Ojca... (Rz 6, 3-4. 8-11).
Wczoraj dane mi
było namacalnie doświadczyć światła Taboru. „Jeśli widzieć światłość oznacza
być w światłości i uczestniczyć w Jego blasku, który ożywia”- napisze św.
Ireneusz z Lyonu. Ta światłość rozbłysnęła na twarzyczce mojego synka Serafina,
który będąc zanurzonym w chrzcielnym źródle Kościoła stał się chrześcijaninem-
nosicielem światłości- oświeconym, napełnionym Duchem Świętym, przyjacielem
świętych, cudownym ziarenkiem Królestwa Bożego. „Odkąd zostaliśmy ochrzczeni-
pisał św. Jan Chryzostom- dusza nasza oczyszczona przez Ducha jaśnieje bardziej
niż słońce i nie tylko wpatrujemy się w chwałę pańską, ale otrzymujemy jej
odblask.” Ten blask zajaśniał w duszach wszystkich uczestników tego pięknego
obrzędu (Dziękuję mojej kochanej żonie Milence, rodzinie, przyjaciołom i
znajomym splecionym we wspólnym dziękczynieniu Bogu). Każdy w jakiś najbardziej
osobisty sposób powrócił do momentu własnego narodzenia w wierze. To również
powód do mojej przeobfitej radości jako kapłana i fizycznego ojca. Całując namaszczone
piersi, oczy i uszy dziecka uwielbiałem Boga za wielką miłość i początek drogi która
prowadzi ku przebóstwieniu- byciu podobnym do Chrystusa. Po raz kolejny
uświadomiłem sobie, że Przemienienie to również zatrzymanie w swoim sercu
odrobiny światła dla siebie, uchwycenie się świetlistej tuniki Chrystusa i
zachwyt który Piotr streścił pełnym zdumienia stwierdzeniem: „Panie, dobrze że
tu jesteśmy.” A cóż miał powiedzieć innego ? Ta chwila była cudem, świętem,
pięknem. Dziękuję Ci, Panie za ten zachwyt !