Błogosław,
duszo moja, Pana,
Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki!
Odziany w majestat i piękno,
światłem okryty jak płaszczem.
Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki!
Odziany w majestat i piękno,
światłem okryty jak płaszczem.
Świat w którym
żyjemy w jakimś stopniu cierpi na brak jasności. Nie chodzi to energię
słoneczną, czy światło, które bez przerwy zostaje emitowane dzięki transmisji
prądu. Nie chodzi tu o światłość w sensie wyrażenia poetyckiego, czy metafory.
Myślę o braku wewnętrznego światła; emanującego w procesie przybliżania się
człowieka do Boga. Olśniewający jest opis Psalmisty. Ujmuje Boga w słowach-
symbolach, przekraczających zwyczajną kategorię opisu. „Wielkość”, „Piękno”,
„Majestat”, „Światło”. Utożsamia on Boga ze światłością- ubiera Go w
„świetlisty kostium” i akcentuje prostotę Jego istoty. Przejrzystość światła,
jego niezmącony blask, energetyczność, nie dopuszcza żadnego pierwiastka
obcego, nic nie jest wstanie zmącić tego wyobrażenia. „Święty przychodzi z góry…
Majestat Jego okrywa niebiosa, a ziemia pełna jest chwały. Wspaniałość Jego
podobna do światła, promienie z rąk Jego tryskają” (Ha 3,3-4). Taka wizja może
sparaliżować człowieka, spowodować fizyczne zastygnięcie, a nawet ślepotę. Czyż
cała mistyka nie jest drogą przez ciemność ku światłości ? Światło które
wytryskuje od objawiającego się Boga, nie tylko po to udziela światła, by
rozjaśniać ciemność, ale by przeobrazić noc w dzień. Pierwsze słowa Biblii: „Niechaj się stanie światłość”, stanowią również
końcowy akord historii świata: „I już nocy nie będzie. A nie potrzeba im
światła lampy ani światła słońca, bo Pan Bóg będzie święcił nad nimi” (Ap
22,5). „Bóg nie jest widowiskiem. Kontemplacja Boga jest bardziej ukryta,
przesłonięta, zbijająca z tropu. On się w jakimś stopniu odsłania…, dzięki
przekraczaniu, które w rozdarcie wprowadza pokój”(J. Paliard). Pojawienie się
Boga rozświetla wszystko nowym blaskiem. Dlatego liturgia bizantyjska w
modlitwie w ciągu dnia woła: „Chwała Tobie, który objawiłeś nam Światłość”. To
już nie jest pełne euforii święto świateł, ale święto światła które spowija
Ciało Zmartwychwstałego Pana ukazującego się ludzkim oczom. Jestem wśród was-
„Światłość ze Światłości”. Boskie światło przekracza zmysły i rozum. Jest
niematerialne i nie ma w sobie nic, co mogłoby zmysłowo zagarnąć oczy. Dlatego
św. Symeon Nowy Teolog nazywa je „niewidzialnym ogniem” zarazem kładąc silny
akcent na jego widzialność. „Światłość Boża staje się zasadą naszej
świadomości- pisał W. Łosski- w niej poznajemy Boga i poznajemy samych siebie.
Bada ono głębie bytu, który osiąga zjednoczenie z Bogiem, staje się dla niego
sądem Bożym przed sądem ostatecznym”. Można postawić ważne pytanie: czemu tak
często jesteśmy daleko od tego światła ? Z pomocą w zrozumieniu tego problemu
pomogły mi słowa Antoniego Blooma, wprawdzie dotyczące życia modlitwy, ale
śmiało można je przenieść na grunt „duchowego oświecenia”. On pisze
następująco: „Dzieje się tak, ponieważ sami sobie mamy tak mało do
zaofiarowania, co by było strawą dla myśli, uczucia i życia. Jeśli przypatrzysz
się swemu życiu uważnie, wkrótce odkryjesz, że niemal nigdy nie żyjemy od
wnętrza w kierunku na zewnątrz; zamiast tego odpowiadamy na pobudki, na
podniety. Innymi słowy żyjemy odbijając coś, reagując na coś… Jak rzadko
potrafimy żyć po prostu czerpiąc z głębi i bogactwa, które, jak zakładamy, są
wewnątrz nas”. Bóg nas rozświetla niejako od środka, przenikając światłem
wszystkie struktury naszego człowieczeństwa. Odziany w światło Chrystus, czyni nas napełnionymi światłem- przebóstwionymi,
podniesionymi do poziomu rzeczywistości przemienionej. Urzeczywistnia się to, o czym mówił św.
Grzegorz Palamas: „Twoja dusza przyjąwszy łaskę rozbłyśnie cała podobna do
samego Boga”.