Jezus powiedział do
swoich uczniów: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego
siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować
swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je...
Nawet
przyjemny czas wakacyjnego odpoczynku może być przeniknięty wymagającą kontemplacją
Krzyża. To zatrzymanie się na najważniejszym znaku wiary, pozwala odkryć i
utrwalić w sobie najbardziej wiarygodne- przepełnione miłością oblicze
Boga-Człowieka. „To drzewo jest dla mnie wiecznym zbawieniem, nim się karmię,
nim się żywię. Zakorzeniam się w jego korzeniach, rozprzestrzeniam się w jego
gałęziach, obmywam się jego rosą, a jego duch karmi mnie i ożywia powiew
wiatru. W jego cieniu rozbiłem namiot i uciekając przed ogromnym upałem mam tam
obfitujące schronienie...”, pisał w Homili
Paschalnej Pseudo Hipolit. Drzewo szlachetne na którym zawisł
najpiękniejszy z synów ludzkich, oczekuje na podniesienie i usytuowanie w
centrum ludzkiego serca. Krzyż to
skandal, cierpienie, odrzucenie, uniżenie z którego rodzi się przeobrażająca
miłość. O tym zaświadczył Filanthropos- Przyjaciel
człowieka, którego oblicze wzgardzone, oplute, odrzucone, zaświadcza o
największej miłości. Krzyż Chrystusa, staje się wyrazem tej irracjonalnej,
bezprecedensowej „szalonej miłości”. Tylko taka perspektywa odsłania nam
prawdziwy sens Odkupienia. Mamy do czynienia z przeobrażającą człowieka i świat
manifestacja miłości. Ten nurt miłości wypływający z ran Ukrzyżowanego i
Zmartwychwstałego Baranka- ożywia, uświęca, stygmatyzuje, przebóstwia
zranionego grzechem człowieka. Bóg przez krzyż schodzi do najbardziej
infernalnej przestrzeni ludzkiego świata, aby swoją obecnością rozświetlić
mroki absurdu i zwątpienia. Ludzkość może przyjąć to terapeutyczne zstąpienie
miłości lub je odrzucić. Rosyjski myśliciel Bierdiajew pisał: „Chrystus
przyszedł na świat, jako uniżony, nie w chwale, był w świecie incognito i to
było Jego kenozą”. Ale owocem tego upokorzenia i wyniszczenia, staje się
największe zwycięstwo. Dlatego Krzyż splata w sobie dwa aspekty:
niewypowiedziane cierpienie, które wydaje się po ludzku nie do uniesienia i
triumf życia rozkwitającego, tak jak pokazują to wschodnie ikony krzyża. „Bóg
króluje z drzewa życia”. Pokazuje swoje rany, niczym trofea zdobyte w boju i
nieustannie przekonuje człowieka o miłości. „Ukrzyżowany solidaryzuje się ze
wszystkimi tymi, którzy z własnej winy zostali pozbawieni Ducha i doświadczyli
wygnania- oddzielenia od Boga. Właśnie tak, Syn ukrzyżowany umożliwia
grzesznikom pogodzenie się z Ojcem dzięki darowi Ducha wylanego na Niego
podczas Paschy, i przez Niego, Zmartwychwstałego, danego wszelkiemu ciału”. Bóg
w sposób najbardziej maksymalny wypowiedział nam miłość. Krzyż oczekuje również
mojej inicjatywy- odwagi wiary: „Ubi est Crux mea ?”