Bracia: Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg swojego Syna, zrodzonego
z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu,
abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami,
Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: „Abba, Ojcze”. A zatem
nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z
woli Bożej.
Tyle wspaniałych
książek napisano o cnotach Maryi. Opiewano Jej kobiecość, akcentowano walory
bezgranicznego oddania i głębię wiary. Czy ktoś napisał o Jej twarzy ? A
przecież jak mówił Terrien „Syn Boży uczynił Kościół na obraz swej Matki.”
Ikona Czarnej Madonny ma najpiękniejszą twarz matki. Twarz jest wyrazistym
traktatem teologicznym- który należy czytać, wzrokiem i sercem. Belting w Historii twarzy, pisał o twarzy jako
najbardziej indywidualnej części ciała i elemencie tożsamości człowieka. W
Jasnogórskim wizerunku całe pokolenia przyglądały się twarzy Matki;
dostrzegając objawienie piękna, czułości, macierzyństwa, spokoju, ufności...
Nie zabrakło tam również cienia strapienia i bólu. „Matka Boża to czarna ziemia
nasza, i wielka w tym radość człowieka”(F. Dostojewski). Żadna inna ikona nie
wyraża lepiej duchowych przeżyć jakie zatrzymują się na twarzy Maryi, wypisanej
w kolorze ziemi. Tu zdają się szczególnie wybrzmiewać słowa św. Grzegorza
Palamasa: „Chcąc stworzyć obraz piękna absolutnego i okazać jasno aniołom i
ludziom moc swojej sztuki, Bóg zaprawdę uczynił Maryję najpiękniejszą. Połączył
w Niej piękno, które rozdzielił innym stworzeniom, i uczynił Ją wspólną ozdobą
wszystkich bytów widzialnych i niewidzialnych, a raczej połączył w Niej całą doskonałość boską, anielską i
ludzką, delikatne piękno, ozdobę dwóch światów...” Dziewica typu Hodegetria, „Ta, która wskazuje drogę”,
o „twarzy czarnej jak namioty patriarchów”- piastująca na rękach Zbawiciela
świata, ogarniająca spojrzeniem ludzkie historie i troski. Oblicze Matki- oczy
ciemne jak węgle, przenikliwe i wypełnione miłością, można w nich dostrzec wieczność.
Usta delikatne i wąskie jakby szeptające Ewangelię nadziei adresowaną wprost
dla prostaczków i potłuczonych przez życie. Na twarzy dwie blizny- stygmat
ludzkiej bezmyślności i niewiary. Maryja uczestniczy w tej liturgii uwielbienia
w milczeniu: zachowuje dokładnie w pamięci to, co Jej się wydarzyło, i stara
się zrozumieć znaczenie tych wydarzeń. Tego wizerunku nie sposób zapomnieć,
utrwala się w zbiorowej pamięci narodu i indywidualnych osób. „Znam na pamięć
jasnogórskie rysy..., wiem po ciemku, gdzie twarz Twoja i koral, gdzie Twa
rana, Dzieciątko i berło. Ręką farby sukni odgadnę- złote ramy, cyprysowe
drewno- lecz dopiero gdzieś za swym obrazem żywa jesteś i milczysz ze mną”-
wzdychał poetycko ks. Twardowski. Z twarzy tak wiele możemy powiedzieć o kimś
innym- nawet nieznanym, jeszcze nieobarczonym społeczną projekcja stereotypów.
Z twarzy Maryi można wyczytać tak wiele, a nade wszystko ciepło matczyne
zagarniającego tak silnie wszystkich, którzy znajdą się w promieniu Jej
bliskości. Matka każdego z nas, mówiąca przyciszonym głosem, miarowo: „Zróbcie
wszystko, cokolwiek wam powie.”