Ikona
wizja świata duchowego. Wiele lat temu zetknąłem się z
tekstami Leonida Uspienskiego (ur. 1902 roku w Rosji, zmarł w Paryżu na
emigracji w 1987 roku) poświęconymi historii,
teologii i symbolicznemu światu ikony. Jakoś za specjalnie nie odkryłem tej
drugiej- artystycznej twarzy tego niezwykłego człowieka: intelektualisty,
dekoratora, rzeźbiarza, a nade wszystko malarza ikon. Praktyczna twórczość
Uspienskiego, nie była mi tak mocno znana jak głębokie i pełne duchowego
ładunku teksty w których to wyjaśniał kanoniczną sztukę Kościoła, podparte
rzetelną znajomością tekstów Ojców Kościoła, bizantyjskich i rosyjskich myślicieli.
Jest to jedna z najważniejszych postaci która z popularyzowała – ośmielę się napisać- sztukę ikony. Jego zaangażowanie i swoistą misję bycia teologiem
piękna, doskonale oddają z przeszłości słowa greckiego biskupa z XIV wieku. „W
duchu tradycji nauczaj słowem, pisz na papierze, maluj farbami. Malarstwo jest
zgodne z prawdą, jak zgodne z prawdą jest to, co napisane w księgach. Zawarta
jest w nim łaska Boża. To, co przedstawia jest święte.” Dla niego zachwyt nad
ikonami nie był estetyczną fascynacją, naśladownictwem, czy wywiezionym z Rosji
sentymentem za utraconą tradycją przodków. Ikona była dla niego miejscem
ocalenia, wytchnienia, fascynacji światem przenikniętym Bożym światłem. Z benedyktyńską
cierpliwością i pracowitością wyjaśniał znaczenie teologicznej wizji
historycznego rozwoju ikony. „Leonid Uspienski miał wielką zdolność do pracy.
Jego zwykły dzień roboczy składał się z trzynastu do czternastu godzin, podczas
których przechodził od malarstwa ikonowego do rzeźbienia, do odnawiania, czasem
rytowania czegoś w metalu, a w dni świąteczne, do pisania artykułów i książek.
Pisał z trudem, powoli i z wielkim wysiłkiem. Przed śmiercią powiedział, że nie
zdążył jeszcze powiedzieć, co jest jego zdaniem najważniejsze.” Przeglądając Internet natrafiłem
na kilka ikon ze środowiska francuskiego, które wyszły z pod dłoni tego
człowieka. Poruszyły mnie do głębi, a jestem dość wymagającym i krytycznym odbiorcą.
Już nie pamiętam gdzie, ale przeczytałem kiedyś takie słowa: „artysta zbawia
się przez swoją sztukę.” Przenika mnie świadomość, że piszę o człowieku który
był przeniknięty tajemnicą Przemienienia i Zmartwychwstania Chrystusa. Obcowanie
z ikoną było dla niego przestrzenią spotykania i dotykania śladów obecności
Boga. Studiował rzetelnie stare reprodukcje ikon- były dla niego autentycznymi „nauczycielami”
pokornej i mistycznej sztuki. „Rosjanie modlą się, nie odwracając oczu od
ikony, gdyż kontemplację ikony uważa się za formę modlitwy”- pisał O. Figes. Patrzę
na jego Chrystusa Zbawiciela- odkrywam tu głęboko przeżywane prawosławne
poczucie piękna, barwy rosyjskiej ziemi, światło Teofana Greka i świeżość
Rublova; oryginalność pędzla Grigorija Kruga (bliskiego przyjaciela artysty). Patrzę
i rozumiem dogłębnie to, co kiedyś przeczytałem u J. L. Mariona: „Tylko ikona
ofiaruje otwartą twarz, ponieważ otwiera w sobie widzialne ku niewidzialnemu i
proponuje, aby wychodzono poza to, co przedstawia- nie oglądając, lecz oddając
cześć. Odsyłanie przez dostrzegalną widzialność ku niewidzialnej osobie wzywa
do przechodzenia na drugą stronę niewidzialnego zwierciadła i do wychodzenia w
oczy ikony.” Rzuciłem garść słów o człowieku który opanował umiejętność „przechodzenia,”
posiadł dojrzałość w poznaniu fascynującego i schowanego po drugiej stronie sztuki
świata Boga.