W kalendarzu
liturgicznym przypada dzisiaj wspomnienie świętego Serafina Sarowskiego (ur.
1759). Jakoś odruchowo zestawiam zawsze postać tego prawosławnego świętego Ojca
z postacią średniowiecznego mistyka- ubogiego brata świętego Franciszka z Asyżu
(ur. 1182). „Sam Bóg jest życiem tych,
którzy mają z Nim wspólnotę”(św. Ireneusz z Lyonu). W Kościele Wschodnim i
Zachodnim istnieją ludzie wypełnieni światłem, miłością, pięknem, prostotą i
niewyobrażalną siłą modlitwy; otwarci na żar Ducha Świętego. Pomimo, że dzielą
ich wieki historii są do siebie bardzo podobni; posiadają identyczny zmysł
wiary i wrażliwości na otaczający świat. „Przemienienie, dzięki któremu
piękniejsi są ci, którzy są piękni.” To są cudowni mężowie, którzy posiadali
zmysł postrzegania wszystkiego w świetle Chrystusa- „Świadkowie Przemienienia”
i „Płomienie chrześcijaństwa,” „Ziarna Zmartwychwstania.” Patrzymy na ich
barwne życie i uświadamiamy sobie głębię słów, które rodzą się w drganiu
nieustannie dziejącej się wewnątrz świata i Kościoła Pięćdziesiątnicy: „Celem
życia chrześcijańskiego jest zdobywanie Ducha Świętego.” Serafin miał oczy
wypełnione po brzegi światłem. Dostrzegali to szczególnie ci, których serca
były miejscem wewnętrznej szamotaniny a umysły rozbijały się o falę dręczących
pytań. „Najwyższy zranił mnie Duchem, napełnił mnie swoją miłością i rana stała
się dla mnie zbawieniem... Cała ziemia jest Twoją świątynią, miejscem obecności
Twych dzieł” (Ody Salomona). W oczach
Starca odbijało się piękno Przemienienia i światło emanujące z ciała
Zmartwychwstałego Pana. Homo Paschalis- którego
najdrobniejsze włókno człowieczeństwa przenikała rezurekcyjna radość
odkupionego człowieka. Franciszek pod koniec życia tracił wzrok, ogarniała go
powoli zalewająca ciemność. Noszący stygmaty cierpienia nie przestawał być
wędrownym trubadurem Boga i Pani Biedy. Wchodził po omacku w świat cieni i
śmierci, ale pomimo tego dramatycznego doświadczenia podyktował jednemu z braci
Cantico di frate Sole. Wychwalając
piękno stworzenia mówił o Słońcu jako „bratu” i „panu.” Rozstawał się ze
światem który dobrze znał i kochał, aby następnie wejść w brzask nowego-
świetlistego dnia o którym nuciło jego serce. „Członki jego się rozpływają.
Duch jego jest poza sobą. Serce jego unosi się w ślad za Bogiem”(św. Izaak
Syryjczyk). Wezwał na pomoc Boga i otrzymał od Niego największą łaskę-
zapewnienie o zbawieniu: „Bracie, ciesz się więc- usłyszał w swojej duszy- i
raduj się w swych cierpieniach i utrapieniach, a o resztę bądź tak spokojny,
jakbyś już był w moim królestwie.” Tajemnica tych dwóch Świętych polegała na
radości niewyczerpanej, inspirującej, emanującej na zewnątrz i przeobrażającej
serca napotkanych ludzi: „zbawiam cie, ponieważ cię miłuję.” Promieniująca
radość ! W świecie zalegającej zewsząd pustki i udzielającego pesymizmu, potrzeba
ludzi radosnych i transparentnych- „świętych obdarzonych geniuszem”(S. Weil). Człowiek
modlitwy i pokory- jak wspaniale pisał ów rosyjski wędrowiec- wiedzący „że wszystko się
modli, wszystko wyśpiewuje chwałę Bożą.”