wtorek, 7 stycznia 2020


W dniu dzisiejszym prawosławni chrześcijanie posługujący się kalendarzem juliańskim obchodzą Uroczystość Narodzenia Pańskiego. Radość świętowania rozciąga się w czasie i pozwala nam głębiej wnikać oczyma wiary w Misterium Wcielenia. Bóg który zszedł na ziemię przechodząc przez łono ziemskiej Kobiety, napełnił świat światłością- wydobył go z mroku smutku i zapomnienia. Z milczenia wieczności przychodzi Miłość rozkruszająca skamieniałe ludzkie serca. Grzesznik znalazł się w sercu Boga. Epifania ! Zstąpił On ku ludziom i napełnił ich serca blaskiem i ciepłem miłości. „Lęk ogarnęło piekło, bo Stwórca staje się sercem stworzenia”, a Gwiazda Betlejemska ogłosiła Słońce Sprawiedliwości zrodzone z Dziewicy: „Przez niezachodzące Słońce i Stworzyciela, który na niebie niezmierzoną światłość, stałaś się świątynią. Boża Oblubienico i nieskalana Dziewico”- akcentuje liturgia wschodnia. Wraz z Maryją otuloną światłem i przebóstwioną, do tej synergii zostaje zaproszony Kościół. Teraz już Chrystus jednoczy w sobie jako Głowie wszystko i doprowadza do końca wszystko. „Nic nie jest poza Nim. Wcielenie zarazem podtrzymuje świat jako stworzenie Boga, ale i tajemniczo wstrząsa światem jako uwikłanym w przemoc, kłamstwo i ułudę. Świat jest wytrącony z letargu w swym porządku logicznym i koniecznym, przenikniętym śmiercią. On buntuje się przeciw Wcieleniu, odrzuca swą metamorfozę. Światło jaśnieje w ciemnościach, ale ciemności, nie mogąc go zgasić, nie przyjmują go… Przy narodzeniu Bóg i człowiek zamieniają się jakby swoim życiem. Boski zalążek, moc ostatecznej metamorfozy, wszedł w świat. Bogoczłowieczeństwo dokonane w Chrystusie, proponowane ludziom, wszystkiemu nadaje cel…” (O. Clement). Ten proces przemiany świata odsłania ikona narodzenia Chrystusa. Ikona nie ukazuje historycznej narracji z Betlejem, nie ma tu reportażu zaspokajającego ciekawość; lecz jest teologicznym traktatem wskazującym na ustąpienie symbolicznych ciemności świata i zajaśnienie Światłości. „Kłaniamy się Twemu Narodzeniu Chryste, daj nam ujrzeć Twoja Boską Teofanię”. Jego światłość wyznacza punkt zbieżny w ikonie, aby całą kompozycję skierować na Jego przyjście. W następstwie tego otrzymujemy subtelną grę światła i ciemności. Tylko przez takie skontrastowanie nasz racjonalny i obciążony mnóstwem pytań może zedrzeć zasłonę niepoznawalności i przybliżyć oczy duszy ku „Światłości nieznającej zachodu”. Z ciemną grotą ostro kontrastują promienie światła „spadającego z wysokości”, które są reminiscencją hymnu Zachariasza- jaśnieją „tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają” (Łk 1,7). Gwiazda bożonarodzeniowej ikony ogniskuje na sobie spojrzenie i emanuje strumieniem światła w kierunku Przedwiecznego złożonego w ciemnościach groty. Gwiazda oznacza tę, którą ujrzeli utrudzeni wędrówką mędrcy ze Wschodu. Wchodząc głębiej w symbolikę- to gwiazdą jaśniejącą na nieboskłonie jest sam Chrystus. „Światłość w ciemności świeci”. Komentuje to w swojej homilii św. Ambroży: „Gwiazda jest widzialna jedynie przez mędrców, nie widać jej tam, gdzie mieszka Herod; tam gdzie przebywa Chrystus, znowu staje się widzialna i wskazuje drogę. Zatem ta gwiazda to droga, droga- Chrystus, ponieważ w tajemnicy wcielenia Chrystus jest gwiazdą, bo „wschodzi z Jakuba, a z Izraela podnosi berło”. Zatem gdzie jest Chrystus, tam i gwiazda, On bowiem jest „Gwiazdą świecącą poranną”. Tak więc wskazuje na siebie swoim własnym światłem”. Wychodzący promień z gwiazdy dzieli się na trzy blaski, wskazując obecność Trzech Osób Boskich w ekonomii zbawienia. Narodzenie dziecięcia jest Teofanią Boga. Na zewnątrz groty usytuowana została Maryja. Jest Ona przyodziana w purpurę, zmęczona po bólach rodzenia, odwrócona plecami do swojego dziecięcia. „Witaj, Gwiazdo, zwiastująca nam Słońce”. To za Nią wzeszła Światłość, którą w skrytości i ludzkiej ograniczoności kontempluje ziemska Matka. Finałem tej ikonograficznej wizji jest spowijająca wszystko radość wypisująca się na twarzach adorujących aniołów. Oni dostrzegają już świat przemieniony, a my wraz z nimi kontemplujemy pierwsze Jego przyjście i to ostatnie na końcu czasów.