czwartek, 2 stycznia 2020


Pięknie uczynił wszystko w swoim czasie- powie mądrość Talmudu. W moim rodzinnym domu jest bardzo wiele starych, zabytkowych zegarów. Pięknie wyrzeźbione z intarsją i złoconymi krawędziami. Kunsztownie wycyzelowane.  Kiedyś mój ojciec dbał o każdego z nich; nakręcał, sprawdzał jak bije serce, czy sprężyny misternie wykonanych mechanizmów są wszędzie naoliwione. Wszystko to wynikało z troski o czas, którego ów przedmiot był świadkiem. Dukt wyznaczało bicie kowadełek przypominające o tym, że jakaś cząstka naszego „teraz” stała się przeszłością. Jako dziecko budząc się w nocy, liczyłem uderzenia i wyczekiwałem poranka. Kiedy pewnej nocy w czasie snu mojemu ojcu przestało bić serce, jeden z zegarów zatrzymał się; uchwycił moment jego Paschy. To było taki wymowne- zegar jedyny świadek przejścia na drugą stronę. W Ruchomym święcie Hemingway napisał: „Cząstka nas samych umierała co roku, kiedy liście opadały z drzew, a gałęzie były nagie na wietrze w chłodnym, zimowym świetle. Ale wiedziałeś, że zawsze będzie wiosna, tak jak wiedziałeś, iż rzeka popłynie znowu, kiedy odtaje.” Czas biegnie nieubłaganie- nie jest wrogiem naszego bytowania, jesteśmy z nim tożsami i odczuwamy go szczególnie namacalnie wtedy,  kiedy przeglądamy się w lustrze i dostrzegamy szereg zmian zachodzących w ulotnym pięknie ciała. Wytarcie starego czasu wyrzeźbione na ludzkich twarzach- obumieranie, śmierć i narodziny- kolistość czasu w którego nurcie pulsuje życie. Historia każdego człowieka poddana jest drganiu wieczności, posiada swój tajemniczy horyzont eschatologiczny. Każdy człowiek jak pisał L. Kołakowski „żyje w cieniu swojej apokalipsy prywatnej, nieuniknionej, i w gruncie rzeczy nieodległej: własnej śmierci.” Ale ta perspektywa którą dyscyplinuje zegar biologii nie jest ostateczna. W chrześcijaństwie teraźniejszość, przeszłość i przyszłość splatają się w miłosnym uścisku, trwają w oczekiwaniu nas spotkanie z Bogiem. Czas jest częścią liturgii wieczności, stąd przestaje przerażać jego upływ. Czas nie jest utracony, ale przemieniony. „Śmierć jest dla nas paradoksem. Jest ostatnim złem, rozstaniem, z którym nie można się pogodzić, ale jest też światłością z tamtego świata, objawieniem miłości, początkiem przemienienia”(M. Bierdiajew). Pozostaje nam żyć w czasie bez względu na to, czy uporczywie spoglądamy na zegarki. Wszystko zmierza ostatecznie ku źródłu. Najważniejsze aby nie zmarnować żadnej chwili. „Trzeba odważyć się na twórczość”- powiedział patriarcha Atenagoras w rozmowie z Olivierem Clementem. Zdobyć się na twórczość wiary i życia. Codzienność naznaczoną robieniem rzeczy ważnych- pięknych- podnoszących świat ku sprawom najbardziej istotnym. „Kultura to budowanie wartości, dla których warto żyć”- mawiał Z. Herbert. Wszelka aktywność jest synergią, współdziałaniem- odkrywaniem piękna edenicznego. Milczenie, „symbol świata, który nadchodzi”(św. Izaak z Niniwy) przemienia spojrzenie: człowiek zaczyna dostrzegać chwałę Bożą otwartymi oczami. Przyjąć Tego, który Jest „Słowo stało się ciałem i oglądaliśmy Jego chwałę”(J 1, 14).