Chcę
więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez
gniewu
i sporu (1 Tm 2,8).
i sporu (1 Tm 2,8).
Człowiek jest ciałem
które można czytać jak otwartą księgę ! „Nie jest konieczne używanie wielu
słów, wystarczy trzymać ręce uniesione w górę”- powiada św. Makary. Najstarszą
niewerbalną modlitwą chrześcijaństwa był bez wątpienia gest wzniesionych rąk. „Ludzkie
ciało jest analogią duszy w porządku widzialno-cielesnym”- rozmyślał R.
Guardini. W ciele wyraża się dusza na sposób cielesny jako w swym żywym
symbolu. Już Orygenes żyjący wiele wieków temu mówił o człowieku pobożnym „noszącym
na ciele obraz owej szczegółowej właściwości, wiążącej się w czasie modlitwy z
duszą.” Człowiek jako dusza w ciele, wypowiadająca się na zewnątrz w prostodusznej
liturgii gestu- „ekstazie wiary.” Eucharystię w tradycji bizantyjskiej otwiera
przynaglenie diakona: „Stańmy dobrze, stańmy z bojaźnią, stańmy z uszanowaniem
!” Stanąć w relacji do Boga życia. Ślady postaci orantów odkrywamy już w
najstarszych kulturach i religiach. W Starym Testamencie Izraelici modlili się z podniesionymi rękami
(Ps 63,5). Ręce Mojżesza były wzniesione kiedy jego lud walczył o obiecany przez
Boga skrawek świętej ziemi. Chrześcijaństwo w najgłębszym spektrum znaczeń
będzie postrzegało gest wyznawców podnoszących dłonie ku górze. Orant stanie
się personifikacją modlitwy, naśladując odkupieńczy i rezurekcyjny gest
Chrystusa. Jest to również gest rozciągniętego na krzyżu łotra, przed którym
Odkupiciel otworzył bramy Raju. Będzie to postawa na wskroś paschalna „idealny
obraz zbawionych dusz stojących przed obliczem Boga,” czy jak pisał O. Casel „przedstawienie
chrześcijańskiego zjednoczenia z Bogiem i zbawienia chrześcijańskiego, które ma
swe źródło w tajemnicy Chrystusa.” Człowiek niejako „dotyka” nieba jako tronu i
mieszkania Boga, błagając Go o łaskę i dary, które chce przyjąć swoimi szeroko
wyciągniętymi, otwartymi rękoma. Przedstawienia orantów zaludniły sztukę wczesnochrześcijańską-
pełną nadziei i żarliwości wizualną katechezę prześladowanych uczniów
Chrystusa. Malowidła ścienne, sarkofagi, płyty nagrobne- na nich odbijał się
wzorzec człowieka imitującego Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego- „dusz
pociągniętych pięknem Chrystusa”(Teolept z Filadelfii). W tej formie modlitwy, Kościół
oddychał wolnością i wyczekiwał powtórnego przyjścia Pana. Człowiek stawał się
istotą eucharystyczną, pokładającą ufność w Bogu ocalającym i podnoszącym ku
górze. Przestrzeń naznaczona śmiercią była przeobrażona siłą wiary w nieustanne
przeżywanie wielkanocnego poranka- triumfu życia nad rozpaczą śmierci. W liturgii, która oznacza dzieło wspólne kapłan i wierni w odpowiednich
miejscach podnoszą ku górze dłonie. Antycypują starożytny język wiary i
pogłębiają między sobą komunię miłości. Dłonie stają jakby pochodniami
rozświetlającymi zalegającą wokół ciemność. Dłonie zamiast zagarniać coś dla
siebie- rozpostarte czekają na dar z wysoka- strugę miłości, uśmiech
spoglądającego Boga. Noe na jednym z malowideł w katakumbach podnosił ręce i wypuszczał
gołębice. Powtarzał to wiele razy, aż przyniosła w dziobie gałązkę oliwną zwiastując
ocalenie. Orant ujrzał horyzont ziemi- nowy ląd nad którym wzeszła tęcza
troskliwego Wybawcy.