sobota, 8 lutego 2020


Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez gniewu
i sporu
(1 Tm 2,8).

Człowiek jest ciałem które można czytać jak otwartą księgę ! „Nie jest konieczne używanie wielu słów, wystarczy trzymać ręce uniesione w górę”- powiada św. Makary. Najstarszą niewerbalną modlitwą chrześcijaństwa był bez wątpienia gest wzniesionych rąk. „Ludzkie ciało jest analogią duszy w porządku widzialno-cielesnym”- rozmyślał R. Guardini. W ciele wyraża się dusza na sposób cielesny jako w swym żywym symbolu. Już Orygenes żyjący wiele wieków temu mówił o człowieku pobożnym „noszącym na ciele obraz owej szczegółowej właściwości, wiążącej się w czasie modlitwy z duszą.” Człowiek jako dusza w ciele, wypowiadająca się na zewnątrz w prostodusznej liturgii gestu- „ekstazie wiary.” Eucharystię w tradycji bizantyjskiej otwiera przynaglenie diakona: „Stańmy dobrze, stańmy z bojaźnią, stańmy z uszanowaniem !” Stanąć w relacji do Boga życia. Ślady postaci orantów odkrywamy już w najstarszych kulturach i religiach. W Starym Testamencie  Izraelici modlili się z podniesionymi rękami (Ps 63,5). Ręce Mojżesza były wzniesione kiedy jego lud walczył o obiecany przez Boga skrawek świętej ziemi. Chrześcijaństwo w najgłębszym spektrum znaczeń będzie postrzegało gest wyznawców podnoszących dłonie ku górze. Orant stanie się personifikacją modlitwy, naśladując odkupieńczy i rezurekcyjny gest Chrystusa. Jest to również gest rozciągniętego na krzyżu łotra, przed którym Odkupiciel otworzył bramy Raju. Będzie to postawa na wskroś paschalna „idealny obraz zbawionych dusz stojących przed obliczem Boga,” czy jak pisał O. Casel „przedstawienie chrześcijańskiego zjednoczenia z Bogiem i zbawienia chrześcijańskiego, które ma swe źródło w tajemnicy Chrystusa.” Człowiek niejako „dotyka” nieba jako tronu i mieszkania Boga, błagając Go o łaskę i dary, które chce przyjąć swoimi szeroko wyciągniętymi, otwartymi rękoma. Przedstawienia orantów zaludniły sztukę wczesnochrześcijańską- pełną nadziei i żarliwości wizualną katechezę prześladowanych uczniów Chrystusa. Malowidła ścienne, sarkofagi, płyty nagrobne- na nich odbijał się wzorzec człowieka imitującego Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego- „dusz pociągniętych pięknem Chrystusa”(Teolept z Filadelfii). W tej formie modlitwy, Kościół oddychał wolnością i wyczekiwał powtórnego przyjścia Pana. Człowiek stawał się istotą eucharystyczną, pokładającą ufność w Bogu ocalającym i podnoszącym ku górze. Przestrzeń naznaczona śmiercią była przeobrażona siłą wiary w nieustanne przeżywanie wielkanocnego poranka- triumfu życia nad rozpaczą śmierci. W liturgii, która oznacza dzieło wspólne kapłan i wierni w odpowiednich miejscach podnoszą ku górze dłonie. Antycypują starożytny język wiary i pogłębiają między sobą komunię miłości. Dłonie stają jakby pochodniami rozświetlającymi zalegającą wokół ciemność. Dłonie zamiast zagarniać coś dla siebie- rozpostarte czekają na dar z wysoka- strugę miłości, uśmiech spoglądającego Boga. Noe na jednym z malowideł w katakumbach podnosił ręce i wypuszczał gołębice. Powtarzał to wiele razy, aż przyniosła w dziobie gałązkę oliwną zwiastując ocalenie. Orant ujrzał horyzont ziemi- nowy ląd nad którym wzeszła tęcza troskliwego Wybawcy.