niedziela, 23 lutego 2020


 Kiedy przybliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał przeciągający tłum, wypytywał się, co to się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się przybliżył, zapytał go: «Co chcesz, abym ci uczynił?» On odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał». Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu (Łk 18, 35-43).

Bardzo ciężko jest pisać o niemożliwości widzenia świata przez niewidomych. Nawet kiedy próbuję zamknąć oczy i poruszać się po mieszkaniu, ciemność staje się doświadczeniem paraliżującym- pozbawiającym władzy nad ciałem, zdanym jedynie na inne zmysły. Badania naukowe potwierdzają, że dziś około osiemdziesiąt pięć procent informacji i bodźców zmysłowych zawdzięczamy wzrokowi. Brak tego zmysłu staje się dramatycznym dryfowaniem przez życie. Pewnie inaczej jest z osobami które urodziły się bez władzy wzroku; łatwiej jest im zaakceptować taki stan rzeczy i zaadaptować się do zastanej sytuacji. Ci, którym dane było widzieć piękno świata, stają się wędrowcami „krainy cieni”- ograbionymi z mocy nasycania wzroku światłem. Oko ludzkie powołane do kontemplowania misterium nieskończonego Piękna, zostaje zasłonięte ciemnością, przez którą musi przejść struga innego spojrzenia- spojrzenia które zbawia. Ewangelia niesie przesłanie o wielkim miłosierdziu Boga, który w Chrystusie rozprasza ciemność jasnością. Człowieczeństwo Chrystusa jest sakramentem Boga; widzialnym i dotykalnym znakiem uzdrowienia i przemienienia. On przywraca nadzieję tym, którzy są jej pozbawieni. „Ślepiec nie wiedział, czym różni się dzień od nocy, światło od ciemności. Dłonie jego dotykające szaty Rabiego bezsilnie obsunęły się na ziemię. Wszystko było mu obojętne...Obojętny był mu świat, którego nie znając był ciekaw”(R. Brandstaetter). Z tej pozornej obojętności wydobywa się piskliwe milczenie dziecka: „Jezusie, ulituj się nade mną !” Błaganie i tląca się w środku wiara, poruszyły dogłębnie Mistrza. Przywraca sprawność oczom, które zasklepione potem, brudem i łzami otwierają się stopniowo na Światłość. Przypominają mi się cudownie zestrojone słowa Dantego, gdy będąc w Raju śpiewał: „Jak wielka to łaska, że się ośmieliłem utkwić spojrzenie w wieczystej światłości- takiej, że jej widok by was strawił.” Kościół wczytując się uważnie w historię niewidomego z pod Jerycha, uświadamia sobie własną- zalegającą oczy duszy ciemność. Nie jest ciemność fizyczna lecz duchowa, której przytępienie separuje od miłości Boga. Święty Jan Chryzostom zauważył: „Podobnie jak pogrążeni w ciemnościach  nie znają natury rzeczy, tak i żyjący w grzechu nie rozróżniają rzeczy, biegną ku cieniom, jakby były one rzeczywistością.” Chrystus przychodzi i dotyka Kościół „nieskończoną delikatnością Boga,” otwiera oczy proszących na blask prawdy. Mówimy zatem z drżeniem i ufnością: Κύριε ελέησον.