poniedziałek, 17 lutego 2020


Największy z was niech będzie sługą waszym. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża będzie wywyższony (Mt 23,11-12).
Ewangelia próbuje uchronić współczesnego człowieka od psychologicznie akceptowanego indywidualizmu, przejawiającego się najczęściej w postawach egoistycznych i narcystycznych.  Jesteśmy w świecie na którym piętno odcisnął grzech autoafirmacji. Pokora- znamionująca ludzi naprawdę wielkich, jest postrzegania obecnie jako przejaw słabości, naiwności, archaicznej uległości. Każdy chciałby być panem własnego losu i brać sprawy w swoje ręce. Wielu ma ambicję, aby zajmować najbardziej intratne stanowiska. Zasiadać na wyeksponowanych stanowiskach i kształtować jakiś fragment korporacyjnej egzystencji. Model człowieczeństwa empatycznego, szlachetnego, nacechowanego silnym komponentem dobra, zostaje wydarty z tradycyjnego systemu międzyludzkich odniesień, ku byciu silnym i pozbawionym moralnych rozterek. W globalnym i pospiesznie trudzącym społeczeństwie ludzi sukcesu- ambitnych herosów, liczą się jedynie osobnicy bezwzględni, mocno chodzący po ziemi, kalkulujący możliwie jak najlepsze strategie dla siebie. Iluzja wielkości, bogactwa, nieograniczonych możliwości spędza sen z powiek wielu. Choć jest to jedynie utopia nowoczesności ! Świat jest zaludniony wiecznie panoszącymi się próżnymi „ja” którzy wcześniej czy później wykolejają się na zakręcie własnego rozdętego indywidualizmu. Tylko ludzie o szlachetnych uczuciach, pięknym i przenikliwym spojrzeniu- dalekowzroczni mistycy- potrafią przeobrażać świat, użyźniać go glebą maksymalnie przeżywanego człowieczeństwa. Ludzie o pojemnych sercach, potrafiący umywać nogi innych. Zdolni do pomniejszenia siebie... Chrześcijaństwo przypomina, że każdy nasz dzień jest porzucaniem siebie- umieraniem dla spraw tego świata; dojrzewaniem ku dorosłości człowieka odkupionego. Nie zbawiamy się w pojedynkę, ściska nasze dłonie niewidzialna nić solidarności i impuls bezwarunkowej miłości. Odpowiedzialność za los innych, pozbawiony nonszalancji i dominacji. Brama wieczności otwiera swoje podwoje dla maluczkich którzy zatrzymali spojrzenie na tych drugich; biorąc słabych na swoje ramiona- giganci pokory. Samarytanie przemierzający pustynię duchowej zimy i zamieniający w radość to czego dotkną ich spracowane serca Jesteśmy jedynie drobinkami na dłoniach Boga; odpryskami miłości które próbują bezmyślnie zakwestionować swoją zdolność do bycia wielkimi w okazywaniu pokory i miłości. Kończę refleksję wierszem Jana Twardowskiego o Przemienieniu, choć tak naprawdę o wywyższonej ludzkiej małości: „Wiem już, Panie, dlaczego na Tabor zabrałeś Piotra, Jakuba i Jana. W zakurzonych szatach, najmniej udanych uczniów (najgorszych ze wszystkich, powiodłeś na śnieg szczytów. Na siwiznę świata). Piotra, że zbyt wierzył w Twą ludzką potęgę, i Jakuba i Jana, obu Synów Gromu- popędliwych. Po ludzku Cię widzącym, lękliwym o Ciebie, gdy zachód rany krwawił na niebie. Przemieniłeś się nagle w srebrną- Bożą jasność- otwarli wielkie ludzkie oczy zadziwione.