niedziela, 5 września 2021

Wkrótce potem udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a podążali z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy przybliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego – jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz». Potem przystąpił, dotknął się mar – a ci, którzy je nieśli, przystanęli – i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!» (Łk 7,11-15). Ulitował się nad nią. Czułość i miłość matki staje się źródłem współczucia Chrystusa- Bożego miłosierdzia uobecnionego w akcie wskrzeszenia. Serce Boga można porównać do pełnego troski i miłości serca matki. W czasie nabożeństwa prawosławnego wznosi się modlitwę: „Zagubioną owieczką jestem: przywołaj mnie Zbawco i zbaw mnie.” Śmierć jest rozłąką- tragedią- udręczeniem serca. Stąd tak widoczny dramat matki. Ona jest inspiratorką cudu ! Pierwszym obrazem który utrwala się w umyśle małego dziecka jest postać matki. Ten obraz nigdy się nie zatrze, będzie źródłem nadziei i pocieszenia; bezpieczną przystanią do której zapewne powracał często w myślach ów młodzieniec z Ewangelii. To w ramionach matki dziecko zaczyna odczuwać ojcowską opiekę, bezpieczeństwo i schronienie. Łzy matki spulchniają twardą i spękaną ziemię, tu łączy się pierwiastek życia i śmierci. Te oczywiste treści rozumie dogłębnie Chrystus dla którego słowo Matki, było szczególne i nie pozostawało bez wpływu na obecną w ludzkiej naturze wrażliwość. Jest ludzki, gdy „głęboko się wzrusza,” „rozrzewnia się,” czy zapłacze później przed grobem przyjaciela Łazarza. „Oto jak go miłował”(J 11,33). Nie potrafi przejść obojętnie wobec tłumu który na twarzach nosi żałobę smutku którego najgłębszym ucieleśnieniem jest ból rozstania matki z dzieckiem- największym skarbem- miłosnym owocem jej łona. Kondukt żałobny się zatrzymuje, a zmarły ku zdumieniu tłumu powstaje. „Wszyscy w Nim żyjemy, albowiem nie ma w Nim śmierci”- powie o. Makary. W dzisiejszym pełnym powierzchowności i egoizmu samotnym świecie, potrzebujemy dostrzec łzy matki. Chłód, rozproszenie i obojętność, powinna zostać przeszyta strugą współczującej miłości. „Być chrześcijaninem- pisał O. Clement- to odkrywać, nawet w głębi swojego piekła, zdewastowane i zmartwychwstałe oblicze Boga, który nas przyjmuje, wyzwala i przywraca nam szansę bycia Jego obrazem.” Być obrazem zmartwychwstałej Miłości !