sobota, 2 października 2021

Ten tydzień był dość intensywny, zważywszy na ilość wyzwań i wydarzeń w których dane mi było uczestniczyć. Pomimo pewnych napięć i po ludzku doświadczanych niedogodności, znalazły się chwile wytchnienia i świętowania. Trzy dni temu w liturgii wspominaliśmy bliskość i opiekuńczą czułość Archaniołów- świetlistych posłańców Boga, wśród których był mój imiennik Rafał. „Święci w niebie uczestniczą wraz z aniołami w zbawieniu żyjących na ziemi”(Orygenes). Myśląc o nich w drodze do pracy, doszedłem do kilku osobistych przemyśleń. W świecie zanikania sacrum, jakże potrzebna jest percepcja wiary; oczy przeniknięte światłem- muśnięciem Ducha Świętego- przeobrażającego każde wydarzenie (nawet trudne) w błogosławieństwo. Potrzeba nam Abrahamowej gościnności, zdolnej bez zbędnych pytań przyjąć wędrowców, nawet jeśli przynoszą dla nas wieści wymagające dalekosiężnych życiowych zmian. Spoglądanie na świętych jako istoty teoforyczne, pozwala pogodnie i z nadzieją pokonywać drogę osobistych niepowodzeń, lęków oraz bylejakości tak silnie obecnej w świecie zapętlonych i ciążących ku ziemi ludzi. Moja pamięć utkana z obrazów, próbowała odtworzyć jakieś ważne dla sztuki wyobrażenie bytów subtelnych jakimi są skrzydlaci posłańcy, pełni „lekkości, żarliwości, zapału, zdolności przenikania i rączności, z jaką biegną na skinie Boga i służą Mu”- przywołując słowa św. Jana z Damaszku. Zanurzeni w promieniach światła, karmią się jego strugami i ciepłem, a następnie przekazują je nam, zagubionym w ciemnościach profanom. „Natura aniołów jest duchowa- pisał S. Bułgakow- Ich bezcielesność jest niekiedy rozumiana w sensie delikatności ich ciał, niekiedy zaś, co bardziej odpowiada istocie ich rzeczy- jako całkowity brak ciała. Będąc bezcielesnymi aniołowie pozostają w pozytywnych kontaktach ze światem ludzkim… Świat aniołów, znany nam przy urodzeniu i przez to dostępny dla naszych wspomnień, objawia się nam za progiem śmierci, gdzie według wiary Kościoła duszę zmarłego spotykają aniołowie i nią kierują.” Istoty palcem podrywające świętych w chwilach największych duchowych napięć i niebezpieczeństw. Strażnicy milczenia w świecie wszędobylskiego gadulstwa i bluźnierstwa. Promienni przewodnicy dzieci i podpory starszych, przechodzących niepewnie przez bramę śmierci. Przez całe wieki ludzka wyobraźnia, czerpiąca ze skarbca Biblii i wizji mistyków, próbowała jednak ukazać ich „cielesną naturę.” Gerhard Richter twierdził, iż „sztuka jest tworzeniem znaczenia i nadawaniem mu kształtu.” Nie bez przyczyny całe zastępy „świetlistych przyjaciół” wirują w kamiennych archiwoltach średniowiecznych portali, wykreślając przestrzeń dla Tego, który jest centrum ludzkiej historii i jej apokaliptycznego preludium. Smukłe i pozbawione pierwiastka cielesnego piękna istoty, zaludniające cerkiewne ikonostasy, obwieszczające uczestnikom liturgii, że modlitwa jest tańcem- ruchem ku górze- wyśpiewanym uwielbieniem Misterium rozgrywającym się w Niebie i na ziemi. „Świat znajduje się wewnątrz człowieka duchowego, podobnie jak aniołowie, którzy są zarazem obecnością osobową i przeźroczystymi stopniami istnienia kosmicznego, uniwersum muzyki i chwały, otaczającym Pana, i podobnie jak sama Trójca, przychodząca, żeby uczynić w nim mieszkanie” (O. Clement). Spoglądam na zdjęcie tylnej ściany Złotego Ołtarza (Pala d’Oro) z bazyliki świętego Ambrożego w Mediolanie, stanowiące najwybitniejszy przykład złotnictwa karolińskiego. Figury z medialonów ukazują dwóch dostojnych Archaniołów. Wyłaniają się oni z gładkiego tła, stając się świetlistymi punktami kwadratu wyznaczającymi oś konstrukcji ołtarza. Za chwilę poderwą się i wraz z kapłanem podniosą ofiarne dary, aby niewidzialne dłonie Ojca przyjęły ukrzyżowane i zmartwychwstałe Ciało Baranka. Zatem zmierzamy ku ostatecznemu końcowi wraz z aniołami. Pozostawiam siebie i moich czytelników z pytaniem Schuona: „W jakim celu urodziliśmy się na ziemi ? Aby dusza stała się dziedzicem nieba.”