poniedziałek, 2 stycznia 2017

Ps 98  

Ujrzały wszystkie krańce ziemi
zbawienie Boga naszego.
Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio,
cieszcie się, weselcie i grajcie.

Kilka dni temu w Rydze odbywało się kolejne spotkanie młodych zainicjowane wiele lat temu przez Brata Rogera wraz z ekumeniczną wspólnotą z Taize. Kiedy miliony ludzi bawiły się w sylwestrową noc, w tym czasie grupy chrześcijan trwały na adoracji powierzając świat Wcielonemu Bogu, który jest źródłem pokoju. Strasznie boleję, że tak ważne wydarzenie dla wielu młodych chrześcijan z całego świata, modlących się różnymi językami i przeżywającymi na co dzień wiarę w Chrystusa w wielu kościołach i wspólnotach, nie znalazło należytego oddźwięku w polskich mediach. Dzieło, które wyrosło dzięki inicjatywie braci z Taize, jest nie tylko niezwykłym ładunkiem duchowym, szkołą pięknego towarzyszenia zagubionym i zdezorientowanym młodym ludziom , ale nade wszystko szkołą komunii pomiędzy chrześcijanami różnych wyznań. To nieustanne oddychanie Bogiem, wsłuchiwanie się w Jego Ewangelię, budowanie wzajemnych więzi i ludzkiego szacunku wobec inności, którą w wielu kościołach rozlał Duch Święty. Jeżeli ktoś poważnie zajmuje się szukaniem jedności, przywracaniem ducha ewangelicznego świadectwa miłości- powinien choć raz w życiu wybrać się do Taize. Jesteśmy często tak bardzo zakleszczeni w swoich przekonaniach, stereotypach i teologicznych pewnikach, iż umyka nam sakrament brata. „Żyjemy w czasach kurczowego starania się o tożsamość, kiedy każde wyznanie szuka samo potwierdzenia w tym, co jest dla niego specyficzne, a ponieważ stara się to dokładnie określić, czyni to wracając do przeszłości, to znaczy usiłuje myśleć „przeciw”. Trzeba walczyć z tą postawą, zachowując równocześnie wierność i otwartość, czując, że ostatecznie istnieje jeden Kościół, Kościół, który ranimy, rozdzieramy jego tunikę utkaną z jednego kawałka. Problemy teologii zbyt nabrzmiały namiętnościami i tu wszystko rozgrywa się w sferze namiętności i emocji. Chodzi więc o to, by rozładować namiętności i odkryć, że fundamentem jest komunia...”(O. Clement). Dlatego w Taize oddycha się duchem niepodzielonego Kościoła; oczyszczonego z historycznych ran, dogmatycznych sporów, politycznych dominacji. Mamy tu do czynienia z eklezjologią źródła, odkrywania na nowo tego, co najbardziej istotne- tajemnicę obecności Chrystusa. „Dzięki niej uspokojeni- pisał Brat Roger- albo nawet wyzwoleni, jesteśmy w drodze z Tobą, Chryste, idąc przez coraz to nowe odkrycia”. Taka przeżywana świadomość bliskości Boga, rodzi pełną zachwytu i entuzjazmu wiarę, czyniąc z chrześcijan zwiastunami pokoju i pojednania. Czy to nie jest duchowa płodność młodego i charyzmatycznego Kościoła ? W postawie komunii i szacunku chrześcijaństwo odnajduje nowy sens misyjny i odkrywa siebie jako dar dla smutnego i zmęczonego świata. To co mnie niezwykle porusza w Taize to liturgia poruszająca duszę przez wzrok i słuch. Piękno tak wielu ikon spowitych blaskiem mnóstwa świec i śpiew kanon przeplatany ciszą, która przeistacza całego człowieka w modlitwę głębi. „Osaczają nas dysputy, spory, atakuje rzeczywistość wirtualna i wszystko dziś stwarza jakieś obszary nieprzejrzyste. A przecież trzeba też wyzwolić, uwolnić w sobie przekonanie: dobro jest głębsze niż zło. Musimy nie tylko je tylko odczuć, ale znaleźć język dla niego. Język, jaki  nadaje mu się tutaj w Taize, nie jest językiem filozofii ani nawet teologii, to język liturgii. A dla mnie liturgia jest nie tylko działaniem, to myśl. Istnieje w liturgii teologia dyskretna, ukryta, czego wyrazem jest zdanie mówiące, że prawa liturgii są prawami wiary”(P. Ricoeur). Nasze zmysły które są dotknięte miernotą zakrzyczanego i pełnego zgiełku świata, zostają na powrót przywrócone harmonii- swoistemu duchowemu przebudzeniu. Człowiek wyjałowiony i spragniony szuka źródła. Tu jest doświadczenie źródła, tylko trzeba przyjść i prosić: „Daj mi pić !”