„Teologiem jest ten,
kto potrafi się modlić”- to jedno z najpiękniejszych zdań wykutych przez Ojców
Kościoła. Przywołuję to stwierdzenie za każdym razem kiedy spotykam młodych
adeptów teologii, czy beztroskich poszukiwaczy Boga. Życie modlitwy, jej pulsacja
we wnętrzu człowieka, czyni człowieka istotą napełnioną Bogiem. „W czasach
inflacji słowa wzmagającej zgubne poczucie osamotnienia, jedynie człowiek
pokoju modlitewnego może przemawiać do innych i wskazywać im Słowo- Oblicze,
Spojrzenie, które stało się obecnością”. Teologiem jest ten, kto potrafi
odkrywać Twarz Boga- Jego przemienione zmartwychwstałe Oblicze ! Nie trzeba być
zorientowanym w psychologii czy zjawisku mediów, aby zrozumieć jak ważne jest
spojrzenie- to zbyt mało, chodzi bowiem o dostrzeżenie. Żyjemy w kulturze
spojrzenia fiksującego i nasycającego się wszystkim niczym gąbka. Chrześcijaństwo
zawsze wskazywało na percepcję inną, na wskroś oczyszczoną; o wzrok
przemieniony i obłaskawiony niewyraźnym konturem innego świata. Miał rację św.
Teodor Studyta mówiąc: „Z obrazu Chrystusa przenosimy oczy ducha na
nieograniczony obraz Boga”. Zatem głębia życia duchowego intensyfikuje się w
palecie wrażeń na sposób obrazu. Do wiary zawsze łatwiej dotrzeć za pomocą „błogosławionej
sztuki” w której wyraża się wzniesienie, szamotanina i poruszenie duszy
chrześcijańskiej. „Kościół nie ma być miejscem, gdzie gromadzi się dzieła
sztuki- pisze M. Rupnik- lecz powinien odzwierciedlać świat i ludzkość
przemienione przez Chrystusa”. Doskonale to rozumieli pierwsi chrześcijanie
kiedy doświadczenie wiary, wspólnoty i dokonujących się misteriów przenosili na
ściany katakumb. Ich plastyczny język wiary uformowany w tyglu prześladowań
stanowił nieprawdopodobnie silną i pełną ekspresji katechezę. Wszystko
opowiadało o zbawczym działaniu Boga. Cały świat wokół nich wariował, a oni
opowiadali o tym, że Bóg jest ocalającą rzeczywistość miłością. Często powracam
do malowideł katakumbowych- do sztuki krzewiącej wiarę- jak ją określał
Uspieński. Ona kształtowała nie tylko młody kościół Rzymu, ale również
inspiruje po dziś dzień. Wychowałem się na podziwie bukolicznego, pięknego
Pasterza niosącego również mnie na swoich ramionach. To mówiło mi o
nieśmiertelności i witalności jaką jest chrześcijaństwo. Ta erupcja trwa
nieustannie, jest tylko zgoła niezauważona. Pomimo, że chrześcijaństwo
przestało być triumfalnym pochodem po ścieżkach świata, to ikonografia ciągle
opowiada tak wiele; upleciona ze znaków i symboli, przyprószona
antyczno-mitycznymi konstrukcjami przynosi powiew ewangelicznej nowości- niczym
manifest wobec pogańskiego świata. Nasz świat też stał się na wskroś pogański.
Od płytkiej pobożności trzymającej się w ramie tradycji, od bylejakości
myślenia i postrzegania świata, rzeczywistość i sam człowiek szuka kurczowo ocalenia.
Może potrzeba nam współczesnym zejść do katakumb i schować się na chwilę pod
ziemią; odnowić świadomość i nasycić patrzenie nowym, świeżym impulsem.
Dostrzec Chrystusa Zbawiciela- A i Q. „Dobry Pasterz z sarkofagów i katakumb
nie jest obrazem i nie jest symbolem Chrystusa, jest natomiast widzialnym
przedstawieniem myśli, że Zbawiciel zbawia, że przyszedł nas zbawić, że
jesteśmy przez Niego zbawieni. Daniel w lwiej jamie także nie jest portretem
Daniela, a znakiem tego, ze Daniel jest zbawiony i my jesteśmy zbawieni jak
Daniel. Taka sztuka we właściwym sensie słowa nie może być nazwana sztuką. Ona
nie przedstawia i nie wyraża, ale oznacza ogniste jądro, żywe słońce
misteryjnej wiary, o którym świadczą męczennicy i pasterze tamtych wieków, nowo
ochrzczeni poganie, obrzęd ich chrztu i sami wrogowie Kościoła” (W. Weidle).
Malarstwo katakumbowe nie pretendowało do roli bycia sztuką, tak ją dzisiaj analizujemy
i oznaczamy działem antyku chrześcijańskiego. Malarstwo to jest żywą kerygmą
Kościoła- zwiastującego nową egzystencję. „Aby mogła się ona pojawić, należało
obrazy i formy cielesne uczynić duchowymi, sztuka naturalistyczna miała stać
się transcendentną- pisał A. Schmemann. To zapowiedziało ikonę- „Kolorową
kontemplację Boga”. To nam uświadamia jedno paradoksalnie najważniejsze
przesłanie. Wraz z wejściem Boga w historię człowieka, wszystkim zajaśniała
Twarz Niepoznawalnego. Wracamy do punktu wyjścia- teologiem jest ten, kto
potrafi widzieć !