sobota, 16 grudnia 2017

Za trochę więcej niż tydzień będziemy przeżywać święta Narodzenia Pańskiego. W tym czasie przedświątecznym powracam z sentymentem i wrażliwością dziecka oczekującego podniosłej chwili do arcydzieł malarstwa podejmujących temat Bożego Narodzenia. Duchowymi przewodnikami po ostatniej prostej Adwentu, są dla mnie Mistrzowie pędzla, niejednokrotnie zatopieni w zaciszu własnego atelier i próbujący odtworzyć jeden z najbardziej ujmujących serce tematów Ewangelii. „Wcielenie jest najbardziej błogosławioną i radosną rzeczą jaka mogła się kiedykolwiek przydarzyć rodzajowi ludzkiemu” – pisał św. Izaak Syryjczyk. Zstąpienie Boga w świat w postaci Dziecka, nie tylko jest najbardziej inspirującym tematem, jak również oceanem teologii przez który nie sposób przepłynąć od tak. Porzućmy na chwilę wielką teologię i wejdźmy w prostotę znaczeń, wymianę uczuć, intymny nastrój przestrzeni w której dokonuje się cudowna wymiana. Trzeba mocno wyostrzyć zmysły, aby zobaczyć i usłyszeć Nowinę: „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,5). Misterium Obecności próbuje wyjaśnić nam sztuka – pokorna przewodniczka po meandrach dotykalności tego, co święte i na pierwszy rzut oka przesłonięte. „Scena Bożego Narodzenia staje się wówczas przesłaniem i w tajemnicy uścisku czy we współdzielonym zdumieniu i zachwycie,  w teatrze adoracji oraz przestrzeni serca Jezusa, w śpiewie piękna oraz bolesnym doświadczeniu nieobecności spotyka się z naszym życiem, uważnym lub roztargnionym, spragnionym światła lub zagubionym na ścieżkach nocy, która może wszystkie rzeczy pozbawić uroku” (B. Forte). Spoglądam dzisiaj na wyjątkowe dzieło sztuki Michelangela Mersiego Caravaggio pt. Pokłon Pasterzy, olejny obraz namalowany na płótnie który można zobaczyć w Muzeum Narodowym w Mesynie. Pobożni interpretatorzy tego dzieła nadali mu się drugi tytuł Madonna narodzin. Tym, co pozwoliło sformułować taki tytuł było przedstawienie Maryi w pozycji półleżącej, tak bardzo charakterystyczne dla wschodniej ikony. Matka siedzi na rozłożonym na ziemi płaszczu, jest najprawdopodobniej oznaka ubóstwa. Szata Maryi jest koloru czerwonego- niezwykle intensywnego, wyraża on królewską godność Dziewicy przez którą „Stwórca staje się sercem stworzenia.” Przypatrzmy się drobnym szczegółom na które składa się ta śmiała kompozycja; a nade wszystko uchwyćmy wewnętrzny dialog pomiędzy Matką a Dzieckiem rozświetlającym matowość i ciemność otaczającego świata. „Matka Boska z maleńkim dzieckiem- pisał R. Longhi- ogarnięta poruszonymi pojętnymi spojrzeniami pasterzy, jakby odlanych z brązu, jawi się nam zagubiona pośród skąpej kłującej ściółki, w pomieszczeniu pełnym nieruchomych jak przedmioty zwierząt, zbudowanym z desek i słomy, które tylko blask na horyzoncie wydaje się oświetlać, by następnie zlać się z szumem niewidzialnego morza. Podczas gdy rzucająca się nam w pierwszym momencie w oczy swego rodzaju martwa natura ubogich- biała serwetka, bochen chleba i strug stolarski, w trzech odcieniach; białym, brunatnym i czarnym – zamyka się w jakiejś przepełnionej smutkiem treści.”  Te smutek i zbudowane napięcie w osobach spoglądających z ciekawością dotąd niespotykaną, zostaje przełamany ciepłem i miłością Matki. Jej mimika twarzy tak wiele mówi. Maryja ma oczy delikatnie przymknięte i twarz przytuloną do czoła Jezusa. Jest głęboko zamyślona i zmęczona po połogu który przed przyjściem sproszonych przez aniołów gości chwilę temu się zakończył. Otoczenie jej nie rozprasza, ani nie wprawia w jakieś poczucie lęku. Kobieta zanurzona w Tajemnicy. Józef i pasterze oderwani od swoich trzód zastygli w milczeniu i stoją tak jakby ktoś obdarzył ich największym prezentem. Dziecko subtelnie wychyla się i podnosi rączkę głaszcząc usta Maryi. Bóg oczami dziecka zobaczył koloryt świata; poczuł odgłosy i zapach zwierząt huhających na Niego z nad żłobu z sianem. „Wydaje się, że niepokój i cierpienie Caravaggia znajdują chwilę pogody i ukojenia, podobną do światła, które wdziera się w ciemności i rozprasza je. W świadomości malarza ściganego przez wymiar sprawiedliwości pojawia się człowieczeństwo życia w jego początkach, jak gdyby niespodziewanie się obudził” (G. Santambrogio). Czy obraz jest pewną próbą zrehabilitowania się, lub ponownych narodzin grzesznego artysty ? Tego nie wiemy, ale na pewno odsłania te jasne strony duszy człowieka uchodzącego za awanturnika, pijaka i mordercę. Artysta zaprosił nas w cudowne święto pokory, miłości i pokoju. Odsłania nam największą prawdę którą proklamuje przez wieki chrześcijaństwo: Bóg przyszedł do tych, co „w mroku i cieniu śmierci mieszkają.”