niedziela, 10 grudnia 2017


Mk 1, 1-8

Jak jest napisane u proroka Izajasza: «oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki», wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów...

Pustynia dla współczesnego człowieka, usadowionego w zabieganej egzystencji może wydawać się czymś nazbyt egzotycznym, a nawet przerażającym. Pozbawienie kogoś poczucia bezpieczeństwa, technicznych udogodnień i elektronicznych komunikatorów, mogłoby spowodować sytuację newralgiczną pod każdym względem. Pustynia rządzi się swoimi prawami, dobrze to rozumieją nomadzi akceptujący jej kaprysy, przywykli do natychmiastowej zmiany aury. Pustynia przez wieki wydawała ludzi wielkiego formatu. Mężczyzna odziany w skóry i na pierwszy rzut oka szalony, wyprowadza czytelnika Ewangelii na odludzie. Dopiero na pustyni zaczynamy rozumieć głębiej pewne sprawy; tam zaczynamy potrzebować innych ludzi, a nawet za nimi tęsknić. Widzimy wyraźniej siebie... Brat Daniel Ange wymyślił piękne stwierdzenie: „Samotność oddziela od innych, by człowiek mógł stać się bratem każdego.” Dobrze to rozumieli starożytni mnisi, kiedy całymi tabunami zaludniali pustynię; tam odkrywali topografię Raju i ślady stóp przechadzającego się Boga. Ewagriusz z Pontu- mnich i dogłębny znawca ludzkiej natury, pozostawił zaskakującą definicję: „Mnich to człowiek, który odseparował się od wszystkiego, by być złączonym ze wszystkimi.” Takim „mnichem” był święty Jan Chrzciciel- przyobleczony w skóry prorok który zaprzyjaźnił się z pustynią. Była ona dla niego domem, miejscem przepowiadania, przestrzenią w której doświadczało jego serce muśnięć Ducha Świętego. „Pustynia miłuje ludzi nagich”- twierdził Hieronim. Takim był Prorok którego głos kruszył ludzkie serca i sprawiał, że miejsce niebezpiecznie – siedlisko węży i skorpionów, stawało się przestrzenią nawrócenia i łaski. „Anioł na ziemi” – tak Go wychwala Kościół i utrwala na deskach barwna ikonografia. Przydano mu skrzydła i świetliste oczy, aby podkreślić Jego dar przenikania skamieniałych ludzkich wnętrz. „Albowiem mówić o Janie, to prorokować o Chrystusie” – stwierdza św. Ambroży. Modlitewna litania opiewająca wielkość Poprzednika nazywa go kwiatem pustyni. W Adwencie chrześcijanie wychodzą na pustynię; to duchowa wędrówka w głąb swego serca. To zatrzymanie się w zgiełku miasta i wielokrotne wyszeptanie: Marana Tha ! Niektórym jest dane udać się na prawdziwą pustynię, poczuć wiatr i piasek w oczach. Odnaleźć ciszę ! Rozczytuję się ostatnio w Ojcach Pustyni. Jakże barwne są o nich opowieści i głębokie ich przemyślenia życiowe. To ludzie wewnętrznie spójni, żyjący w harmonii ze światem który ich otaczał. Oszczędni w słowach, rozmodleni, czasami urokliwi w swoim uszczypliwym poczuciu humoru. Przeczytałem o pewnym pustelniku, który z powodu spiekoty wszedł do jaskini i natknął się tam na lwa. Ten zaczął zgrzytać zębami i ryczeć. Starzec rzekł do niego: „Dlaczego się rzucasz ? Wystarczy miejsca dla mnie i dla ciebie. Jeśli ci się nie podoba, to wstawaj i wychodź stąd.” Lew po chwili uspokoił się i wyszedł z stamtąd. Pomyślałem sobie po lekturze tego fragmentu. Adwent to droga przez pustynię i szukanie schronienia w jaskini. Tam trzeba się zderzyć ze swoimi lękami, obawami i wątpliwościami. Po doświadczeniu pustki i niemocy, wystarczy tylko blask oczu Chrystusa, aby zostać napełnionym nadzieją. Pustynia – miejsce nawrócenia i spotkania !