wtorek, 12 grudnia 2017


Iz 40, 10- 11

Wstąp na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny na Syjonie! Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny w Jeruzalem! Podnieś głos, nie bój się! Powiedz miastom judzkim: «Oto wasz Bóg! Oto Pan Bóg przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata. Podobnie jak pasterz pasie on swą trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie».

Jest w tajemnicy przyjścia coś, co można śmiało określić słowem Misterium. Triumfalne nadejście Chrystusa wyczerpuje rezerwuary teologicznej wyobraźni i wymaga od chrześcijan nie tylko czujności serca, lecz przemiany widzenia, odczuwania, oderwania koncentracji od siebie. Przez całe wieki wyobraźnia ciekawskich ludzi próbowała w kulturze materialnej odcisnąć marzenie o świecie idealnym na który trzeba oczekiwać z poczuciem lęku i niepewności. Opowiadała o tremendum et fascinans rzeźba i malarstwo. W średniowieczu przyjście Pana na Sąd było postrzegane jako przerażające widowisko; Chrystus jawił się jako zastygły w miłości Sędzia. „Cała kondycja ludzka zamknięta jest w trzech słowach: żyć, umrzeć i być osądzonym” (Chevassu). W słowach tego duchownego sąd nad człowiekiem wydaje się nieuniknionym i finalnym – intensyfikującym akordem śmierci oraz życia. Nie można zapomnieć, że również istnieją pełne nadziei i miłosiernej czułości przedstawienia Zbawiciela. My współcześnie postrzegamy te rzeczywistości z większym poczuciem optymizmu, rezerwą i umiarkowanym lękiem. Niemniej sam moment spotkania z Nim będzie szczególny, emocjonalny, zdumiewający – jak myślę- pod każdym względem. Nasz Sędzia będzie zarazem Zbawicielem. „Anielska trąba zawoła nas wszystkich i pójdziemy ze swoimi uczynkami”- pisał św. Cyryl Jerozolimski. Nie ma co wyrokować zawczasu o przebiegu tego wydarzenia; ono jest przed nami. Jego istotne znaczenie wyrażają słowa Romano Guardiniego: „W końcu prawda zwycięży i wszyscy i wszystko zostanie ocenione według prawdziwej wartości.” Cieszę się ogromnie, że dzisiejszych uczniów pociąga duchowość pierwotnego chrześcijaństwa- jego eschatologiczny żar wiary. Ten optymizm jest potrzebny nam dzisiaj, szczególnie tym, którzy zagubili i nieszczęśliwie zatracili perspektywę futurystyczną. Pierwsi chrześcijanie powtarzali nieskrępowanie słowa Didache: „Niech przyjdzie łaska i niech przeminie ten świat.” Często zatrzymywali się w drodze do pracy i wyglądali znaków Paruzji. Zapalali w domach oliwne lampki i ze wzruszeniem w oczach czekali na moment pochwycenia. Chrystus był dla nich „otwartą bramą ku odrodzeniu i zmartwychwstaniu.”Oczekiwanie na Paruzję stanowi niezwykle mocno o postawie chrześcijańskiej w stosunku do życia. „Określa obecny stan Kościoła jako napięcie miedzy tym, co już spełnione, a tym, co jeszcze pozostało do spełnienia” (J. Danielou). Ci z nas, którzy bezpiecznie spoczywają w wierze, również muszą czekać na Boga; wypatrywać Go z ufnością. W eseju pt. Oczekiwanie Paul Tillich mówi o naszej spolaryzowanej relacji do Boga, opartej na tęsknocie: „Jesteśmy silniejsi, kiedy czekamy niż kiedy posiadamy. Kiedy mamy Boga (lub tak nam się wydaje), redukujemy Go do tej Jego odrobiny, którą uchwyciliśmy i poznaliśmy i robimy z niej bożka... Ale jeśli wiemy, że Go nie znamy i jeśli czekamy, aby dał nam się poznać, wtedy to On nas chwyta, poznaje i posiada.”