Wstąp
na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny na Syjonie! Podnieś mocno twój głos,
zwiastunko dobrej nowiny w Jeruzalem! Podnieś głos, nie bój się! Powiedz
miastom judzkim: «Oto wasz Bóg! Oto Pan Bóg przychodzi z mocą i ramię Jego
dzierży władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata. Podobnie
jak pasterz pasie on swą trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na
swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie».
Jest w tajemnicy przyjścia coś, co
można śmiało określić słowem Misterium. Triumfalne nadejście Chrystusa
wyczerpuje rezerwuary teologicznej wyobraźni i wymaga od chrześcijan nie tylko
czujności serca, lecz przemiany widzenia, odczuwania, oderwania koncentracji od
siebie. Przez całe wieki wyobraźnia ciekawskich ludzi próbowała w kulturze
materialnej odcisnąć marzenie o świecie idealnym na który trzeba oczekiwać z
poczuciem lęku i niepewności. Opowiadała o tremendum
et fascinans rzeźba i malarstwo. W średniowieczu przyjście Pana na Sąd było
postrzegane jako przerażające widowisko; Chrystus jawił się jako zastygły w
miłości Sędzia. „Cała kondycja ludzka zamknięta jest w trzech słowach: żyć,
umrzeć i być osądzonym” (Chevassu). W słowach tego duchownego sąd nad
człowiekiem wydaje się nieuniknionym i finalnym – intensyfikującym akordem
śmierci oraz życia. Nie można zapomnieć, że również istnieją pełne nadziei i
miłosiernej czułości przedstawienia Zbawiciela. My współcześnie postrzegamy te
rzeczywistości z większym poczuciem optymizmu, rezerwą i umiarkowanym lękiem. Niemniej
sam moment spotkania z Nim będzie szczególny, emocjonalny, zdumiewający – jak
myślę- pod każdym względem. Nasz Sędzia będzie zarazem Zbawicielem. „Anielska
trąba zawoła nas wszystkich i pójdziemy ze swoimi uczynkami”- pisał św. Cyryl
Jerozolimski. Nie ma co wyrokować zawczasu o przebiegu tego wydarzenia; ono
jest przed nami. Jego istotne znaczenie wyrażają słowa Romano Guardiniego: „W
końcu prawda zwycięży i wszyscy i wszystko zostanie ocenione według prawdziwej
wartości.” Cieszę się ogromnie, że dzisiejszych uczniów pociąga duchowość
pierwotnego chrześcijaństwa- jego eschatologiczny żar wiary. Ten optymizm jest
potrzebny nam dzisiaj, szczególnie tym, którzy zagubili i nieszczęśliwie
zatracili perspektywę futurystyczną. Pierwsi chrześcijanie powtarzali nieskrępowanie
słowa Didache: „Niech przyjdzie łaska
i niech przeminie ten świat.” Często zatrzymywali się w drodze do pracy i
wyglądali znaków Paruzji. Zapalali w domach oliwne lampki i ze wzruszeniem w
oczach czekali na moment pochwycenia. Chrystus był dla nich „otwartą bramą ku
odrodzeniu i zmartwychwstaniu.”Oczekiwanie na Paruzję stanowi niezwykle mocno o
postawie chrześcijańskiej w stosunku do życia. „Określa obecny stan Kościoła
jako napięcie miedzy tym, co już spełnione, a tym, co jeszcze pozostało do spełnienia”
(J. Danielou). Ci z nas, którzy bezpiecznie spoczywają w wierze, również muszą
czekać na Boga; wypatrywać Go z ufnością. W eseju pt. Oczekiwanie Paul Tillich mówi o naszej spolaryzowanej relacji do
Boga, opartej na tęsknocie: „Jesteśmy silniejsi, kiedy czekamy niż kiedy
posiadamy. Kiedy mamy Boga (lub tak nam się wydaje), redukujemy Go do tej Jego
odrobiny, którą uchwyciliśmy i poznaliśmy i robimy z niej bożka... Ale jeśli
wiemy, że Go nie znamy i jeśli czekamy, aby dał nam się poznać, wtedy to On nas
chwyta, poznaje i posiada.”