Kult ikony został
uprawomocniony w Kościele przez gremialnie przyjętą decyzję na siódmej sesji
VII Soboru Powszechnego. Ikona Chrystusa przedstawia boską osobę zgodnie z
ludzką naturą, którą przejął od swojej Matki. Tak rozumiana koncepcja zarówno
jako nosiciela boskości, jak również człowieczeństwa staje u podstaw doktryny
chalecedońskiej, a tym samym spójnej teologii obrazu. Od tej pory z wielką
pieczołowitością będzie się przywiązywać wagę do wizerunków w taki sposób, aby
przedstawiając Boga – człowieka, czy świętych – reprezentowały autentyczną
doktrynę. Dorastanie do tak dojrzałej
myśli teologicznej miało swoich płodnych Ojców, którzy od początku postawiali
sobie za cel obronę świętych wizerunków i niejednokrotnie było im dane w
obronie tej sprawy przypłacić wygnaniem, torturami, czy życiem. Nie sposób
pominąć tych wielkich osobowości bizantyjskiego Kościoła i ich zaangażowania na
płaszczyźnie teologii ikony. Jan Damasceński, którego w kalendarzu liturgicznym
dzisiaj wspominamy (675- 749) spośród pierwszych obrońców obrazów odwołuje się
do żywej tradycji Ojców Kościoła. W Źródle
poznania, które dedykuje swemu duchowemu bratu, Kosmasowi biskupowi Maiuma,
przedstawia imponującą syntezę tej tradycji, która tworzy pewien piśmienniczy
tryptyk: 1. Rozdziały filozoficzne, gdzie
zaznajamia czytelników z licznymi definicjami filozoficznymi zapożyczonymi od
Arystotelesa, Porfiriusza i Ojców Kościoła, które przypominają w dzisiejszym
znaczeniu propedeutykę teologii. Traktat zawierający sto uwag O herezjach, który stanowi kompilację w
formie podręcznika na temat różnych herezji; tu pojawiają się rozważania o
monoteletyźmie i islamowi. W końcu najważniejsze dzieło w których znajduje się
odpowiedź na zarzuty ikonoklastów Wykład
szczegółowy prawdziwej wiary, w którym twierdzi, że nie ma takiego
człowieka, który by nie posiadał z natury wszczepionego poznania istnienia
Boga. Homilie
Jana Damasceńskiego sprawiły, że zyskał sobie przydomek Chrysorohas (płynący złotem). Jemu zawdzięczamy pierwszą
autentyczną syntezę myślenia o ikonie, jak również ukształtowania odpowiedniego
aparatu pojęciowego w dyskursie na ten temat. W
swoich trzech Mowach apologetycznych
przeciw tym, którzy potępiają święte obrazy, Jan wydobył istotę nauczania
Kościoła na temat Chrystusa i w sposób zdecydowany zabrał stanowisko w tej
sprawie. Wykazał w swojej argumentacji, że zakaz malowania ikon kwestionuje
podstawową prawdę wiary we Wcielenie, w to, że Bóg istniejąc poza czasem i
przestrzenią objawił się w ludzkiej osobie, w człowieku Jezusie narodzonym z
Maryi. Ze względu na to, że Bóg przyjął ludzką twarz, możemy go przedstawiać za
pomocą obrazów. Ponieważ Słowo Boże, przedwieczny Syn Boży, przybrało ludzkie
ciało – argumentuje Jan – możliwe jest – co więcej konieczne – by je
przedstawiać i dlatego zachęca: „maluj
na obrazach Tego, który stał się widzialny, i przedstawiaj Go tak, by mógł być
oglądany.” Ikonoklazm w przekonaniu
bizantyjskiego teologa był pewnym rodzajem doketyzmu, który oznaczał brak
poszanowania dla tajemnicy Boskiego człowieczeństwa. Zdaniem teologa kult ikon jest najwłaściwszym
sposobem w jaki Kościół daje świadectwo o tym, że Bóg pojawił się w ciele w
osobie Jezusa Chrystusa. „Odważnie rysuję portret niewidzialnego Boga nie jako
niewidzialnego, lecz jako tego, który się pojawił dla naszego zbawienia i
istniał w ciele i krwi.” W tym obrazie Jezusa nie jest przedstawiony ani Jezus
– człowiek, ani niewidzialny Bóg, lecz obraz Boga, który stał się ciałem. Jan Damasceński postrzegał rolę obrazu, nie
tylko w funkcji utylitarnej czy katechetycznej, ale jako ważny aspekt
mistagogii chrześcijańskiej. Uważał, że bez ich obecności nie sposób ująć
pełnej prawdy o Chrystusie – Wcielonym Bogu. „Przez poznanie zmysłowe bowiem
powstaje w umyśle pewne wyobrażenie, które pobudza naszą zdolność rozróżniania
i jako cenny skarb jest przechowywane w pamięci.” W przekonaniu teologa istotą sporu
dotyczącego ikon nie była sztuka religijna jako taka, ale pytanie o to, w jaki
sposób Bóg pozwolił się zobaczyć ludzkim oczom. Podkreślał wielokrotnie rolę
widzenia w wierze, wzrok określał najszlachetniejszym ze zmysłów, dzięki
któremu skraca się dystans poznawczy między ludźmi a Bogiem: „Ujrzałem Boga w
ludzkiej postaci i zbawiona została dusza moja. Oglądam obraz Boga, tak jak Go
widział Jakub, a jednak w całkiem inny sposób.” Oczami duszy przenikamy materialny obraz i
odkrywamy prototyp w całym jego egzystencjalnym wymiarze. Prototyp w swej
pełnej istocie, w swym bycie osobowym jest obecny w materialnym obrazie, i jako
taki może być w nim rozpoznany za pomocą duchowej percepcji. Dopiero tajemnica
inkarnacji czyni obraz Boga możliwym do uchwycenia wzrokiem: „Jeśli jednak
sporządzimy wizerunek niewidzialnego Boga, pozostajemy w błędzie; niemożliwe
jest bowiem, aby to, co bezcielesne, bezkształtne, niewidzialne i nie dające
się opisać, było przedstawione na obrazach. I znów: jeśli tworzymy obrazy ludzi
i uznajemy je za bogów oraz oddajemy im cześć jak bogom, to jesteśmy bezbożni.
Ale przecież nic takiego nie czynimy. Nie upadamy, jeśli czynimy podobiznę
Boga, który stał się ciałem i był widzialny na ziemi w cielesnej postaci oraz
dzięki swej niewypowiedzianej dobroci zjednoczył się z ludźmi do tego stopnia,
że przybrał nie tylko ich naturę, ale i konsystencję, kształt i kolor ciała.
Tęsknimy bowiem za tym, aby oglądać Jego postać […] „Teraz widzimy Go jakby w
zwierciadle i niejasno”. Także i obraz jest tylko niejasnym odbiciem
dostosowanym do ograniczeń naszego ciała.” Zakaz
wykonywania wizerunku Boga w Starym Testamencie tam mocno przenikający żydowską
teologię i ikonoklastyczne argumenty chrześcijan VIII wieku stał się
zdezaktualizowany wobec Wcielenia Logosu tak często przywoływanego przez
ortodoksyjnych Ojców. Od tej pory autentycznym obrazem będzie sam Bóg
przyjmujący ciało jednego człowieka, ażeby otoczyć chwałą całą ludzkość.