czwartek, 21 czerwca 2018


Ps 97  

Pan króluje, wesel się, ziemio,
radujcie się, liczne wyspy!
Obłok i ciemność wokół Niego,
prawo i sprawiedliwość podstawą Jego tronu.

Przed Jego obliczem idzie ogień
i dokoła pożera Jego nieprzyjaciół.
Jego błyskawice wszechświat rozświetlają,
a ziemia drży na ten widok.

Wyobraźnia podsuwa mi cały szereg obrazów ze świata sztuki przedstawiających triumfującego Chrystusa- „zwornik”, „oś dziejów historii”, widzianego oczami mistyków i artystów jako objawienie Piękna i Światłości zstępującej w finalnym momencie panoramy świata. „Święty przychodzi z góry... Majestat Jego okrywa niebiosa, a ziemia pełna jest Jego chwały. Wspaniałość Jego podobna do światła, promienie z rąk Jego tryskają” (Ha 3,3-4). Pantokrator- Pan Wszechwładny- Zbawca w Mocach, Kyrios, siedzący na tronie królujący z niezmąconym spokojem jako władca świata. Jest On, jak mówi św. Augustyn, królem i twórcą państwa Bożego: ipsam civitatem Dei, cujus rex est et conditor Christus. Bogoczłowiek witający wierzących pielgrzymów z kamiennych romańskich portali, czy wschodnich ikonostasów- bram przez które zstępuje świat niebiańskich bytów i wytryskuje światłość odpowiadająca tej która detonowała energią życia kamień grobu przy Zmartwychwstaniu. Światło w którym są ukryte przyczyny wszystkiego, co jest. Chrystus z Apokalipsy o obliczu lśniącym jak słońce. „W tym świetle ciało, historia i ziemia otrzymują wezwanie do przeistoczenia”- pisał O. Clement. Wystarczy, że człowiek wchodzący do dawnych kościołów pozwoli powędrować swemu wzrokowi, to zderzy się z wiecznością zstępującą delikatnie za pomocą symboli, budząc poczucie transcendencji, fascinosum i lęku. Sztuka potrafi rysować kontury wieczności, mówiąc do intelektu i przyśpieszając bicie serca. „Wschodzi nareszcie wieczny dzień i nigdy już noc po nim nie przyjdzie. Światłość Słowa, które ciałem się stało, rozbłysła w jednej chwili i od razu dokonała najprzedziwniejszej spośród wszystkich rewolucji”- twierdził Klemens Aleksandryski. Obrazy- symbole budzą tęsknotę wobec Tego, którego Kościół opiewa słowami Trishagionu: „Święty, Święty, Święty Bóg, Święty Mocny i Nieśmiertelny.” U Jego stóp skąpana w ogniu Paruzji ludzkość próbuje wkroczyć bez lęku w przemienienie i odnaleźć obiecane mieszkanie: „kiedy go ujrzałem, do stóp jego padłem jak martwy, a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc: Przestań się lękać ! Ja Jestem Pierwszy i Ostatni, i Żyjący”- relacjonuje dla nas tę wizję św. Jan na Patmos. Bóg oczekuje, iż będzie rozpoznany przez człowieka, nie ma już na sobie znamion kenozy, lecz spowija go plastycznie ukazana mandorla; wznosi się ponad profanum roztaczając limes nowego Raju- Domu Ojca- Weselnej komnaty w której Oblubieniec wzdycha miłośnie za swoją Oblubienicą Kościołem. Wyrażają to słowa średniowiecznej mistyczki Julianny z Norwich: „Jezus żywi gorące pragnienie, by wszystkich posiadać w sobie, dla swojego szczęścia...”