Ja jestem światłością
świata, kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.
Istnieje takie Słońce przy którym
blask tego wznoszącego się i chowającego za horyzontem nieba, tylko blaknie i
matowieje. Chrześcijaństwo opowiadając o Bogu chętnie sięgało do metafory
światła. „Bóg jest światłością”- pisze św. Jan Apostoł. Światło jest jedną z
najbardziej ujmujących duszę przejawów obecności świata transcendentnego. Bóg
nie objawia się w sposób widoczny- okrywa Go transparentny „woal światłości”-
dzięki któremu zmysł wzroku zostaje przeniknięty łaską, a serce wypełnione szczęściem.
„Promienie Twoje uderzyły mój wzrok i cały przejęty byłem miłością i bojaźnią”-
wyznaje poruszony do głębi św. Augustyn. Światło staje się namacalnym
doświadczeniem mistyków, przeszywając ich duszę zstępującym ogniem miłości. „Jestem
zraniona Twoja miłością” (Pnp 2,5). Kiedy dusza zostaje zraniona przez ukłucie grotu
miłości Jezusa, staje w płomieniach. Ekstaza rodzi się w ogniu pochwycenia,
energiach tak intensywnie przeszywających wszystkie zmysły. Wilhelm z Saint-
Theirry, wspomina o „wiedzy o świetle południa” która stanowi odprysk
wschodzącego Słońca zagarniającego człowieka bez reszty. „Wiedza staje się
miłością- powie św. Grzegorz- ponieważ to co poznajemy jest piękne.” Człowiek
zauroczony tą wizją, kontempluje chwałę, która wyzwala eksplozję radości- poryw
uwielbienia. Kościół proklamuje dar zbawienia które przynosi przyobleczony w
światłość Chrystus. Ten blask powalił na ziemię apostołów na górze Tabor,
ponieważ był na zewnątrz nich. Ten blask- jako dar Zmartwychwstałego Pana-
zstąpił na Kościół, czyniąc miejscem przebóstwienia i bramą Królestwa Bożego. „Nastąpi
dzień i prawdziwe źródło życia- mówi E. Trubieckoj- przyoblecze siebie w
słońce. Wtedy nasz stosunek do słońca zewnętrznego stanie się wewnętrznym, a samo
życie będzie wszędzie słonecznym i upodobni się do szat Chrystusa.”