Eliasz powiedział
Achabowi: «Idź! Jedz i pij, bo słyszę odgłos deszczu». Achab zatem poszedł jeść
i pić, a Eliasz wszedł na szczyt Karmelu i pochyliwszy się ku ziemi, wtulił
twarz między kolana.
Wtulił głowę w kolana- pierwsze
skojarzenie które mi się nasuwa w związku z ową czynnością Eliasza, to psychosomatyczna
praktyka modlitwy Jezusowej przez mnichów zatopionych w rytmie modlitwy serca. Hezychaści
poprzez taką postawę- „embrionalną”- synchronizowali duszę i ciało w jednym
akcie strzelistego pokajania siebie- słabego człowieka (metanoia) i uwielbienia Zbawiciela. Jest to inaczej określana w
literaturze przedmiotu- wędrówka do wnętrza serca; przejście od „idolatrii
siebie” ku Bogu- Źródłu obdarowania i przemienienia. U wielkich mistrzów życia
duchowego odnajdujemy cały szereg praktycznych wskazówek dotyczących tej „dziwnej”
pozycji ciała: „Niech spoczywa twój podbródek na piersi, skieruj spojrzenie
swych oczu wraz z całym umysłem na centrum swego brzucha, czyli na pępku.”
Późniejsza literatura będzie z lekkim przekąsem określać mnichów praktykujących
modlitwę serca jako „wpatrujących się w swój pępek.” Doskonale czujemy, że nie
chodzi tu o skupienie uwagi na jakimś detalu ciała, ale poprzez to pochylenie
chodzi o zakreślenie jakby figury koła, aby powrócić do siebie jako istoty przeobrażonej
w modlitwę. Zgiąć się zupełnie, tak by ciało utworzyło koło z głową zwróconą ku
kolanom, aż do odczucia „bólu w klatce piersiowej, w ramionach i karku.” Nie
jest to komfortowa pozycja i taką być musi, aby była skuteczna. „Hezychasta jest tym, który
dąży do tego, co w cielesnym domu bezcielesne” (św. Jan Klimak).Technika
fizyczna miała na celu przede wszystkim służyć koncentracji, a poprzez oddech i
wdech powietrza harmonizować całego człowieka w akcie artykułowanej modlitwy. „Przymuś
swój umysł do zstępowania od twej głowy do twego serca... Zbierz swój umysł w
sercu, ale tak, by był otwarty”- udzielał wskazówek Grzegorz z Synaju. Kiedy
duch „zstąpił” już do serca, powinien zająć się jedynie żarliwym wołaniem: „Panie,
Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną.” Takie przyzywanie pozwala
odkrywać przestrzenie milczenia przez które Bóg zalewa modlącego światłem
poznania. „Modlitwa Jezusowa uwalnia nas od wszystkiego, z wyjątkiem samego
Jezusa”( L. Gillet). Wtedy wszystko, co człowieka otacza staje się modlitwą-
powodem do dziękczynienia. Człowiek przeniknięty mocą imienia Jezus- staje się
ikoną pełną światła. „Twe oczy jaśnieją jak błyskawica, a twe oblicze stało się
jaśniejsze od słońca”- to słowa Motowiłowa relacjonujące wnikliwie spotkanie ze
św. Serafinem z Sarowa. Tak, jak Chrystus przemienił się na oczach uczniów na
górze Tabor, tak też najbardziej pokorny sługa swego Mistrza również stał się
uczestnikiem tej łaski. Wpatrywał się w jasność Pańską i upodobnił się do Tego,
którego Oblicze ukazało się w iluminacji Paschy. Kończę to rozważanie słowami
poety R. M. Rilke: „Pragnij metamorfozy. O, zachwyć się promieniem, gdzie umyka
ci rzecz, co się pyszni z przemiennej natury; ten kształtujący duch, trudzący
się nad istnieniem, kocha jedynie punkt zwrotny we wzlocie figury.”