Wielki Post
to kolejny czas próby. Jak pisał ks. Pasierb „Tu objawia się- kiedyś po raz
pierwszy, później co roku- twarda prawda o konieczności wzięcia na siebie
krzyża, jeśli chcę naprawdę iść za Jezusem”. Początkiem tej drogi staje się
archaiczny obrzęd posypania głów
popiołem. To mało higieniczny akt, ale jakże wymowny. Uświadomimy sobie naszą
małość, znikomość i przygodność, tylko w takiej pokornej postawie można podjąć
jakąś poważną rewizję życia. „Prochem jestem”- który Bóg bierze w swoje dłonie,
któremu może nadać swoim ożywczym tchnieniem dar życia - „z prochu powstałeś”.
Jednocześnie ten proch zmieszany z wodą staje się błotem, który Chrystus będzie
chciał położyć na nasze oczy, abyśmy zobaczyli inaczej swoje życie, w świetle
Jego uzdrawiającego słowa, to jest Ewangelii. „Chcę wyprowadzić oblubienicę na
pustynię i mówić do jej serca…” Te słowa z Ozeasza pięknie oddają istotę czasu
który będziemy przeżywać. Człowiek spragniony wychodzi na pustynię aby odnaleźć
źródło, odpowiedzieć sobie na najbardziej nurtujące pytania, które niepokoją
serce. Te odpowiedzi przynosi czas nawrócenia, wielkopostnej wędrówki wraz z
Panem, tu liturgia i tradycja próbuje w gestach, znakach i symbolach uchwycić
to co, niezauważalne, doprowadzić do tęsknoty za Bogiem i przemiany życia. Myślę już teraz intensywnie, o postanowieniach, drobnych motywacjach do
dobra, sposobie uczynienia przestrzeni wokół siebie bardziej przyjemnej dla
innych...,wrażliwość serca, zdolność piękniejszego kochania, lub zwyczajnej-
bardziej ludzkiej postawy życzliwości. Co tu dużo rozprawiać, trzeba
nawrócenia... Tak łatwo się mówi innym nawróć się, zmień swoje życie, zacznij
jeszcze raz. To trudne zadanie wymaga poświęcenia i odwagi wyjścia z Jezusem na
pustynię. Pięknie pisał św. Jan Klimak: "Nawrócenie i uznanie swojej
grzeszności jest córką nadziei i odrzuceniem rozpaczy". Nie jest ono
zwątpieniem, ale otwartością serca i tęsknotą za wyjściem z trudnej sytuacji
duchowej. Nawracać się to znaczy patrzeć w górę, na miłość Bożą, a nie w dół,
na swe wady i przewinienia; nie wstecz, z wyrzutami do samego siebie, ale ku
wolności, jaką daje Chrystus ukazując grzesznikom miłość przez chwalebne
stygmaty cierpienia. "Czynić pokutę, to widzieć nie to, kim się nie
stałem, ale kim przez łaskę Chrystusa ciągle jeszcze mogę się stać". To
otwartość serca na duchowe przeobrażenie które się dokonuje mocą miłosiernej
miłości. To odkrycie w sobie piękna, przyobleczenie szaty godowej, a nie
brzydoty, brudu i lęku. Wiara w ostateczne zwycięstwo dobra w moim życiu. Może
będzie i taki moment że człowiek będzie płakał, bo uświadomi sobie wielki
dar przebaczenia i swoją małość wobec przytulających go dłoni Boga. "Łzy
bez strachu- (pisał św. Ambroży), mówią o winie, łzy wyznają występek bez
naruszenia skromności, łzy nie proszą o przebaczenie, ale je otrzymują.
Najpierw należy płakać, a potem prosić. Zresztą ci płaczą, na których Jezus
spogląda. Gdy po raz pierwszy Piotr się zaparł, nie płakał, ponieważ Pan na
niego nie spojrzał. Kiedy zaparł się po, raz trzeci Jezus spojrzał i ów gorzko
zapłakał." Wielki Post to czas duchowej wiosny, a nie przygnębienia i
martwoty, które wyrażają trafnie słowa św. Pawła „…zawsze nosimy w sobie
umieranie Jezusa, aby i życie Jezusa okazało się w nas […] wyglądamy na
umierających, a oto żyjemy […] na smutnych, a zawsze jesteśmy radośni” (2 Kor
4,10; 6,9-10). Jako życie w ciągłym nawróceniu, nasza chrześcijańska droga to
jedynie udział w Getsemanii i w Przemienieniu, w Krzyżu i Zmartwychwstaniu.
Jako puentę pozostawiam modlitwę św. Efrema Syryjczyka „Panie i Władco żywota
mego, ducha próżności, rozpaczy i rządzy władzy i pustosłowia nie dopuszczaj do
mnie. Duchem zaś czystości i rozwagi, pokornej mądrości, obdarz mnie sługę
swego. O Panie i Królu, spraw, abym widział moje przewinienia i nie osądzał
brata mego, albowiem błogosławiony jesteś na wieki wieków. Amen”.