sobota, 21 lutego 2015


Łk 5,27-32

Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej. Rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On zostawił wszystko, wstał i poszedł za Nim. Potem Lewi sprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a była spora liczba celników oraz innych, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie i mówili do Jego uczniów: „Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami ?” Lecz Jezus im odpowiedział: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników”.

Ewangelia nad którą się codziennie pochylam jest pełna cudów i niespodzianek ze strony Boga. Bóg jawi się jako zdumiewający w swoich zamierzeniach. Przychodzą Mu pomysły które przekraczają nasz sposób rozumienia, wartościowania, moralności… Tylko On, potrafi zobaczyć w człowieku dobro, z grzesznika, zdziercy, cwaniaka czyni świętego. Każdego dnia uświadamiam sobie z coraz większą intensywnością iż, On poszukuje człowieka..., tego zagubionego, wątpiącego, paplającego się w grzechu, nieczystego oraz często urągającego Mu w twarz. Pięknie scenę powołania celnika Lewiego wymalował Caravaggio (1597- 1601) dla ozdobienia kaplicy Contarellich rzymskiego kościoła San Luigi dei Francesi. „Artysta musiał wiele razy czytać Biblię, rozważać jej słowa. Był jednym z wielkich artystów, którzy pragnęli zobaczyć historie biblijne własnymi oczami, tak jakby rozgrywały się w domu sąsiada. Zrobił też wszystko, by postacie z Pisma Świętego wydały się bardziej prawdziwe i namacalne. Pomaga w tym sposób operowania światłocieniem. Światło Caravaggia nie dodaje ciału wdzięku i miękkości: jest ostre, niemal oślepiające w kontraście z głębokimi cieniami. Sprawia jednak, że cała scena rysuje się wyraźnie bezkompromisową uczciwością, którą niewielu współczesnych potrafiło docenić, a która wywarła wpływa na artystów późniejszego okresu” (E.H. Gombrich). W scenie „Powołanie św. Mateusza”, artysta oddaje całe spektrum emocjonalnego przeżycia- powołanego i Powołującego. Snop wpadającego światła, rozprasza ciemności wnętrza (metafora ciemności duszy, dotkniętej iluminacją nie z tego świata…), tak intensywnego, przeobrażającego życie  mężczyzny siedzącego za stołem, zajętego liczeniem pieniędzy w towarzystwie interesantów. Wyraz twarz celnika i przeszywający wnętrze dialog; ja Panie ? Tak Ty ! Jezus wyciąga dłoń, jakby tym gestem chciał pokazać, na nowo dokonujący się proces tworzenia „nowego człowieka”. Mimika twarzy celnika wskazuje na przyjęcie przynaglenia Mistrza, od tej chwili jest już kimś innym, stał się Apostołem - to znaczy posłanym. Dokonuje się w nim, tak wielka interakcja z Bogiem, która pozostawi ślad w jego duszy do końca  życia.  Taki jest Chrystus w swoich pomysłach, ostatniego przyjmuje jako pierwszego, z grzesznika czyni ucznia. Wszystko wbrew ludzkiej logice i sprawiedliwości. Bo nasze grzechy jak powiedział św. Izaak Syryjczyk są jak "garść piasku wrzucona w niezmierzone morze, o to czym jest grzech wobec nieskończonego miłosierdzia Bożego". Ilu to ludzi doświadczyło uzdrowienia przez swoje grzechy. Słowo przeszyło ciemności   i dotknęło duszy. „Pójdź za Mną ”. Będziesz miał odwagę porzucić siebie ?