Antoni Pustelnik-
najbardziej intrygująca postać z pierwszych stron historii chrześcijańskiego monastycyzmu,
jak również ciągle podsycający ciekawość tych, którzy na sposób malarski
próbowali penetrować rozległe obszary ludzkiej duszy. Mnich- monachos- oznacza tyle co samotnik, pojedynczy
lub oddzielony od innych. Święci samotnicy i szaleńcy z miłości dla wyższych
spraw zawsze pozostawali pod uważną obserwacją zabieganego i skoncentrowanego
na sobie świata. Stanowili poniekąd przyczółek fascynacji- intrygującego
pójścia pod prąd. Historia
chrześcijaństwa z jakimś emocjonalnym resentymentem będzie przypominać, że to
co ważne, głębokie i bliskie Bogu, narodziło się na pustyni. Miejsca bezludne, naznaczone
cieniem śmierci- stawały się oazami świętości i autentycznego radykalizmu
wiary. W każdej relacji na temat źródeł życia monastycznego na pierwszy plan
wysuwa się postać świętego Antoniego, charyzmatycznego Egipcjanina, którego
żywot tak barwnie przechował dla nas biskup Aleksandrii Atanazy. Zawsze mnie
porusza ów powszechnie znany epizod z życia świętego, gdy w czasie liturgii
usłyszał słowa Ewangelii wprost do siebie, a te tak mocno zapadły mu w serce. „Jeśli
chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz
miał skarb w niebie” (Mt 19,21). Natychmiast rozdał majątek i wyruszył na
pustynię. „Ten, kto posiadł prawdziwe słowo Jezusa, może słuchać także jego
milczenia”- przekonywał św. Ignacy z Antiochii. Miejsce niegościnne- siedlisko
demonów i przygniatającej pustki, stało się przestrzenią duchowych narodzin
tysięcy kobiet i mężczyzn poszukujących na przepastnych połaciach piachu
Oblubieńca swej duszy. Antoni odkrył prawdę słów Chrystusa, że najbardziej
śmiertelne pokusy nie atakują na zewnątrz, ale rodzą się we wnętrzu człowieka. „Był-
pisał Atanazy- jakby lekarzem zesłanym przez Boga Egiptowi.” Wiele pokoleń
mnichów będzie się powoływać na przykład Antoniego, który dokonał rzeczy
niemożliwych w konfrontacji z pokusami; który przez skupienie na Bogu,
skrzydłach modlitwy i pokorze zmiażdżył w zarodku piętrzące się zewsząd
niebezpieczeństwa. Asceza ta nie ogranicza się tylko do aspektu wewnętrznego,
psychologicznego. Samotnik- „atleta wygnania”- udaje się na pustynię, aby tam
stawić czoła siłą zła, i to dokładnie określonym: demonowi, jego pokusom, jego
atakom; stąd w Żywocie Antoniego takie
szczególne miejsce zajmują owe diabelskie sztuczki, które zawładną wyobraźnią
takich artystów jak choćby Hieronim Bosch wielokrotnie szukający inspiracji w
osobie Ojca Mnichów poddanego nawałnicy zła. „Asceza pustyni jest ogromną
psychoanalizą, za którą idzie psychosynteza uniwersalnej duszy ludzkiej...
Pustynia z całym swym arsenałem fantasmagorii jest teatrem cieni, grającym
przedstawienie ludziom i aniołom, tyle że cienie nie odbijają rzeczywistości na
zewnątrz- ak jak w jaskini platońskiej, lecz są projekcją wewnętrznego świata
człowieka” (P. Evdokimov). Często kiedy myślę o świętym Antonim to pamięcią
powracam do obrazu Kuszenie świętego
Antoniego pędzla przywołanego już Boscha. „Sfera świątobliwości dawała
artyście sposobność ukazania intymnej pobożności w połączeniu z nierozsądną
ofiarnością ziemskiej miłości i próżności świata. Natomiast obcowanie ze
światem diabelskim pobudzało zwierzęcy strach, grozę i wyrzuty sumienia” (J.A.
Romein). Nawet najbardziej ekscentryczni artyści poruszający się pod
powierzchnią ludzkich lęków, potrafili odsłonić mimowolnie coś teologicznego-
przejrzystego ewangelicznie. Przychylam się do opinii J. Siguenca na temat
obrazów Boscha: „...on miał odwagę malować ludzi, takimi jakimi są wewnętrznie.”
Nawet infernalna przestrzeń zatracenia,
może zostać wypełniona świetlistością stojącego obok na krawędzi doświadczanego zła człowieka. „Zachowaj
swego ducha w piekle, ale nie rozpaczaj” (Sylwan z Atosu). Wielu stawiało sobie
pytanie czy niderlandzki malarz tworzył swoje fantasmagoryjne wizje, aby
uzewnętrznić swój strach, czy też w celach moralizatorskich, aby podprowadzić
widza ku dobru ? Wiele wieków dzieli nas od św. Antoniego, a przynajmniej cztery
od Boscha którego język malarski jest ciągle aż nazbyt dla nas enigmatyczny.
Świat jego wyobraźni był klaustrofobicznie wypełniony widziadłami i lękami,
które czekały na wojownika jakim był Antoni. Po wielu wiekach surrealistyczni
malarze zachwyceni wizjami Niderlandczyka, wejdą w głąb siebie, próbując
rozświetlić miejsca ukryte, dokonać „wiecznej przechadzki pośrodku strefy
zakazanej” (A. Breton). Makabryczni dręczyciele siedzącego pod ugryzionym zębem
czasu Antoniego, zdają się być tylko ulotnymi widziadłami które topnieją pod
siłą niewzruszonej niczym modlitwy. Strach ustępuje miejsca nadziei i duchowemu
przebudzeniu. Powaby rozkoszy ziemskich przelatujące przez umysł Bożego mędrca
zostają w zarodku unicestwione, a dziwaczne potwory- rodem z horroru- symbolicznie
toną w wodzie ustępując wierze świętego. Może artysta znudzony szarością i przeciętnością
ubrudzonego grzechem świata, podpowiada nam jedno wartościowe przesłanie, że
raj rozkwita w sercu człowieka który nie spuścił wzroku z Boga.