Upominam
was, bracia, w imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście żyli w zgodzie i by
nie było wśród was rozłamów; abyście byli jednego ducha i jednej myśli...
W trakcie trwania
tygodnia ekumenicznego z nową świeżością wybrzmiewają słowa św. Pawła Apostoła.
Jedność o której przypomina i do której nawołuje Apostoł jest nieustannym
zadaniem z którego żaden chrześcijanin nie powinien czuć się zwolniony. Warto
zatrzymać się nad tymi słowami, wskazują one bowiem na realizację najważniejszego
pragnienia Chrystusa - miłości uczniów-
„aby byli jedno”. Dla wielu kościołów przynaglenie do jedności stanowi bardzo
trudną drogę nawrócenia. Jeszcze nie zabliźniły się dobrze rany historii,
doktrynalnych sporów, stąd wizja ekumenicznego scalenia pozostaje ciągle
„marzycielskim dążeniem”. Świadomość ekumeniczna powinna być naznaczona osobistym
pragnieniem i dojrzałą relacją do Chrystusa. „Czyż Chrystus jest podzielony ?”
To chrześcijanie są podzieleni i rozdzierają Ewangelię na strzępy, szukając w
niej uzasadnienia swojego własnego stanowiska. „Tym, co powinno łączyć
wszystkie wyznania chrześcijańskie, jest poczucie duchowego niedorastania do
chrześcijaństwa. Wszystkie Kościoły skazane są na przyzywanie Bożego Ducha, aby
zastąpił obszary wewnętrznego ubóstwa poszczególnych wiernych i całej
wspólnoty. Samo przyzywanie Ducha jest wyrazem przyznania się do tego, czego
nam nie dostaje.” (W. Hryniewicz). Wzrastanie w jedności musi być epikletyczne-
przyzywające nieustannie mocy Ducha Świętego. „Nie ulega wątpliwości, że
Kościół nie może być podzielony; mimo pozorów tajemnicza, niepodzielna jedność żyje;
w przeciwnym razie należałoby powiedzieć, że poza kanoniczną granicą rozpoczyna
się pustynia i że używanie słowa Kościół w liczbie mnogiej nie ma sensu” (P.
Evdokimv). Ile trzeba wewnętrznej determinacji, aby przyśpieszyć o krok w
przywracaniu utraconej jedności. Ile potrzeba pokory żeby nabrzmiałą od sporów
teologię napełnić żarem miłości Chrystusa. W pełni się zgadzam z teologami
prawosławnymi, że „zanim nastąpi powrót do jedności chrześcijan, musi dojść do
pełnej zgodności w wierze”. Kompromisy i uchylanie moralnych drzwi
ewakuacyjnych, nie mają nic wspólnego z
duchem niepodzielonego Kościoła. W moim odczuciu trzeba powracać do pierwszego
tysiąclecia chrześcijaństwa- szukać u fundamentów sposobu zakreślania
eklezjalnych granic. Wspólnota uczniów budująca wzajemną postawę na wzór Trójcy
Świętej i nakarmiona przy stole Eucharystii, staje się komunią z Panem i ze
sobą wzajemnie. „Cały Kościół jest z natury sakramentalny- pisał Congar- Jest
on w Chrystusie i przez Chrystusa wielkim i pierwszym sakramentem zbawienia”.
Wierzący winni żyć w poczuciu i bliskości tajemnicy zbawienia. Wyraża to każda
sprawowana liturgia, urzeczywistniając Królestwo Boże. „Tam jest sakrament,
gdzie Duch Święty za pomocą ziemskich elementów pozwala ludziom tu i teraz żyć
dziełem Chrystusa, przyszłym, obecnym i przyszłym, gdzie pozwala On im żyć
zbawieniem.”(J. Allmen). W sercu Chrystusa, przeżywanego eucharystycznie,
łatwiej będzie można odnaleźć warunki jedności, cud może okazać się bliski. Być
jednym w Chrystusie, to ciągle tylko niezrealizowane marzenie !