Oto pokolenie tych,
którzy Go szukają,
którzy szukają oblicza Boga Jakuba.
którzy szukają oblicza Boga Jakuba.
Poszukiwanie Oblicza
Boga zdaje się najmocniej intrygować w zmienności czasu i przestrzeni sztukę. „Widzieć
Chrystusa to znaczy widzieć Boga i całą ludzkość”- napisał te słowa H. Nouwen pod wpływem zdumienia
jakie w nim wywołał wizerunek Chrystusa Zbawiciela ze Zwieniogrodu- pędzla
Rublova. Piśmiennictwo starożytne próbujące zrekonstruować w pamięci wizerunek Chrystusa stało
się zapewne intrygującym źródłem dla najwcześniejszej ikonografii. Tak samo
pierwsze ikony- szczególnie te utrwalające wizerunek „nie ręką ludzką uczyniony”
były kluczowe dla odkrywania twarzy Chrystusa. Elepios Rzymianin w lapidarnym
tekście nakreślił nam urokliwy obraz Jezusa. „Był słusznego wzrostu, miał zrastające
się brwi, piękne oczy, długi nos, kręcone włosy, zdrową cerę i czarną brodę;
twarz jego miała odcień zboża- podobnie jak twarz Jego Matki; o dużych
dłoniach, melodyjnym słodkim głosie, niezmiernie łagodny, pobłażliwy, cierpliwy
i pełen przymiotów właściwych dla Jego doskonałości...” Piękno Bogaczłowieka
wypełniało sztukę po brzegi, poruszało wnikliwie wyobraźnię twórców. Gdybyśmy z
dzisiejszej ikonografii wyłączyli repertuar chrześcijańskich przedstawień
pozostałyby jedynie do badania dwudziestowieczna artystyczna eksplozja
wszelakich „izmów.” Mają rację zatroskani o stan dzisiejszej kultury liczni
estetycy: „Dzieła sztuki wykraczają poza materię, w której zostaje coś
utrwalone; że malarstwo to nie tlenek chromu i sienna terra; że architektura to coś więcej niż kamień i beton...”
(A. Moles). W chrześcijaństwie sztuka oczyszczona modlitwą epiklezy, jest
nieustannie epifaniczna w swojej funkcji. Pomimo asymetrii ideowych snuje
ciągle opowieść o Pięknie Wcielonym. „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i
Ojca”- człowieczeństwo zostaje utwierdzone w swojej funkcji ikonograficznej,
jako widzialny obraz tego, co niewidzialne. Sztuka może podprowadzać nas pod
kontemplację Boga, wprowadzać w przestrzeń osobistego dialogu, wzmacniać
poczucie relacji i odtwarzać pragnienie oglądu idealnego świata, który zawiera
się ostatecznie w Nim. Uspieński pisał, że „obraz Boga tkwi w każdym człowieku,
jest nie do zatarcia, a chrzest odnawia go i oczyszcza. Lecz podobieństwo do
Boga może się zwiększać lub zmniejszać. Jako istota wolna człowiek może
określić się w Bogu lub przeciwko Bogu; jeżeli chce może stać się „synem
zatracenia”. Wówczas zaciemni się w nim obraz Boga, a on sam swoją naturą
będzie realizował nędzną odmienność, „karykaturę” Boga. Człowiek jest powołany
do poznania, do wewnętrznego pochwycenia przez żywą obecność Chrystusa.
„Chrześcijaństwo jest religią obliczy- pisał O.Clement. Być chrześcijaninem to
odkrywać, także w sercu nieobecności i śmierci, Oblicze zawsze otwarte, jak
brama światłości, to znaczy Chrystusa i wokół Niego, przeniknięte przez Jego
światłość, Jego czułość, oblicza rozgrzeszonych grzeszników które nie są już
sądzone, ale przygarnięte. To Ewangelia zwiastuje nam tę radość”. Intrygujące
słowa Chrystusa ciągle poruszają wewnętrznie tych, którzy noszą w sobie
pragnienie zobaczenia Oblicza: „Tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie
poznałeś ?”