czwartek, 31 stycznia 2019


Ps 24  

Oto pokolenie tych, którzy Go szukają,
którzy szukają oblicza Boga Jakuba.

Poszukiwanie Oblicza Boga zdaje się najmocniej intrygować w zmienności czasu i przestrzeni sztukę. „Widzieć Chrystusa to znaczy widzieć Boga i całą ludzkość”-  napisał te słowa H. Nouwen pod wpływem zdumienia jakie w nim wywołał wizerunek Chrystusa Zbawiciela ze Zwieniogrodu- pędzla Rublova. Piśmiennictwo starożytne próbujące zrekonstruować w pamięci wizerunek Chrystusa stało się zapewne intrygującym źródłem dla najwcześniejszej ikonografii. Tak samo pierwsze ikony- szczególnie te utrwalające wizerunek „nie ręką ludzką uczyniony” były kluczowe dla odkrywania twarzy Chrystusa. Elepios Rzymianin w lapidarnym tekście nakreślił nam urokliwy obraz Jezusa. „Był słusznego wzrostu, miał zrastające się brwi, piękne oczy, długi nos, kręcone włosy, zdrową cerę i czarną brodę; twarz jego miała odcień zboża- podobnie jak twarz Jego Matki; o dużych dłoniach, melodyjnym słodkim głosie, niezmiernie łagodny, pobłażliwy, cierpliwy i pełen przymiotów właściwych dla Jego doskonałości...” Piękno Bogaczłowieka wypełniało sztukę po brzegi, poruszało wnikliwie wyobraźnię twórców. Gdybyśmy z dzisiejszej ikonografii wyłączyli repertuar chrześcijańskich przedstawień pozostałyby jedynie do badania dwudziestowieczna artystyczna eksplozja wszelakich „izmów.” Mają rację zatroskani o stan dzisiejszej kultury liczni estetycy: „Dzieła sztuki wykraczają poza materię, w której zostaje coś utrwalone; że malarstwo to nie tlenek chromu i sienna terra; że architektura to coś więcej niż kamień i beton...” (A. Moles). W chrześcijaństwie sztuka oczyszczona modlitwą epiklezy, jest nieustannie epifaniczna w swojej funkcji. Pomimo asymetrii ideowych snuje ciągle opowieść o Pięknie Wcielonym. „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca”- człowieczeństwo zostaje utwierdzone w swojej funkcji ikonograficznej, jako widzialny obraz tego, co niewidzialne. Sztuka może podprowadzać nas pod kontemplację Boga, wprowadzać w przestrzeń osobistego dialogu, wzmacniać poczucie relacji i odtwarzać pragnienie oglądu idealnego świata, który zawiera się ostatecznie w Nim. Uspieński pisał, że „obraz Boga tkwi w każdym człowieku, jest nie do zatarcia, a chrzest odnawia go i oczyszcza. Lecz podobieństwo do Boga może się zwiększać lub zmniejszać. Jako istota wolna człowiek może określić się w Bogu lub przeciwko Bogu; jeżeli chce może stać się „synem zatracenia”. Wówczas zaciemni się w nim obraz Boga, a on sam swoją naturą będzie realizował nędzną odmienność, „karykaturę” Boga. Człowiek jest powołany do poznania, do wewnętrznego pochwycenia przez żywą obecność Chrystusa. „Chrześcijaństwo jest religią obliczy- pisał O.Clement. Być chrześcijaninem to odkrywać, także w sercu nieobecności i śmierci, Oblicze zawsze otwarte, jak brama światłości, to znaczy Chrystusa i wokół Niego, przeniknięte przez Jego światłość, Jego czułość, oblicza rozgrzeszonych grzeszników które nie są już sądzone, ale przygarnięte. To Ewangelia zwiastuje nam tę radość”. Intrygujące słowa Chrystusa ciągle poruszają wewnętrznie tych, którzy noszą w sobie pragnienie zobaczenia Oblicza: „Tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś ?”