Wieczór
zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od
brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej
przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po
jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Wtedy Jezus
odezwał się do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. Na to odpowiedział
Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”. A On
rzekł: „Przyjdź”. Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, przyszedł do
Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął:
„Panie, ratuj mnie”. Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc:
„Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci
zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: „Prawdziwie jesteś Synem
Bożym”.
Wiara oznacza ryzyko
opuszczenia wygodnego i bezpiecznego miejsca. Boimy się czasami własnego
cienia, a co dopiero żywiołów, które mogą na nas spaść jak grom z jasnego
nieba. „Chwile całkowitej bezradności, kiedy człowiek nic przed sobą nie widzi,
gdy może się zdarzyć tylko to, co najgorsze” (R. Habachi). Niesamowite jest
wydarzenie wzburzonego jeziora i obecności uczniów w łodzi; przerażenie i lęk
wypisany na twarzach, bezradność oraz niemożliwość uczynienia czegokolwiek.
Wzburzone jezioro- metafora naszego życia; kiedy słońce rozkłada spokojny i
ciepły ton na powierzchni wody, kiedy tafla przywołuje poczucie przenikającego
spokoju- wtedy życie wydaje się cudem. Ale kiedy zmieni się aura na
niebezpieczną i budzącą poczucie strachu, wtedy człowiek zostaje sparaliżowany
i przetrącony poczuciem niemożliwości zapanowania nad sytuacją- fatalizm. W
który momencie życia się znajdujesz ? „Wody są ledwie oświetlone na
powierzchni, lecz czuję ich ciemną głębię… Wezwanie do życia i zaproszenie do
śmierci”- pisał z właściwym dla siebie realizmem chwili- Camus. Dotykam
wyobraźnią tej sytuacji. Wyobrażam sobie Piotra krzyczącego do Chrystusa:
„Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”- zdumienie i
strach, niepewność oraz poczucie niesamowitości. Piotr po raz drugi zderzył się
z takim uczuciem, nosił w pamięci obraz przemienionego Pana na górze Tabor.
Wydaje się, ze nic już nie powinno go zaskoczyć, a jednak Chrystus reżyseruje
nieprawdopodobne scenerie. Groza żywiołu zostaje przełamana
świetlistością obecności Boga- Człowieka. Piotr podąża ku Chrystusowi mając
wzniesione ręce ku górze, jakby przeczuwając, iż za chwilę pochłonie go żywioł
wody- w myślach prowadzi wewnętrzny dialog- „Panie jak wpadnę, złapiesz mnie
?” Piotr idzie na oślep, a pod nogami kotłuje
się woda i wiatr uderzający z ogromną siłą w całe ciało, tak że nie można
utrzymać równowagi. W końcu zaczyna tonąć, jedyne co pozostaje to krzyk:
„Panie, ratuj mnie”. Wydają się niezwykle profetyczne słowa napisane przez ks.
Pasierba: „Siła Boga nie okazuje się, dopóki nie objawi się słabość człowieka”.
To przecież obraz nas samych, naszych permanentnych zmagań ze sobą,
nieustannych prób „chodzenia po wodzie” i wyczekiwania cudu. To poszukiwania
obecności Boga i mnożenie pytań, na które nie jesteśmy wstanie sami
odpowiedzieć. Nasze życie- utkane ze spokojnych wybrzeży i zrywających się w
jednym momencie sztormów, tonięcia i wypływania na powierzchnię. „Nie możesz
przepłynąć morza stojąc na brzegu i wpatrując się w wodę”.