Jesteśmy
podobni do karłów siedzących na barkach olbrzymów. Widzimy więcej i dalej niż
starożytni, wcale jednak nie dzięki bystrości naszego wzroku lub naszemu
wzrostowi. Widzimy więcej, ponieważ niosą nas i podnoszą na swoją gigantyczną
wysokość – Bernard z Chartres.
Podczas gdy na
powierzchni sztuki trwa nieustanne falowanie różnych idei- przypływy i odpływy, strefy eksperymentów
artystycznych, rozdrażnienia estetycznego smaku; dekonstrukcje i tendencja do
szokowania czymś nowym, ja jednak pozostaję przy sztuce bliskiej mojemu sercu.
Sztuce którą wydało na świat barwne i rozwlekłe w czasie Średniowiecze, a
której promieniowanie nie utraciło nic ze swej intensywności. Miejsce gdzie
ciągle bije źródło świeżych inspiracji, urokliwej krainy symboli przez które
trzeba się przedzierać niczym przez bujną puszczę. Zgadzam się w pełni z opinią
Andre Malaraux, „że sztuka sakralna przeciwstawia się śmierci, ponieważ nie
jest ozdobą tej czy innej cywilizacji, ale wyraża ją zgodnie ze swoją wartością
najwyższą.” Czyż nie tym było łacińskie średniowiecze z wykwintem romańskiej- w
pełni uduchowionej rzeźby, gotyckimi katedrami przebijającymi iglicami
powłóczyste niebiosa, czy bizantyjskim Wschodem asymilującym w swoją wizualną kulturę
szczytowe bogactwo teologii patrystycznej, której zwieńczeniem był blask
zagarniających zmysł wzroku mozaik i ikon. Sztuka czyniła Boga obecnym i
uwiarygodniała Jego pragnienie bycia naprzeciw człowieka. To wizualna kultura w
której wszystko drży i nasłuchuje kroków przechadzającego się o zmierzchu Boga.
To świat w którym antyczne wytwory pogańskiego mitu, zaczynają egzystować w
świecie odkupionym przez chrześcijańskiego Boga. Hierofania odciśnięta w
plastyce i filozofii, która stając się „służebnicą teologii,” obrała najlepszą
cząstkę intelektualnego przenikania spraw najważniejszych. Dekoracje
rzeźbiarskie kościelnych portali zaczynają kotłować i żyć od nadmiaru
mitycznych wyobrażeń: olbrzymów, potworów, syren, faunów i
centaurów- dzikich zwierząt o niespotykanym dotąd wyglądzie, odkutych dłutem
przenikniętych wiecznością rzemieślników. Nawet jeśli się srożył na te
przedstawienia święty Bernard, to stały się one częścią wielkiego sakralnego
repertuaru form. Urokliwych kompozycji figuralnych tańczących w plecionkach
liści akantu i winorośli- symbolu Królestwa Niebieskiego. Pogańska puszcza
dziwacznych istot, staje się światem przenikniętym łaską, naznaczonym
obecnością wcielonego Bogaczłowieka rozdzielającego niewidzialną zasłonę
pomiędzy światem fantazji, a przestrzenią prawdziwie błogosławioną- świętą. Portale
zagęszczone świętymi i aniołami wirującymi od intensywności żaru wiary i
miłości przed Bogiem hojnie rozdającym swe łaski. „Rzeźba romańska prowadzi nas
w jakiś kraj nieznany- pisał H. Focillon- w labirynt metamorfoz, w najbardziej
tajemnicze rejony życia duchowego.” W tym święcie dla oczu, człowiek odkrywał
ostateczny sens istnienia. Zacierała się granica pomiędzy tym, co wybrakowane-
grzeszne, a świetlistym i pełnym transparencji światem świętych tańczących
niczym Oblubienica z Pieśni nad Pieśniami przed Umiłowanym swej duszy. „Sztuka
pozaświatowości boskiej, wykarmiona Psalmami, pismami Proroków i cała skąpana w
apokaliptycznych snach, jakie wczesne średniowiecze przekazało zachodniemu
chrześcijaństwu. Sztuka kompozytorów świętych śpiewów, którzy ujmują świat w
kształt harmonii: święty Hugon chciał, by na cudownych głowicach kolumn
otaczających główny ołtarz w Cluny przedstawione zostały muzyczne tony
powiązane z działaniami intelektualnymi i duchowymi aspiracjami człowieka oraz
rytmem kosmicznym zmian pór roku”- pisał G. Duby. Średniowieczna sztuka
przechowała w swoim depozycie dla nas, jedynie dzieła wybitne- teologiczne
opowieści, których głównym tematem jest człowiek szukający Boga i nadzieja
nieśmiertelności osiągnięta- niczym drogocenny prezent- po zakończeniu życia
pełnego znoju i trosk. Chrześcijańska eschatologia promieniuje w każdym odkutym
fragmencie kamienia, rozkoszując widza perspektywą wieczności- świata w pełni
uporządkowanego w którym Chrystus o rysach młodzieńczego Orfeusza odnajduje
swoją ukochaną Eurydykę- Kościół. Świat widziany w promieniach świętości, podźwignięty
z przyziemnych trosk szarego bytowania- zaczyna widzieć Misterium jasno i
wyraźnie. „Wieczność przenika sztukę romańską, jest jej miarą. Dlatego sztuka
ta przypomina twarz, której rysy są znaczące dla kogoś, kto widzi w niej
obecność... Ponieważ sztuka ta mówi o wieczności, stawia opór upływowi czasu”(M.
Davy). Kultura średniowiecznej wyobraźni nie jest zdolna do negacji Boga-
odrzucenia lub zapomnienia. Człowiek jest w centrum bijącego źródła zasysając
niczym łania wodę ze strumienia życia. Obecność Boga przejawia się na każdym
kroku, w harmonii barw i dźwięków; w banalnych rozmowach i sentencjach mistyków
próbujących nieudolnie opisać duchowe wzloty na skrzydłach miłości. „Pragniesz
widzieć, słuchaj- pisał św. Bernard- słuchanie jest stopniem wiodącym ku widzeniu.”
Człowiek i świat są w jakiejś niezwykłej harmonii, proklamując jedność która
zawiera się w samym Bogu. Sztuka staje się oknem świata pozahistorycznego,
który nam ludziom współczesnym wydaje się niemożliwy do uchwycenia; w racjonalnych
konstrukcjach rozumu abstrakcyjny- poza widnokręgiem poznania. Sztuka
średniowiecza romańskiego jest dla ludzi maluczkich. Tylko współczesny ignorant
zapętli się w tej sieci symboli i ucieknie; zabraknie mu instrukcji- przed
rozumienia człowieka wiary. Chciałbym wejść do wehikułu czasu i na moment
przenieść się w inny czas. Zamienić słowo z anonimowymi mistrzami i tymi,
których pamięć się cudem zachowała. Zobaczyć przy pracy Giselbertusa odkuwającego
okazałą scenę Sądu Ostatecznego, wypełnioną smukłymi postaciami i pełnymi
humoru sylwetkami diabłów. Poznać Antelmianiego, stanąć naprzeciw imponujących
królowej Saby i Salomona, umieszczonych obecnie w ramach architektonicznych na
zewnątrz baptysterium w Parmie. Świat bliski i daleki jednocześnie, kunsztowny
i pełen żarliwej wiary, której nam tak bardzo brakuje. Średniowieczne
przesłanie jest wyraźne i żarliwe: człowiek staje się „Graalem” drogocennym
kielichem- rezerwuarem łaski i wezbranej po brzegi miłości Boga !