Cóż
jest łatwiej powiedzieć: „Odpuszczają ci się twoje grzechy,” czy powiedzieć: „Wstań
i chodź ?” Lecz abyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę
odpuszczania grzechów- rzekł do sparaliżowanego: „Mówię ci, wstań, weź swoje
łoże i idź do domu (Łk 5, 23-25).
Nasz świat w którym egzystujemy
coraz bardziej staje się światem ludzi chorych. Chyba nie ma takiej rodziny w
której nie byłoby doświadczenia osoby doświadczającej choroby, cierpienia,
bezsilności… Przechodząc ulicami miast można spotkać wielu ludzi smutnych,
przygniecionych ciężarem cierpienia. W ich twarzach i oczach wypisuje się
tęsknota za nadzieją na uzdrowienie. Ludzie przekonani od swojej doskonałej
kondycji fizycznej i witalności, za chwilę mogą przegrać z pojawiającym się
niczym intruz nowotworem. Nerwowy i toksyczny świat uśmierzany
farmakologicznymi znieczulaczami i psychologicznymi pocieszeniami na chwilę. Na
każdym kroku jesteśmy bombardowani reklamami coraz to nowych leków mających rzekomo
wyeliminować poczucie bólu. Kolejki do aptek i przychodzi są dłuższe niż do
świątyń. Każdy chce własnymi siłami i przy pomocy dostępnych środków zapobiec
nieodwracalnemu procesowi chorobowej regresji. Wielu ludzi nie tylko cierpi
fizycznie, często przeżywają o wiele bardziej dręczącą i konwulsyjną walkę
duszy. Ilu jest ludzi poranionych duchowo- zainfekowanych kłamstwem oraz
pozorami, obumierających w poczuciu bezradności. Wielu przyzwyczaiło się do
okłamywania samych siebie; wymuszony uśmiech ma oszukać spojrzenie innych
ludzi. Znam ludzi przygniecionych tak wielkim cierpieniem- nie potrafiących
zaakceptować swojego losu, którym pozostaje tylko nienawiść siebie i odtrącanie
kochanych osób wyciągających do nich pomocną dłoń. Człowiek pragnie szczęścia,
chciałby uniknąć cierpienia- a kiedy się ono pojawi, niczym intruz- to
najlepiej uciec lub zepchnąć w nieświadomość. W tym zmaganiu człowiek wydaje
się sam, często nie mając wokół siebie przyjaznych ludzi którzy uchylą jakiś
dach i spuszczą na marach w przestrzeń nadziei. Jakże trudno jest powiedzieć
Bogu: „Bądź wola Twoja”. Boimy się chodzić do lekarzy i z drżeniem duszy
odbieramy wyniki zleconych odgórnie badań. Choroby są niczym uśpione wulkany,
które za chwilę mogą wybuchnąć i zdestabilizować nasz poukładany świat.
Człowiek chory uczepia się niczym tonący ostatniej deski ratunku. Niektórzy
słysząc o wybitnym lekarzu lub klinice sprzedają swoje majątki i płyną za
ocean, aby przedłużyć o jeden rok kalendarz swojego życia. Szukają lekarza. Ci
cierpiący z dzisiejszej Ewangelii jedyne co mogli zrobić to przynieść swoich
cierpiących do Jezusa. Bóg uzdrawiający człowieka ! Nie wystarczy
świadomość, że Bóg może przywrócić zdrowie. Trzeba jeszcze się do Niego
zwrócić- WIARA. Aby uzyskać od Chrystusa wyleczenie swoich chorób, człowiek
musi najpierw chcieć. Jak trafnie zauważył św. Jan Chryzostom: „Boski lekarz
nie uzdrawia nas wbrew nam samym”. Powierzyć się Bogu. „Twoje rany nie
przewyższają umiejętności lekarza. Tylko powierz mu się sam z wiarą, opowiedz
swoją chorobę lekarzowi” (św. Cyryl Jerozolimski). Wiara jest
najskuteczniejszym lekarstwem. „Bóg przychodzi z pomocą tym, którzy pragną się
leczyć, dając im wiarę” (Teodoret z Cyru). Często pozostaje modlitwa- pełna łez
i zawierzenia: „Lekarzu dusz i ciał, uzdrawiający, sługę twego ogarniętego
niemocą nawiedź miłosierdziem Swoim, wyciągnij swą rękę napełnioną siłą
uzdrawiającą i uzdrów go podnosząc z łoża i niemocy, uwolnij od ducha
słabości…, ze względu na swoją miłość do człowieka”.