Przez
cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór owego dnia,
rzekł do uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego
zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się
gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał
w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu,
nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do
jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy
rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni
zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego : „Kim właściwie On jest, że nawet
wicher i jezioro są Mu posłuszne?”
Wiara jest ryzykiem !
Człowiek kiedy wchodzi w pewne miejsca- zdarzenia- nie jest wstanie przewidzieć
dziejących się nagle sytuacji. Chrystus swoim uczniom aranżuje często rożne
sytuacje- nazywam je testami duchowej sprawności. Sytuacje ekstremalne
odsłaniają prawdziwe, niezafałszowane oblicza ludzi. Bóg potrafi w jednej
chwili obnażyć wszystkie lęki i najbardziej skryte emocje. Czasami trzeba
stracić grunt pod nogami, otrzeć się o nieprawdopodobny stres, aby w całej
bezradności wykrzyczeć Bogu- ratuj mnie ? Wiara jest ryzykiem, rzecz w tym,
abyśmy poczuli się przez chwilę osamotnieni, bezradni, skazani tylko na siebie-
odkryć to, że nie mamy władzy nad swoim życiem. Wielu ludzi żyje w taki sposób
jakby miało nieustannie rękę na pulsie- wszystko kontrolują, wydaje im się, że
nic nie jest wstanie ich zaskoczyć. Ten pewnik egzystencjalny karmiony jest do
momentu, kiedy pojawia się sytuacja która potrafi całkowicie zdemontować ich
fałszywe poczucie bezpieczeństwa. „Człowiek, który w nic nie wierzy boi się
wszystkiego”(G.B. Shaw). Apostołowie przeszli inicjację wiary; doświadczyli
takich emocji- musieli się zderzyć z żywiołem wody, wichru, zaskakującej
ciemności i niemożliwości zrobienia czegokolwiek. Była tylko łódź niczym
łupinka, przez którą przelewała się woda i strach w oczach w wymianie spojrzeń.
Takie obrazy biblijne wyrażają potęgę i wielkość majestatu Boskiego, któremu
nic nie może się sprzeciwić, wskazują na duchowość Najwyższej Istoty- Bóg jest
Panem natury i wszystkich jej atrybucji. W gwałtownej zrywach wiatru,
delikatnych szumach i muśnięciach ludzkiego ducha; przez całe dzieje historii zbawienia-
objawiała i objawia nieustannie pełnia dzieł Bożych. Od wiatru i burzy- które
paraliżują- budzą strach oraz przerażenie, po lekką bryzę zapowiadającą miłosne
przybycie Boga miłośnika człowieka. Pragnienie tego świętego tchnienia znalazło
wyraz w erotycznej poezji księgi Pieśni na Pieśniami, we fragmencie, w którym
Oblubienica (Kościół) gorąco oczekuje zbawczego działania: „Powstań, wietrze
północny, nadleć wietrze południa, wiej poprzez mój ogród, niech popłyną jego
wonności !” (Pnp 4,16). Ten metaforyczny obraz tęsknoty za miłością, zapowiada
nadejście Boga- Oblubieńca- Zbawiciela, który tchnie wiatr (Ducha Świętego).
Przybywając w pełnym gracji kroku tanecznym, rozpala ogień miłości w sercach
oczekujących jego nadejścia wierzących. Już teraz rozumiemy scenę burzy na
jeziorze. To co wydawało się tragicznym epizodem lęku, staje się zapowiedzią
uobecnienia Chrystusowej mocy. Przychodzi Chrystus, który wszystko ucisza…,
natura staje się posłuszna i poddaje się egzorcyzmującej mocy. Wydarzenie to,
ma sprowokować całe mnóstwo pytań w głowie uczniów- „Kim On właściwie jest ?”.
Apostołowie muszą się zmierzyć z tą sytuacją i oswoić z nieprzewidzianym
interwencjami Boga. Jeszcze nie raz zostaną poddani próbie. W przyszłości,
przyjdzie im zderzyć się z charyzmatycznym żywiołem nadejścia Parakleta. Nie
będzie już łodzi; tylko szczelnie zaryglowane drzwi i okna Wieczernika-
towarzyszyć temu wydarzeniu będzie ten sam strach i osamotnienie. Nagle pojawi
się szum z nieba, Ogień przepruwający wszystkie zakamarki wieczernika, a nade
wszystko ich serc. Pojawi się wicher tak silny, że wypchnie ich na rozległe
wody świata… Oni „popłyną” z tą jedną różnicą, będą już wolni od paraliżującego
ich serca lęku. Będą słyszeć szum wiatru i wspominać gwałtowny huragan Bożej
miłości, przechodzący przez ich zalęknione serca. Euforia szczęścia. My też
potrzebujemy gwałtownego wiatru, momentu próby, który zrodzi nas jako ludzi
odważnych i napełnionych Bogiem !