niedziela, 6 października 2019


Mt 22, 34-40
Gdy faryzeusze posłyszeli, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, wystawiając Go na próbę, zapytał: «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «„Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i Prorocy».


Miłość do Boga i człowieka, nie można opisać tylko i wyłącznie słowami oscylującymi w kategorii uczuć, pragnień, tęsknot, szczęścia… Właściwie na gruncie teologii i praktycznego przekraczania jej- miłość- implikuje wszystko w człowieku, całe jestestwo zostaje zdeterminowane, aby być naprzeciw tego Drugiego. "Prawdziwa wartość miłości polega na tym, że zawsze rozrzutnie darzy sobą niegodnych"(R. Tagore). Ten stan odniesienia wypływa z przestrzeni serca i jest mniej dyskursywny, niż komuś się może wydawać. Miłość wymaga czytelnych i jednoznacznych aktów. Miłość wymaga przestrzegania przykazań- to fundament na którym powstaje gmach uczuć, emocji, gestów i pragnień skierowanych ku Bogu oraz drugiemu człowiekowi. „Kto kocha Boga, kocha też bez reszty swego bliźniego”- pisał św. Maksym. Taka miłość kosztuje; nie jest płytka, krótkowzroczna, opakowana kaprysami chwili czy zmieniających się nastrojów. Miłość prawdziwa jest stała, kreatywna, detonująca przytwierdzone do serca znamiona egoizmu i pychy. Miłość otwiera i udrażnia zatamowane arterie dobra. Miłość jest „lekarstwem na nasze grzechy”- rodzi współczucie, wrażliwość, współodczuwanie cierpienia z innymi, uśmierza ból egzystencjalnych porażek. Aby kochać prawdziwie, trzeba przejść przez doświadczenie cierpienia. „Boga trzeba kochać, by bolały mięśnie i kości”- mówił św. br. Albert. Z tego „bólu” rodzi się świat przepełniony ogniem miłości. „Kiedy Twoja miłość jest już przyjęta i otwierają się przed Tobą ramiona, wówczas proś Boga, niech zachowa tę miłość od zepsucia…”(A. Exupery). Jak sobie poradzić z tą koncepcją Chrystusowej miłości ? Możemy przytaknąć i przyznać rację jak faryzeusze; ale za chwilę wrócić do swojego schematu myślenia. A może spróbować żyć inaczej- nasycać życie Miłością.