sobota, 26 października 2019


Pro veritate adversa diligere et prospera fromidando declinare
Bardzo wiele miejsca w moich wcześniejszych rozważaniach poświęciłem filozoficzno-teologicznemu i artystycznemu pojmowaniu piękna. Chciałbym tym razem zatrzymać się na obecnością prawdy w kulturze. Obszerna epistemologia próbowała zrozumieć rzeczywistość prawdy i naświetlić ją z różnych perspektyw- w mniej lub bardziej udany sposób. Filozofowie rozgrzewali umysły; łamali pióra próbując rozwikłać odwiecznie istniejące napięcie pomiędzy fałszem a prawdą, penetrując świat otaczającej ich egzystencji, religii i sztuki. Od nasyconych blaskiem słońca greckich akademii po idealistyczną filozofię współczesnych zagajników wiedzy, rozprawiano o prawdzie- niczym o najpiękniejszej z kobiet panteonu etyki i jej powabnej siostry estetyki. Już sam Platon artykułował prawdę jako wyzwolenie się człowieka od pozorów- to znaczy od świata cieni, ku blaskowi promieni rozgrzewających umysł szlachetnością oglądu rzeczywistości w całej pełni. A Ezop wytrawny moralista przekonywał: „Marne jest życie ludzi, którzy kłamstwo stawiają wyżej od prawdy.” Istnieje słuszne założenie, że każde społeczeństwo zanurzone w falach własnej historii kształtuje swoją własną ideę prawdy, szukając jej często po omacku i łapczywie. Już warstwa filologiczna słowa prawda implikuje fascynujących wachlarz sensów i znaczeń. Hebrajski czasownik aman, z którego wyłoniło się słowo emet, wskazuje naprawdę przez pryzmat słownego fryzu określającego cnoty takie jak: odwaga, pewność siebie lub bycie godnym zaufania. Prawda zatem stanowi fundament tego, co jest trwałe i wypróbowane- gwarantujące poczucie stabilności. Takie myślenie towarzyszyło ludziom wychowanym w kulturze Biblii, postrzegających prawdę jako niezachwianą obecność Boga „On wypełnia wszystko i jest wszystkim”(Kabała). Dla Greków, którzy byli bardziej sceptyczni słowo altheia, którego używali na określenie prawdy, było grą dwóch jakby wykluczających elementów, połączenia partykuły a oraz lethos – zapomniany, ukryty. Prawda jest więc tym, co człowiek odkrył, czego się nauczył. Nie bez przyczyny nad wejściem do świątyni w Delfach widniała sentencja: „Poznaj człowieku samego siebie”- inaczej mówiąc, poznaj siebie w świetle prawdy. Ta postawa jest diametralnie różna od łacińskiego veritas lub słowiańskiemu wiera- co jednoznacznie wskazuje na rzeczywistość tajemnicy lub przenosi nas w sferę intuicji wiary. „Słodko i przyjemnie jest mówić prawdę”- odpowiada w powieści Bułhakowa Mistrz i Małgorzata Piłatowi Joszua Ha- Nocri. Żyjemy w świecie w którym fałsz serwuje się jako prawdę; tak bardzo przekonująco że jesteśmy skorzy ją przyjąć za coś pewnego i niepodważalnego. Fałsz stał się towarem na sprzedaż- sowicie opłacanym i wydestylowanym w instytucjach zaufania społecznego. Mamy dzisiaj do czynienia z utylitarną etyką i płytką moralnością żłobiącą umysły i serca ludzkie. Prawdy nie rozpatruje się już organem jakiem jest sumienie, lecz rozrzedza się w nurcie adekwatnej do danej sytuacji chwili. „Istnieje społeczne nagromadzenie się fałszu, przekształcające się w normę społeczną”(M. Bierdiajew). Ludzie projektują nieprawdę o swoim życiu, rodzinie, osiągnięciach zawodowych czy naukowych. „Tajemnica: słowo, którym posługujemy się, aby zwodzić innych, wmawiać im, że jesteśmy od nich głębsi” (E. Cioran). Chowają się jak ślimak w skorupie nieprawdziwych urojeń, aby nie odpaść od zachłannego i przeświadczonego o swojej wyjątkowości stada. „Wnętrze jest dla człowieka prywatnego całym wszechświatem. Gromadzi w nim wszystko, co dalekie i przyszłe. Jego salon to loża w teatrze świata” (W. Benjamin). Ta „loża” to również miejsce decyzji- zakłamywania rzeczywistości lub poruszania się w blasku prawdy. W środku tej biegunowości stoi rozdarty człowiek ! Jeżeli poruszamy się w ludzkiej egzystencji, to nie można pominąć obecności prawdy w kulturze. „Odprawiałbym wielkie, radosne święto, gdyby samo życie albo czyjeś przekonujące argumenty wykazały mi, że się mylę” (K. Leontjew). Pojęcie prawdy w sztuce było od zawsze silnie powiązane z mądrością, jako przenikliwością myślenia towarzyszącą podejmowanym aktom twórczym. Już Hegel pisał: "Powołaniem sztuki jest ujawnianie prawdy." Prawda jest również silnie spleciona z wolnością, której granica przechodzi przez wnętrze twórcy. Jeżeli dzisiejszy artysta twierdzi, że w sztuce wszystko wolno- to w moim przekonaniu mija się z prawdą; zakłamuje ją na użytek dobrze sprzedającego się towaru, czy skandalu mającemu na celu podnieść słupki artystycznej rozpoznawalności. „Sztuką jest wszystko, co za sztukę zostanie uznane.” Mamy więc do czynienia z relatywizującą aktywnością twórcy. „Sztuka, jeśli chcesz znać jej definicję, jest działaniem kryminalnym, ponieważ nie stosuje żadnych reguł”(J. Cage’a). Buntownicze proklamowanie własnej, często bluźnierczej wolności. W tym zapętleniu trudno o jasność postrzegania i wiarygodności. Człowiek rezygnuje z wielkich idei które niegdyś zapładniały sztukę, stanowiły jej życiodajne soki, otwierały na transcendencję. „Sztuka jako jasność wnętrza osoby” (Mu Xin).  Jedynym remedium na ten stan rzeczy jest powrót do rozumienia sztuki jako „przestrzeni uzupełniania braków” której wypadkową jest ostatecznie piękno. "Istotna piękność, czy na płótnie, czy w marmurze, czy w poezji, niczym innym, jeno kształtem zewnętrznym prawdy"(Krasiński). Być może jest to właściwy czas, aby zawrócić i rozważyć te rzeczywistości w świetle Ewangelii „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”- mówił Chrystus do ludzi łaknących prawdy. „Miłość jest bramą poznania (gnozy)”- przekonywał Ewagriusz z Pontu. Miłość jest źródłem prawdy, być może jedynym impulsem przekonującym człowieka do powrotu na ścieżkę prawdy. Na koniec pouczenie świętego Augustyna: „Prawda nigdy się nie starzeje, nigdy się nie zmienia, nigdy nie przestaje być prawdą, a w obliczu wszelkich przeszkód, wykrętów, matactw i złorzeczeń zawsze tylko wzrasta i wzrasta.”