Bardzo wiele miejsca w
moich wcześniejszych rozważaniach poświęciłem filozoficzno-teologicznemu i
artystycznemu pojmowaniu piękna. Chciałbym tym razem zatrzymać się na
obecnością prawdy w kulturze. Obszerna epistemologia próbowała zrozumieć
rzeczywistość prawdy i naświetlić ją z różnych perspektyw- w mniej lub bardziej
udany sposób. Filozofowie rozgrzewali umysły; łamali pióra próbując rozwikłać
odwiecznie istniejące napięcie pomiędzy fałszem a prawdą, penetrując świat otaczającej
ich egzystencji, religii i sztuki. Od nasyconych blaskiem słońca greckich
akademii po idealistyczną filozofię współczesnych zagajników wiedzy,
rozprawiano o prawdzie- niczym o najpiękniejszej z kobiet panteonu etyki i jej powabnej
siostry estetyki. Już sam Platon artykułował prawdę jako wyzwolenie się
człowieka od pozorów- to znaczy od świata cieni, ku blaskowi promieni rozgrzewających
umysł szlachetnością oglądu rzeczywistości w całej pełni. A Ezop wytrawny
moralista przekonywał: „Marne jest życie ludzi, którzy kłamstwo stawiają wyżej
od prawdy.” Istnieje słuszne założenie, że każde społeczeństwo zanurzone w
falach własnej historii kształtuje swoją własną ideę prawdy, szukając jej
często po omacku i łapczywie. Już warstwa filologiczna słowa prawda implikuje fascynujących wachlarz
sensów i znaczeń. Hebrajski czasownik aman,
z którego wyłoniło się słowo emet, wskazuje
naprawdę przez pryzmat słownego fryzu określającego cnoty takie jak: odwaga,
pewność siebie lub bycie godnym zaufania. Prawda zatem stanowi fundament tego,
co jest trwałe i wypróbowane- gwarantujące poczucie stabilności. Takie myślenie
towarzyszyło ludziom wychowanym w kulturze Biblii, postrzegających prawdę jako niezachwianą
obecność Boga „On wypełnia wszystko i jest wszystkim”(Kabała). Dla Greków,
którzy byli bardziej sceptyczni słowo altheia,
którego używali na określenie prawdy, było grą dwóch jakby wykluczających
elementów, połączenia partykuły a oraz
lethos – zapomniany, ukryty. Prawda jest
więc tym, co człowiek odkrył, czego się nauczył. Nie bez przyczyny nad wejściem
do świątyni w Delfach widniała sentencja: „Poznaj człowieku samego siebie”-
inaczej mówiąc, poznaj siebie w świetle prawdy. Ta postawa jest diametralnie
różna od łacińskiego veritas lub
słowiańskiemu wiera- co jednoznacznie
wskazuje na rzeczywistość tajemnicy lub przenosi nas w sferę intuicji wiary. „Słodko
i przyjemnie jest mówić prawdę”- odpowiada w powieści Bułhakowa Mistrz i Małgorzata Piłatowi Joszua Ha-
Nocri. Żyjemy w świecie w którym fałsz serwuje się jako prawdę; tak bardzo
przekonująco że jesteśmy skorzy ją przyjąć za coś pewnego i niepodważalnego. Fałsz
stał się towarem na sprzedaż- sowicie opłacanym i wydestylowanym w instytucjach
zaufania społecznego. Mamy dzisiaj do czynienia z utylitarną etyką i płytką
moralnością żłobiącą umysły i serca ludzkie. Prawdy nie rozpatruje się już
organem jakiem jest sumienie, lecz rozrzedza się w nurcie adekwatnej do danej
sytuacji chwili. „Istnieje społeczne nagromadzenie się fałszu, przekształcające
się w normę społeczną”(M. Bierdiajew). Ludzie projektują nieprawdę o swoim
życiu, rodzinie, osiągnięciach zawodowych czy naukowych. „Tajemnica: słowo,
którym posługujemy się, aby zwodzić innych, wmawiać im, że jesteśmy od nich głębsi”
(E. Cioran). Chowają się jak ślimak w skorupie nieprawdziwych urojeń, aby nie
odpaść od zachłannego i przeświadczonego o swojej wyjątkowości stada. „Wnętrze
jest dla człowieka prywatnego całym wszechświatem. Gromadzi w nim wszystko, co
dalekie i przyszłe. Jego salon to loża w teatrze świata” (W. Benjamin). Ta „loża”
to również miejsce decyzji- zakłamywania rzeczywistości lub poruszania się w
blasku prawdy. W środku tej biegunowości stoi rozdarty człowiek ! Jeżeli poruszamy
się w ludzkiej egzystencji, to nie można pominąć obecności prawdy w kulturze. „Odprawiałbym
wielkie, radosne święto, gdyby samo życie albo czyjeś przekonujące argumenty
wykazały mi, że się mylę” (K. Leontjew). Pojęcie prawdy w sztuce było od zawsze
silnie powiązane z mądrością, jako przenikliwością myślenia towarzyszącą
podejmowanym aktom twórczym. Już Hegel pisał: "Powołaniem sztuki jest ujawnianie prawdy." Prawda jest również silnie spleciona z wolnością,
której granica przechodzi przez wnętrze twórcy. Jeżeli dzisiejszy artysta
twierdzi, że w sztuce wszystko wolno- to w moim przekonaniu mija się z prawdą;
zakłamuje ją na użytek dobrze sprzedającego się towaru, czy skandalu mającemu
na celu podnieść słupki artystycznej rozpoznawalności. „Sztuką jest wszystko,
co za sztukę zostanie uznane.” Mamy więc do czynienia z relatywizującą
aktywnością twórcy. „Sztuka, jeśli chcesz znać jej definicję, jest działaniem
kryminalnym, ponieważ nie stosuje żadnych reguł”(J. Cage’a). Buntownicze
proklamowanie własnej, często bluźnierczej wolności. W tym zapętleniu trudno o
jasność postrzegania i wiarygodności. Człowiek rezygnuje z wielkich idei które
niegdyś zapładniały sztukę, stanowiły jej życiodajne soki, otwierały na
transcendencję. „Sztuka jako jasność wnętrza osoby” (Mu Xin). Jedynym remedium na ten stan rzeczy jest powrót
do rozumienia sztuki jako „przestrzeni uzupełniania braków” której wypadkową
jest ostatecznie piękno. "Istotna piękność, czy na płótnie, czy w marmurze, czy w poezji, niczym innym, jeno kształtem zewnętrznym prawdy"(Krasiński). Być może jest to właściwy czas, aby zawrócić i
rozważyć te rzeczywistości w świetle Ewangelii „poznacie prawdę, a prawda was
wyzwoli”- mówił Chrystus do ludzi łaknących prawdy. „Miłość jest bramą poznania
(gnozy)”- przekonywał Ewagriusz z Pontu. Miłość jest źródłem prawdy, być może
jedynym impulsem przekonującym człowieka do powrotu na ścieżkę prawdy. Na
koniec pouczenie świętego Augustyna: „Prawda nigdy się nie starzeje, nigdy się
nie zmienia, nigdy nie przestaje być prawdą, a w obliczu wszelkich przeszkód,
wykrętów, matactw i złorzeczeń zawsze tylko wzrasta i wzrasta.”