Czemu robicie zgiełk i
płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi... Lecz On
odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę oraz tych, którzy z Nim
byli, i wszedł tam, gdzie leżało dziecko. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do
niej: „Talitha kum”, to znaczy: „Dziewczynko, mówię ci, wstań” (Mk 5,
35-43).
To jedna z
najpiękniejszych scen zapisanych w Ewangelii. Za każdym razem kiedy ją czytam,
poddaję się temu samemu zdumieniu które towarzyszyło trzem apostołom- świadkom
przywrócenia do życia zamkniętej w śnie śmierci dziewczynki. Jaka gradacja
emocji, jakie napięcie towarzyszy obserwatorom tej sceny z zewnątrz. Wszystko
wydaje się takie nieprawdopodobne- nasycone łzami i bólem rozpaczy, a w
ostatecznym akordzie szczęściem. Chrystus potrafi zbudować napięcie, wprowadzić
człowieka w przestrzeń nasyconą nadzieją i życiem. Śmierć wobec Niego staje się
bezradna, wycofana, odarta z przerażającej i niszczącej aury; nie ma już ona
władzy nad człowiekiem. Thanatos odwraca swe paraliżujące spojrzenie; staje się
spolegliwy i przeobraża się, jak mawiał św. Franciszek w naszą siostrę. „Bądź
zawsze takim, jakim chciałbyś być przy swojej śmierci”- pouczał św. I.
Brianczaninow. Ewangelia niesie przesłanie pełne nieśmiertelności, jest
opowieścią o Bożej miłości- czułości Tego, który jest „Zmartwychwstaniem i
Życiem.” Jakże trudno temu paschalnemu przesłaniu przebić się lęk tego świata,
paraliżujące „fatum” człowieka w którym tli się resztka wiary w prymat życia
nad śmiercią. „Naprzeciw śmierci jesteśmy jak dzieci. Zakłamujemy jej
doświadczenie. Wycinamy dziury w dyniach, usiłujemy zminimalizować jej
przerażającą magię. Załatwiamy śmierć śmiechem. Przede wszystkim udajemy że jej
nie ma. Toteż przestała dokuczać nam jej stała obecność. Odczarowano ją w
poliklinikach i korporacjach farmaceutycznych, uznając za dolegliwość...”(P. Nowak).
Skupiliśmy się na życiu- tu i teraz- zapominając o nieuniknionych dla każdego
objęciach śmierci i drugiej stronie brzegu, na który nas kiedyś przeprawi nie
mityczny Charon, lecz przewoźnik spowity
światłością Chrystus. „W szpitalu można zrozumieć, jaką wartość ma zdrowie, ile
znaczy życie, jak człowiek sam w sobie jest mały, a jak wielki staje się z
Bogiem. Człowiek jest również słaby w swoich osiągnięciach, cudownej
technologii i geniuszu. Jego cuda są bardzo niewielkie. Bóg natomiast pozostaje
w swoich porażkach, w śmierci i w pozornych niepowodzeniach. Życie podarowane
przez człowieka zawsze kończy się śmiercią. Śmierć którą dopuszcza Bóg, zawsze
prowadzi do życia i wieczności” (N. Chatzinikolaou). Ewangelia odsłania piękno nieśmiertelności-
ziarno nowego istnienia, poczucie ufności i głębię wiary w to, że ostatnie
słowo należy do Życia !