piątek, 3 sierpnia 2018


Ps 69

Wyrwij mnie z bagna, abym nie utonął,
wybaw mnie od tych, co mnie nienawidzą,
ratuj mnie z wodnej głębiny.
Niechaj nie porwie mnie nurt wody,
niech nie pochłonie mnie głębia,
niech się nie zamknie nade mną paszcza otchłani.

Istnieje jeden powszechny i najbardziej trudny do wyparcia lęk człowieka. Paraliżujące i nie możliwe do odwleczenia w czasie poczucie zbliżającej się śmierci. Śmierć nie łatwo zaakceptować. Nie łatwo zgodzić się na to, że kogoś już nie ma, odszedł, nie zobaczymy go już, nie usłyszymy jego głosu, koloru oczu, mimiki twarzy. Chcielibyśmy, aby życie było spokojne, piękne, a nasze szczęście trwało zawsze. Prędzej czy później zdarzy się coś, co spowoduje, że je utracimy. Lęk przed śmiercią destabilizuje naszą psychikę, życiowe projekty, dalekosiężne plany. Wiadomość o ciężkiej chorobie wśród wielu ludzi potrafi przeciąć wszystko to, co w jakimś trudzie zdobywali lub zamierzali zdobyć. Po ludzki jest to sytuacja dramatyczna. Tylko mozolne ślęczenie nad teologią prowadzi do zdumiewającego i przenikniętego paschalną nadzieją przeświadczenia, że chrześcijanin jest człowiekiem zmartwychwstania- istotą ocaloną od lęku i śmierci. „Dopóki Cię, Boże, nie poznałem nie istniałem: byłem nieszczęśliwy, nie znałem celu swego życia, a moja dusza wymykała mi się- zwierzał się św. Hilary z Poitiers- Zacząłem istnieć dzięki Twemu miłosierdziu. Dzięki Twojej dobroci wiem już, że żyję.” Takie słowa może zapisać tylko człowiek wewnętrznie przeobrażony, nasycony miłością, przeniknięty na wskroś zbawczą obecnością Kogoś od siebie większego. Czyż nie taką prawdę proklamuje Kościół przez dwa tysiące lat ? Święty Jan Chryzostom mówił, że po Zmartwychwstaniu Chrystusa umieramy, ale nie pozostajemy w stanie śmierci. Zmartwychwstały Pan sprawia, że śmierć to narodziny do nieśmiertelności, przejście do życia wiecznego. Każda niedziela- pierwszy dzień tygodnia i każdy coroczny obchód Wielkanocy jest radosną i podniosłą antycypacją zwycięstwa. Wyrażają to słowa Kanonu Paschalnego św. Jana z Damaszku: „Wczoraj byłem, Chryste pogrzebany z Tobą. A dzisiaj powstaję z Tobą powstającym. Wczoraj z Tobą na krzyżu, a dzisiaj, o Zbawco, uwielbij mnie ze Sobą w Twym świętym Królestwie.” Przez zanurzenie w wodach chrztu umiera stary człowiek a rodzi się nowy; pochwycony przez Życie zstępujące w otchłań śmierci. „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże Wszechmogący, źródło łask, słońce sprawiedliwości, który zapaliłeś światłość zbawienia będącym w ciemności poprzez zjawienie się Jednorodzonego Twego Syna i Boga naszego, który nam niegodnym dał błogosławione oczyszczenie w świętej wodzie...” (Obrzędy chrztu). Chrzcielnica w której został utopiony nasz grzeszny człowiek jest symbolem grobu i łona: „w tym samym momencie umierasz i rodzisz; woda zbawienia jest równocześnie twoim grobem i matką”- mówił w chrzcielnych katechezach św. Cyryl Jerozolimski. Przez sakrament chrztu jesteśmy już przygotowani na przepłynięcie odmętu, konfrontację z Lewiatanem oraz wszelkimi możliwymi- schowanymi głęboko lękami. Ewangelia opowiada nam o  Chrystusie, który ocala i kocha.  Może kiedyś zdobędziemy się na odwagę i powiemy: „Wierzę ponad tym co widzę. Cierpię, lecz wierzę, ze Bóg mnie kocha. Wierzę ponad cierpieniem i śmiercią. On mnie pokochał zawsze.”