czwartek, 27 października 2016


Ef 6, 10-20
Bracia: Bądźcie mocni w Panu – siłą Jego potęgi. Przyobleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw duchowym pierwiastkom zła na wyżynach niebieskich. Dlatego przywdziejcie pełną zbroję Bożą, abyście się zdołali przeciwstawić w dzień zły i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc do walki, przepasawszy biodra wasze prawdą i przyoblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość głoszenia dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie najusilniej i proście za wszystkich świętych i za mnie, aby dane mi było słowo, gdy usta otworzę, by jawnie i swobodnie głosić tajemnicę Ewangelii, dla której sprawuję poselstwo jako więzień – żebym jawnie ją wypowiedział, tak jak winienem.
W kontekście kryzysu cywilizacji europejskiej; zachwiania w posadach pryncypiów, które niegdyś stały u podstaw kultury i moralności Starego Kontynentu, coraz częściej powraca w umysłach wierzących ludzi (nie fanatyków) idea Kościoła wojującego- Ecclesia militians. Czy jest to próba wskrzeszenia uśpionego olbrzyma, czy może raczej duchowa reaktywacja- której nieuniknionym zadaniem i powinnością jest duchowa walka rozczarowanych stagnacją chrześcijan ? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, choć w głębi duszy jestem przekonany, że duchowe przebudzenie musi się dokonać. Jesteśmy wstanie duchowej wojny, prężenia się demonicznych sił jak nigdy dotąd. Dostrzegamy to gołym okiem; stan permanentnej dezorientacji, pomieszania języków i moralnego przekroczenia jakichkolwiek ram, spowodowany zatarciem granicy pomiędzy dobrem a złem- Civitate Dei contra paganos. Nie wiem według jakiej strategii będzie się dokonywać przebudzenie świadków i duchowa walka. Tak naprawdę ona nieustannie trwa. Historia jest pełna duchowych wzlotów, przy jednoczesnej oziębłości i spadaniu głową w dół, którego przejawami są: rozproszenie, obojętność, negacja, pustka, parodia, szyderstwo, dekonstrukcja, profanacja i spinające wszystko bezczelne naigrywanie demona (którego obecność zbyt łatwo się dzisiaj bagatelizuje- sprowadzając go do roli humorystycznego mitu rodem ze średniowiecza). Ta sinusoida dobra i zła, wystawianie na próbę i mocowanie się z Bogiem stała się namacalnym krajobrazem rozdarcia człowieka. Najsmutniejszy poza alienacją i negacją, jest wariant wyjścia tylnimi drzwiami. Wielu ludzi obiera drogę wygodnej i bezbolesnej ucieczki, jak pisał Bierdiajew: Człowiek chce uciec przed dręczącym problemem zła w sferę naturalną i tym zamaskować swoją zdradę Boga.Brak duchowej walki, jest w jakimś sensie atrofią kultury i religii- tych dwóch dźwigarów porządku świata.  Święty Augustyn twierdził, że cała historia jest walką dwóch miłości: miłości własnej, aż do pogardzania Bogiem i miłości Boga, aż do pogardzania sobą w męczeństwie. Doprawdy, najpewniejszą drogą do Piekła jest droga stopniowa- łagodna, miękko usłana, bez nagłych zakrętów, bez kamieni milowych, bez drogowskazów(C.S. Lewis). My jesteśmy w drodze, niczym gwałtownicy wydzierający z paszczy świata wolność, którą w naszych sercach złożył Bóg. Jesteśmy częścią tej walki- czasami uśpieni niczym w letargu, choć ciągle świadomi napięcia które drąży wyrwę w ludzkich wnętrzach. Walka- to  naśladowanie Chrystusa- aby w ślad za Nim zstępować w otchłań naszego świata i kruszyć okowy złych mocy. Jeżeli Paweł wzywa nas do założenia duchowej zbroi, to daje wyraźny sygnał do podjęcia potyczki- nie z militarnym wrogiem z zewnątrz, ale przeciwnikiem który próbuje w nas samych wyzwolić otchłań piekła. Jest to piekło wszystkich zrozpaczonych, którzy sondują głębiny szatana.Święty Paweł zwołuje armię przyjaciół Boga na walkę niewidzialną, mającą na celu ocalenie rodu Adama i przywrócenie go Bogu. Walka to proces wydobywania dobra z pod nawarstwień zła. Wielki asceta pustyni św. Jan Klimak przekonywał swoich duchowych uczniów: Kto zachował w sobie do końca żarliwość, ten do kresu swego życia nie przestanie rozniecać ognia. Zbroją w tej walce ma być nieustanna modlitwa za siebie, własną rodzinę i ludzi żyjących wokół: Niech twój dom będzie Kościołem; w każdej chwili podziwiaj swego Mistrza- powie św. J. Chryzostom- wstawaj nawet w nocy i niech twoje dzieci łączą się z tobą w modlitwie. Modlitwa jest tak skuteczną bronią, że wielu charyzmatycznych Starców było święcie przekonanych, że demony pod jej wpływem padają do stóp, a nawet stają się potulne jak oswojone zwierzęta. Nie musimy czekać na konstantyński sen o znaku dzięki któremu zwyciężymy. Krzyżem jesteśmy opieczętowani, aby ostatecznie zatriumfowała miłość.