Bracia:
Bądźcie mocni w Panu – siłą Jego potęgi. Przyobleczcie pełną zbroję Bożą,
byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem
walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom,
przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw duchowym pierwiastkom zła na
wyżynach niebieskich. Dlatego przywdziejcie pełną zbroję Bożą, abyście się
zdołali przeciwstawić w dzień zły i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc
do walki, przepasawszy biodra wasze prawdą i przyoblókłszy pancerz, którym jest
sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość głoszenia dobrej nowiny o pokoju. W
każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić
wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to
jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności
módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie najusilniej i proście za
wszystkich świętych i za mnie, aby dane mi było słowo, gdy usta otworzę, by
jawnie i swobodnie głosić tajemnicę Ewangelii, dla której sprawuję poselstwo
jako więzień – żebym jawnie ją wypowiedział, tak jak winienem.
W kontekście kryzysu cywilizacji europejskiej;
zachwiania w posadach pryncypiów, które niegdyś stały u podstaw kultury i
moralności Starego Kontynentu, coraz częściej powraca w umysłach wierzących
ludzi (nie fanatyków) idea Kościoła wojującego- Ecclesia militians. Czy jest to próba wskrzeszenia uśpionego
olbrzyma, czy może raczej duchowa reaktywacja- której nieuniknionym zadaniem i
powinnością jest duchowa walka rozczarowanych stagnacją chrześcijan ? Nie
potrafię odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, choć w głębi duszy jestem
przekonany, że duchowe przebudzenie musi się dokonać. Jesteśmy wstanie „duchowej wojny”, prężenia się demonicznych sił jak nigdy
dotąd. Dostrzegamy to gołym okiem; stan permanentnej dezorientacji, pomieszania
języków i moralnego przekroczenia jakichkolwiek ram, spowodowany zatarciem
granicy pomiędzy dobrem a złem- Civitate
Dei contra paganos. Nie wiem
według jakiej strategii będzie się dokonywać przebudzenie świadków i duchowa
walka. Tak naprawdę ona nieustannie trwa. Historia jest pełna duchowych
wzlotów, przy jednoczesnej oziębłości i spadaniu głową w dół, którego
przejawami są: rozproszenie, obojętność, negacja, pustka, parodia, szyderstwo, dekonstrukcja,
profanacja i spinające wszystko bezczelne naigrywanie demona (którego obecność zbyt
łatwo się dzisiaj bagatelizuje- sprowadzając go do roli humorystycznego mitu
rodem ze średniowiecza). Ta sinusoida dobra i zła, wystawianie na próbę i mocowanie
się z Bogiem stała się namacalnym krajobrazem rozdarcia człowieka.
Najsmutniejszy poza alienacją i negacją, jest wariant wyjścia „tylnimi drzwiami.” Wielu ludzi obiera drogę wygodnej i
bezbolesnej ucieczki, jak pisał Bierdiajew: „Człowiek chce uciec przed dręczącym
problemem zła w sferę naturalną i tym zamaskować swoją zdradę Boga.”Brak duchowej walki, jest w jakimś sensie
atrofią kultury i religii- tych dwóch dźwigarów porządku świata. Święty Augustyn twierdził, że cała historia
jest walką dwóch miłości: miłości własnej, aż do pogardzania Bogiem i miłości
Boga, aż do pogardzania sobą w męczeństwie. „Doprawdy, najpewniejszą drogą do Piekła
jest droga stopniowa- łagodna, miękko usłana, bez nagłych zakrętów, bez kamieni
milowych, bez drogowskazów”(C.S. Lewis). My
jesteśmy w drodze, niczym gwałtownicy wydzierający z paszczy świata wolność,
którą w naszych sercach złożył Bóg. Jesteśmy częścią tej walki- czasami uśpieni
niczym w letargu, choć ciągle świadomi napięcia które drąży wyrwę w ludzkich
wnętrzach. Walka- to naśladowanie
Chrystusa- aby w ślad za Nim zstępować w otchłań naszego świata i kruszyć okowy
złych mocy. Jeżeli Paweł wzywa nas do założenia duchowej zbroi, to daje wyraźny
sygnał do podjęcia potyczki- nie z militarnym wrogiem z zewnątrz, ale
przeciwnikiem który próbuje w nas samych wyzwolić otchłań piekła. „Jest to piekło wszystkich zrozpaczonych,
którzy sondują głębiny szatana.”Święty Paweł
zwołuje armię przyjaciół Boga na walkę niewidzialną, mającą na celu ocalenie
rodu Adama i przywrócenie go Bogu. Walka to proces wydobywania dobra z pod
nawarstwień zła. Wielki asceta pustyni św. Jan Klimak przekonywał swoich
duchowych uczniów: „Kto zachował w
sobie do końca żarliwość, ten do kresu swego życia nie przestanie rozniecać
ognia”. Zbroją w tej
walce ma być nieustanna modlitwa za siebie, własną rodzinę i ludzi żyjących
wokół: „Niech twój dom
będzie Kościołem; w każdej chwili podziwiaj swego Mistrza- powie św. J.
Chryzostom- wstawaj nawet w nocy i niech twoje dzieci łączą się z tobą w
modlitwie”. Modlitwa jest
tak skuteczną bronią, że wielu charyzmatycznych Starców było święcie
przekonanych, że demony pod jej wpływem padają do stóp, a nawet stają się
potulne jak oswojone zwierzęta. Nie musimy czekać na konstantyński sen o znaku
dzięki któremu zwyciężymy. Krzyżem jesteśmy opieczętowani, aby ostatecznie
zatriumfowała miłość.