Łk 12, 39-48
Jezus
powiedział do swoich uczniów: «To rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o
której godzinie przyjść ma złodziej, nie pozwoliłby włamać się do swego domu.
Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn
Człowieczy przyjdzie».
Dzisiejszemu słowu Ewangelii
towarzyszy jakieś napięcie- nie chodzi tylko o futurystyczną wizję eschatologii,
ale nade wszystko niewiadomą nadchodzącego czasu. Gotowość do której wyzywa Chrystus
wymaga postawy mobilizacji, czujności i dalekowzroczności. Umiejętność
odczytywania znaków czasu, nie może stać się paraliżującą, czy wyzwalającą lęk
przed niewiadomym wydarzeniem nadejścia- Paruzja, ale wyczekiwaniem przepełnionym
nadzieją i ufnością. Metropolita Jan Zizozulas nawoływał wielokrotnie do
odkrycia nowej, świeżej perspektywy eschatologicznej. Widzieć dalej obierając perspektywę
którą rozpościera przed nami pulsujące życie liturgii. Wskazuje na celebrację
Eucharystii jako przestrzeń głoszenia i uobecnienia „Królestwa Ojca i Syna i
Ducha Świętego”, przez co cała jest „obrazem rzeczy ostatecznych”. Wielu
teologów akcentuje również inny wymiar myślenia o przyszłości i stawania
naprzeciw wydarzeniom, które mają nadejść. Mówi się o przemienieniu człowieka
już tu i teraz- o potencjale duchowym, który drzemie w głębi jestestwa i staje
się znakiem rozszerzenia się Królestwa Bożego. „Autentyczne uprzedzenie końca
dostępne jest już teraz. Inaczej zwycięstwo Chrystusa byłoby daremne”- pisał G.
Florowski. Postawa oczekiwania wyzwala w wierzących nieprawdopodobne możliwości
poznawcze: „Nagle ukarzę się wszystkim i nikt nie będzie potrzebował pytać, czy
Chrystus jest tu, czy tam” (J. Chryzostom). Gotowość to również pokorne, subtelne,
przepełnione szczęściem przygotowanie na śmierć. Często to, co nam się wydaje
tak odległe, może być bliskie- urzeczywistnione już teraz. Sztuka pięknego przechodzenia została cudownie
utrwalona przez Grzegorza z Nyssy w Żywocie
Makryny: „Im bardziej zbliżał się jej koniec, tym ona więcej zdawała się
wypatrywać piękność Oblubieńca i z tym żywszym pragnieniem tęskniła za
Umiłowanym, słabnącą mowę kierując już nie do nas, ale do Tego, w którym utkwiła
wzrok. Jej skromne łoże zwrócone było ku wschodowi. Przestawszy rozmawiać z
nami, zwróciła się w modlitwie do Boga, błagała Go gestem rąk i cichym szeptem,
tak że z trudem słyszeliśmy jej słowa… Gdy ukończyła modlitwę, przywiodła rękę
do czoła, by uczynić znak krzyża, by w ten sposób zaznaczyć koniec modlitwy, i
wtedy głęboko westchnąwszy, wraz modlitwą zakończyła życie”. Postawa gotowości
i czuwania !